czwartek, 9 października 2014

INFO

KOCHANI BYŁABYM WDZIĘCZNA JEŚLI BYŚCIE MNIE ODWIEDZALI - http://winterdreammylife.blogspot.com/  - ZAPRASZAM <3 

niedziela, 19 stycznia 2014

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 77

JUSTIN

Mój dzień był świetny, do czasu... Cały czas od rana byłem w studiu, nagrywałem nową płytę. Miałem nadzieję, że spodoba się fanom, i przebije resztę.
Wypuściłem jedną piosenkę, i od razu otrzymała same pozytywy, pierwsze miejsce na Itunes.

Był to dla mnie po części pewien sukces. Był to taki wstęp do płyty, a reakcje były przychylne. Nie martwiłem się zbytnio, bo wiedziałem, że ta płyta to będzie coś specjalnego. Coś takiego co wywoła
 w mediach szał, coś co każdy będzie chciał mieć.

Chciałem pochwalić się Kate tą całą sytuacją. Wieczorem, niestety dopiero wtedy wypuścili mnie ze studia.
Płyta była prawie gotowa, miałem nadzieję, że Katherine podzieli ze mną entuzjazm.

Pożegnałem się ze Scooterem, Ryanem, Tomem. Przed budynkiem czekało na mnie kilka fanek. Pewnie tweetowały, stąd wiedziały gdzie jestem. Podpisałem im koszulki, zdjęcia, telefony. Zrobiłem sobie trochę zdjęć, i porozmawiałem chwilę. Pożegnałem je i usprawiedliwiłem się rodziną. Zrozumiały to. Wsiadłem do auta, z myślą, że za chwilę zobaczę swoją córkę i narzeczoną.

Pojechałem skrótami, i około dwudziestu, może trzydziestu minut później byłem na miejscu. Zgasiłem silnik i wysiadłem, zamknąłem za sobą auto i skierowałem się do środka.  W domu światło paliło się tylko od lampki nocnej mojej córeczki. Wszedłem do środka, było cicho... Nawet za cicho.

Poszedłem wpierw do małej. Płakała i obracała się z boku na bok. Wziąłem ją na ręce i chwilę z nią pochodziłem. Pobujałem ją, pośpiewałem, przytuliłem. Od razu się uspakajała, gdy słyszała mój głos.
Pogłaskałem ją po głowie i położyłem w łóżeczku.  Była taka spokojna, mały aniołek.

Wyszedłem po cichu, na palcach. Katherine nie wyszła nawet z pokoju, by się ze mną przywitać. Pomyślałem, że ma bardzo mocny sen. Widocznie była przemęczona, nie budziłem jej specjalnie głośno się zachowując, dałem jej spokojny sen.

Poszedłem do łazienki by umyć zęby, nie miałem sił na mycie się. Wszedłem do łazienki i zobaczyłem rozsypane pudełko z tabletkami. Nie wierzyłem, że Katherine nadal je brała nie mówiąc mi nic. Poszedłem do jej pokoju chcąc jej powiedzieć wszystkie swoje wyrzuty, na temat tych tabletek.

Wszedłem do pokoju, Kate leżała lekko uśmiechnięta na łóżku, była blada. Uklęknąłem obok niej i cicho wyszeptałem do ucha jej imię. Nie reagowała, lekko szturchnąłem ją w ramię, nadal nic. Przyłożyłem rękę do jej odkrytego brzucha, poraziło mnie jej zimno. Ciało miała blade, zimne... Mój oddech stał się ciężki, bo wiedziałem co się stało. Moje oczy zapełniły się łzami, a ciało całe jakby zrobiło się sztywne, nerwowe.

Drżałem niemalże z nerwów. Nigdy nie sądziłem, że do tego dojdzie, gdybym tylko mógł coś zrobić. Przytuliłem ją mocno do siebie, oddając trochę ciepła, przyłożyłem dłoń do jej ręki, by wyczuć puls, ledwo co mogłem go poczuć.

Zadzwoniłem po karetkę i do swojej mamy , zjawili się natychmiastowo.  I karetka i mama. Została z Natalie, ja wsiadłem z Kate do karetki. Złapałem ją za ręce, ratownicy starali się cokolwiek jeszcze z niej wykrzesać. Niby otworzyła oczy i spojrzała na mnie.

Miała jakby zapłakane oczy, zero świadomości. Uklęknąłem przy niej i pocałowałem ją w zimną dłoń.
Jej wzrok mówił, że mnie kocha... Nie radziłem sobie kompletnie z tą sytuacją.
Kocham Cię wyszeptałem jej to do ucha i pocałowałem w zimne, stające się sinymi wargi.

Ratownicy dojeżdżając do karetki, nadal udawali, że coś z nią robią. Wiedziałem jednak, że nic to nie daje, chciałem spędzić  z nią życie, a tymczasem zostałem sam z córką. Jedyną pamiątką po Kate. Wychodząc z karetki dostrzegłem lekarza, który przepisał tabletki Kate.

Podszedłem do niego i zapytałem jeszcze wtedy grzecznie

- Panie doktorze, co za świństwo przepisał Pan Katherine?

- Katherine?

- Gomez, mojej narzeczonej.

- Nie mogę powiedzieć. Tajemnica lekarska mnie obowiązuje.

- Niech Pan mi tu ściemy nie wciska. Ona umiera, chcę tylko wiedzieć.

- Zwykłe tabletki na ból. Może wzięła ich za dużo, jednak jakiś limit w tym wszystkim powinna zachować. Jeśli była przemęczona, to sen, nie tabletka. Powinna wiedzieć.

- Mógł Pan powiedzieć, że te tabletki ją zabiją  - powiedziałem ze łzami w oczach

- Ona już miała słaby organizm, nic by nie pomogło. Ta ciąża i poród naturalny ją dobiło. Niestety nikt nic nie mógłby zaradzić. Przykro mi.

- Mi także - powiedziałem uderzając go pięścią w twarz

Upadł na ziemię, z jego nosa zaczęła sączyć się krew. Podbiegło do niego kilku lekarzy i pielęgniarek.
Ja zaś ze łzami w oczach wróciłem do swojej narzeczonej. Byłem wściekły na cały świat.

- Zadzwonimy na policję, za atak na niewinnego człowieka - krzyknęła pielęgniarka

- Nie, nie róbcie tego, rozumiem to co przeżywa, tak młody człowiek - odparł lekarz

Podziękowałem mu jedynie zapłakanym wzrokiem. Nie wiedziałem sam co ze sobą zrobić. Wszystko wydawało mi się już takie bezsensowne. Jedyną osobą dla której jeszcze sobie nic nie zrobiłem była Natalie. Gdyby nie Ona to wszystko byłoby pozamiatane, mnie by nie było. Odszedłbym z Katherine.

Lekarz stwierdził zgon. Nie! Nie! Nie chcę być sam, ja nie umiem być sam... Już nie umiem tak. Kiedyś było łatwiej, a teraz? Bez miłości swojego życia, nie!

Zacząłem się rzucać w szpitalu po wszystkich. Nie umiałem się opanować, chciałem iść do niej i ostatni raz ją mieć w swoich ramionach. Nie pozwolili mi, powiedzieli stanowczo nie. Nie miałem już nikogo.
Kiedyś było mi łatwiej, a teraz? Płaczę jak mały chłopiec. Nawet gdy nie byliśmy razem, wiedziałem, że gdzieś tam jest. Mogliśmy nie rozmawiać ze sobą trzy tygodnie, ale wiedziałem, że jest, żyje...

W szpitalu siedziałem do szóstej nad ranem dnia następnego... Nie wiem czemu, chyba miałem nadzieję, że coś się zmieni, że odżyje... Sam siebie oszukiwałem. Wiem, że zawsze będzie żywa w moim sercu i, że nie zwiążę się już z żadną inną kobietą, nie umiałbym.

Kiedy o szóstej dotarło do mnie to co się stało, ponownie się rozpłakałem, płakałem jak małe dziecko. Wszystko załatwiłem ze szpitalem, i pogrzeb i jej strój w którym ma być pochowana. Wyszedłem ze szpitala i skierowałem się na naszą plażę.

Tak bardzo wtedy chciałem umrzeć, chciałem żeby mnie coś rozjechało, potrąciło, nie myślałem racjonalnie. Mimo tego, że w domu czekała na mnie córeczka. Tak bardzo podobna do Katherine.
Sam jak palec siedziałem na naszej plaży, rozmyślając o tym jak sobie poradzę, jak potoczy się dalej moje życie bez tak bliskiej mi osoby u boku.

Siedziałem chyba do dziesiątej na tej plaży, czując jak słońce lekko pieści me policzki. Tak bardzo chciałem się cofnąć w czasie i sprawić by te wszystkie wydarzenia, te złe, rozstania, oszustwa, nie miały miejsca. Chciałbym móc z nią spędzić więcej czasu, chociaż jeszcze jeden dzień... Czułem jej obecność, czułem jakby siedziała obok mnie.

Ale nie mogłem z nią porozmawiać ani jej przytulić, nigdy więcej. A przecież wczoraj, jeszcze wczoraj byliśmy jednością. Przeglądając wszystkie nasze wspólne zdjęcia, nie dochodziło do mnie to, że wszystko się rozsypało, jednego z nas już nie było... Tej ważniejszej części mnie.

Wolałbym nigdy z nią nie być, nigdy jej nie poznać niż teraz ją stracić i tak cierpieć. Mógłbym się z nią rozstać, tylko gdybym wiedział, że będzie żyła, zniósłbym to, że nie jesteśmy razem, ale nie to, że jej w ogóle nie ma.

Kolejne dwa dni spędziłem leżąc w domu, pod kołdrą, miałem wyłączony telefon, leżałem i wtulałem się w poduszkę Kate, czułem jeszcze jej zapach, jej ciepło. Wszystko leżało w pokoju tak jak tamtego dnia, nie ruszyłem nic, chciałem by tak zostało. Leżałem, płakałem, nie jadłem, nie spałem. Cały czas rozmyślałem
o niej, o nas...

Dlaczego ja zawsze mam takiego cholernego pecha, zawsze tracę najbliższych. Dlaczego? Jestem jakiś inny? Nie jestem ich wart? Moja mama przez dwa dni opiekowała się Natalie. Oczywiście codziennie jej mówiłem, że ją kocham i to ja ją usypiałem. Nie chciałem nigdy tak mamy obarczyć, ale nie dałbym sobie sam teraz rady. Cieszyłem się, że rzuciła wszystko i była przy mnie. Rodzice Kate... Załamani tak samo jak ja, nie wiedzieli sami co ze sobą zrobić, bo moim telefonie i po poinformowaniu ich o tej tragedii.

Dzisiaj był najgorszy dzień ze wszystkich, dzień pogrzebu. Wstałem rano z łóżka, całą noc miałem zarwaną, leżałem tylko o kawie.  Poszedłem do łazienki, umyłem swoje włosy, ogoliłem się, umyłem ciało.
Opłukałem twarz i umyłem zęby. Pogrzeb był na dwunastą, a zegarek dopiero wskazywał dziesiątą.
Fakt, chciałem być wcześniej.

Ubrałem się w pokoju, w czarny garnitur, i założyłem czarne okulary na oczy, by nikt nie widział podpuchniętych oczu. Moją córeczkę, zabrałem ze sobą. Wiem, że nic nie będzie wiedziała co się dzieje. Bo nawet nie wie gdzie ma nosek, ale chciałem by pożegnała mamę ostatni raz.

Ubrałem jej czarną sukienkę, rajstopki, i różową opaskę na główkę. Pogoda jeszcze rozpieszczała, póki mogła. Założyłem jej różowe buciki na nogi i wsadziłem do swojego samochodu do nosidełka.
Moja mama poszła dzisiaj około ósmej do domu, też chciała pożegnać Kate, i wyglądać przy tym dobrze.

Wyjechaliśmy z domu z Natalie około jedenastej. Na miejscu byliśmy już piętnaście minut później.
Ludzi jeszcze nie było. Za to była kaplica, w której leżała Kate. Musiałem tam wejść, przecież cały czas tam będę. Mała była cały czas cichutko, wziąłem ją na swoje ręce, przytuliła się do mnie, jakby się zupełnie czegoś bała.

Weszliśmy do środka, Katherine leżała tak spokojnie, taka blada, zimna. Po chwili za nami do kaplicy weszli rodzice Kate. Mama zapłakana, ojciec przygnębiony, siostra z narzeczonym, zapłakani. Przywitali się z nami. Jej mama i ojciec przytulili mnie mocno, widząc, że cierpię.
Mama Kate nie myśląc wpierw o sobie, wzięła na ręce Natalie i pozwoliła mi ostatni raz pożegnać Kate.

Podszedłem bliżej i czułem jak nogi pode mną się uginają. Jak moje oczy wypełniają się łzami, jak ręce zaczynają drżeć. Podszedłem całkowicie blisko i ponownie się rozpłakałem. Kate.. Moja Kate. Leżała tak bezbronna. Upadłem przy tej trumnie, nie zniosłem tego wszystkiego. Upadłem na kolana i błagałem by mi ją zwrócono. Prosiłem, błagałem, płaszczyłem się przed Bogiem. Nic mi to nie dawało.

Ojciec Kate pomógł mi wstać, przytulił mnie do siebie i rozpłakał się równo ze mną. Wiedziałem, że mogę na nich liczyć zawsze, że są moim oparciem, tak jak ja ich.  Ucałowałem ostatni raz Kate i poszedłem do swojej córeczki. Wziąłem ją na ręce by mama Kate mogła iść do niej.

Wahała się z początku, bo nienawidziła takich uroczystości. Ale zapłakana poszła pożegnać córkę. Ludzie powoli się zbierali, przyszła cała szkoła, ludzie z Los Angeles także się zjechali by pożegnać ją. Harry też był. Cieszyłem się, że tyle ludzi ją pamięta, i pamiętać będzie.  Przyjechał każdy kto chociaż raz w życiu miał z nią kontakt. Zebrało się ponad trzystu ludzi.

Ksiądz w kaplicy odprawił mszę za Katherine, pozwolił się chętnym pożegnać z nią. Wszyscy składali nam kondolencje, i dziwili się, że Natalie jest... Nie wiedzieli o niej wcześniej więc to zrozumiałe. Na pogrzebie pojawiła się Vanessa.

- Wiesz co Justin, myślę, że to powinnam Ci dać - podała mi kopertę - Zobacz po wszystkim.

Podziękowałem jej i dalej przyjmowałem kondolencję. Przyszedł czas zamknięcia trumny i przejścia na cmentarz i pochowania najlepszej istoty na świecie. Przytuliłem ją ostatni raz i czułem jak rozrywa mi się serce. Ksiądz i panowie którzy mieli zamknąć trumnę kazali mi odejść.

Nie chciałem odchodzić, ani trochę. Chciałem zostać jak najdłużej. Nawet przy takiej Kate, ale chciałem zostać. Moja mama mnie do siebie przyciągnęła i podała mi Natalie. Wiedziała, że z nią na rękach nic nie zrobię. Szliśmy za trumną powoli, słuchając jak śpiewają pieśń.

Doszliśmy do miejsca wyznaczonego na cmentarzu dla Katherine. Nie wierzyłem nadal, że to dzieje się na prawdę, pieprzona fikcja, tak realna. Doszliśmy do tego miejsca, wszyscy płakali, mi to także się udzieliło. Miałem na sobie te okulary, ale łzy przeciekały. Mała nie wiedziała co się dzieje, ale cały czas tuliła się do mnie. Wyglądała tak ślicznie jak mama kiedyś.

Pastor pomodlił się za Kate, wszyscy zebrani także, trumna została spuszczona w dół, kolejna fala łez zalała moje wysuszone poliki, mała starała się jakby je otrzeć, przynajmniej tak to wyglądało. Wszyscy wrzucili po czerwonej róży do środka, ostatni podszedłem ja z małą, nawet Ona puściła mamusi różyczkę.

Odeszliśmy stamtąd, wszyscy złożyli kwiaty i ponowne kondolencje. Rozeszli się, byli z nami tylko chwilę po pogrzebie. My z mała i rodzicami Katherine zostaliśmy tam jeszcze trochę, gdy już grób został zasypany piaskiem, uklęknąłem przy nim i pomodliłem się jeszcze.

Dopiero później poszedłem, wziąłem małą od mamy Kate i pojechałem stamtąd. Zabrałem małą na naszą plażę, chciałem jej opowiedzieć co nieco, mimo, że nic nie zrozumie.  Siedziałem z nią na tej plaży zdając sobie sprawę, że nawet Natalie nie będzie jej pamiętała, ma tylko kilka zdjęć z mamą, będę jej opowiadał o niej, będę przypominał, nie dam jej pomyśleć, że nigdy nie miała mamy. Miała, taką która oddała jej całe swoje serce.

Przypomniało mi się o kopercie, którą dała mi Vanessa. Posadziłem małą między nogami i dałem jej smoczek. Sam wyjąłem kopertę z kieszeni i otworzyłem ją. W środku znalazłem bransoletkę należącą do Katherine, natychmiast założyłem ją na rękę. Znalazłem jeszcze kartkę z długim tekstem. Jakby wyznanie, piosenka... Natychmiast czytając to w głowie zrodziła mi się i melodia i zmiana kilku słów.

Tak powstała moja piosenka One Life, specjalnie dedykowana dla mojej narzeczonej Katherine.
Piosenka zupełnie opisywała nas. Zastanawiałem się tylko kiedy miała zamiar mi to sama Kate pokazać...




Więc dziewczyno
Bądź ze mną szczera, wiem, że może nam wyjść
Kocham Cię

Wiem, że się boisz, kochanie
Ale nie musisz być uratowana, kochanie
Potrzebujesz po prostu kogoś kto zrozumie
I myślę, że potrzebuję tego samego, kochanie
Pokaż mi gdzie jesteś, bądźmy szczerzy
Dom jest tam, gdzie ty i to obietnica
Otwórz się i nigdy nie ukrywaj tego przed nami
Nic nie zostało pomiędzy nami, kochanie, nic
Powiedz mi czego chcesz, trzymajmy to po gangstersku
Powiedz mi kto Cię stworzył, podziękuję Jej
Otwórz się i nigdy nie ukrywaj tego przed nami
Nic nie zostało pomiędzy nami, kochanie, nic

Przy odrobinie szczęścia dasz mi szansę
Jedyne czego chcę to miłość i romans
Chcę wszystko dać, chcę wszystko dać Tobie

Chcę śnić o tym, co ty
Iść, tam gdzie idziesz
Mam jedynie jedno życie
I chcę je przeżyć z Tobą
Chcę spać, tam gdzie ty
Złączyć się z twoją duszą
Jedyna rzecz, którą chcę w życiu
Chcę je tylko przeżyć z Tobą
Oh yeah, oh yeah
Chcę je tylko przeżyć z Tobą
Tylko przeżyć z Tobą

Powiedz mi co czego chcesz, nie mogę w to uwierzyć
Wiem, że gdy to zrobimy jest powód
Czasami słońce świeci, kochanie
Czasami nie jest wietrznie
Mam nadzieję, że może tym razem będzie inaczej
Mówiłem Ci, że stworzę to zobowiązanie
Yeah, strzeliłaś i nie spudłowałaś
Nie ma nic bardziej atrakcyjnego niż misja

Przy odrobinie szczęścia dasz mi szansę
Jedyne czego chcę to miłość i romans
Chcę wszystko dać, chcę wszystko dać Tobie

Chcę śnić o tym, co ty
Iść, tam gdzie idziesz
Mam jedynie jedno życie
I chcę je przeżyć z Tobą
Chcę spać, tam gdzie ty
Złączyć się z twoją duszą
Jedyna rzecz, którą chcę w życiu
Chcę je tylko przeżyć z Tobą
Oh yeah, oh yeah
Chcę je tylko przeżyć z Tobą
Tylko przeżyć z Tobą

Gdybym przyszedł do twojego domu czy otworzyłabyś drzwi?
Nie chcę iść tą drogą nigdy więcej
Powiedziałaś, że bardzo tego chcesz, ale dziewczyno ja chciałem więcej
Jesteś jedyną, z którą chcę być, yeah

Chcę śnić o tym, co ty
Iść, tam gdzie idziesz
Mam jedynie jedno życie
I chcę je przeżyć z Tobą
Chcę spać, tam gdzie ty
Złączyć się z twoją duszą
Jedyna rzecz, którą chcę w życiu
Chcę je tylko przeżyć z Tobą
Oh yeah, oh yeah
Chcę je tylko przeżyć z Tobą
Tylko przeżyć z Tobą



W domu postanowiłem poszukać jeszcze po pamiętnikach Katherine innych tekstów. I wtedy całkowicie moja płyta zmieniła się. Powstało wiele innych piosenek, dzięki Kate...
W pokoju u Natalie przywiesiłem w ramkach wszystkie jej zdjęcia z mamą. Nazajutrz zrobiłem jej fototapetę ze zdjęciem Kate z Natalie.  Na wszystkie spotkania z fanami miałem wiele koszulek z jej wizerunkiem, by zawsze była przy mnie. Sama bransoletka mi przypominała, nigdy jej nie ściągałem.Na mojej ścianie w pokoju także pojawiło się zdjęcie z Katherine.
Miałem na rękach małą gdy akurat panowie od remontu wieszali nasze zdjęcie.

- Widzisz skarbie, mama już zawsze będzie z nami...


_________________________________________________

Tak dobrnęliśmy do końca. Chciałam Wam bardzo podziękować!
Za wsparcie, za czytanie tego bloga, za komentowanie, i za samą obecność!
Może to i koniec tego opowiadania, ale na pewno powrócę z nowym!
Śledźcie mojego fanpage  i twittera , tam będą pojawiały się informację dotyczące nowego opowiadania, i trailera, który właśnie szykuję dla Was!


http://www.youtube.com/watch?v=3I4OV63dEnI NOWY TRAILER, DO NOWEGO OPOWIADANIA, ZAPRASZAM! <3

ASK PRYWATNY : http://ask.fm/NewYorkDream_s

KOMENTUJCIE! <3
















wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 76

KATHERINE


Nie wiedziałam nigdy, że poród akurat o tej godzinie będzie mnie tak bolał. Wiedziałam, że tak będzie, bo lekarka mnie ostrzegała, za każdym co trzytygodniowym USG. Mówiła, żebym lepiej rodziła przez cesarskie cięcie, ale nigdy nie chciałam tym sposobem. Choćbym miała jedno dziecko, to tylko naturalnie, mimo wszystko.

Tak sobie z góry założyłam i tak się stało. O trzeciej zaczęłam rodzić, a około piątej, szóstej nad ranem była nasza córeczka, jak ją później nazwaliśmy Natalie.  Na świecie pojawiła się najśliczniejsza dziewczynka, najcudowniejsze dziecko, takie kochane, niewinne, śliczne. Miała oczy za nami, w końcu oboje mieliśmy brązowe.

Ciemne włosy, zdecydowanie po mnie, nos za Justinem, i uśmiech, zdecydowanie za swoim tatusiem. Była taka drobna, i taka szczęśliwa od urodzenia. Wyglądała tak jakby się do mnie przytulała, i wtedy otrzymała swoje imię. Cieszyłam się jak małe dziecko, że właśnie na to imię zareagowała.

Lekarze, później zabrali mi ją, by zrobić kilka badań i żeby sobie słodko spała. Justin siedział całą noc przy mnie. Moja mama nawet poszła, a Justin wytrwale siedział ze mną, gdy robiono mi badania, gdy spałam i gdy nie spałam, Justin był przy mnie cały czas. Co jakiś czas odczuwałam lekki ból, więc gdy tylko Justin znikał do toalety czy po moją herbatę, kawę dla siebie brałam tabletki.

Nie chciałam przy nim tego robić, bo zawsze go to denerwowało. Uważał, że lepiej zaleczyć wszystko naturalnie, nie popierałam go w tym, bo akurat z tym nic nie szło zrobić. Już tak mam, taki organizm, nie zmienię tego. Lekarz przepisał tabletki, więc chyba wiedział co robić.

W szpitalu spędziliśmy dwa dni, po czym tylnym wyjściem szpitala przemknęliśmy z Natalie do auta, by żadne paparazzi nie zdołało uchwycić jej na zdjęciu. Wsadziliśmy ją ze mną na tył, bujałam ją, usypiałam, w nosidełku niczym śpiąca królewna, słodko spała.

Justin już w domu, zajechał bardzo blisko wejścia, i wjechał do garażu. Żaden z czyhających na nas paparazzich nie miał dostępu w nasze prywatne życie jakim była Natalie. Księżniczka dalej słodko spała, jak to maluszki, bezproblemowo przesypiała cztery pięć godzin w nocy. Jadła i znów spała. Justin, zachowywał się jak typowy tatuś. Bujał ją, bawił, łaskotał, ćwiczył nawet z nią.

Jak? To proste. Mieliśmy taką matę na miękkim podłożu, gdzie Natalie bawiła się wiszącymi w górze motylkami, podnosiła do nich łapki i śmiała się. Justin zaś, mógł komfortowo zajmując się córeczką, pilnując jej robić sobie pompki.

Natalie przyglądała się wszystkiemu co ją otaczało, obserwowała wszystko co się w okół niej dzieje. Bacznie obserwowała i swojego tatę i mnie. Po trzech miesiącach spędzania dzień w dzień ze swoim maluszkiem, nadal nie mieliśmy dość, niestety, Justin musiał wyjechać, i powierzyć mi małą na trzy dni, dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Justin musiał lecieć na Florydę, by nagrać kilka piosenek w studiu, z tamtejszym producentem. Cieszył się, był podekscytowany pracą ze znanym producentem. Cieszyłam się jego szczęściem, wiedziałam, że za trzy dni będzie.

Gdy wychodził z domu, obie z Natalie mu pomachałyśmy, oczywiście, ja sterowałam jej rączką, ale tak czy tak wywołało to uśmiech na twarzy Justina. Wiem, że nie chciał wyjeżdżać, chciał pobyć ze swoją córką mimo, że już trzy miesiące minęły, nadal nie miał jej dość.

Wstawał o trzeciej nad ranem by dać jej butelkę, a później ja by ją nakarmić z piersi. I znów Justin, bym mogła wypocząć.  Bawił się w idealnego tatusia, zabierał ją na spacery, niemalże codziennie, kupował jej ubranka. W moje urodziny, cały czas byliśmy razem, zabraliśmy małą, która miała ponad miesiąc na spacer, pierwszy dłuższy na świeżym, ciepłym i rześkim powietrzu. Oczywiście, poszliśmy z ochroną. Nie miałam odwagi by iść sama z Justinem. Bałam się o Natalie.

Mimo wszystko, mimo ludzi, tłumów wręcz, była spokojna, kochana, i cały czas uśmiechnięta. Jednak schowaliśmy się do samochodu, za dużo aparatów, strzelania zdjęć i za dużo pisków, dla mnie.
I nadszedł dzień w którym tatuś musiał nas zostawić. Justin ucałował małą na pożegnanie, po czym mnie, namiętnie.

Zostałam z małą na trzy dni sama, moja pierwsza próba jakby samodzielności. Justin dawał radę zdecydowanie lepiej ode mnie. Ale w końcu jestem mamą, muszę działać lepiej niż sam Justin. Moja próba zaczęła się równo o godzinie szesnastej.

Bawiłam małą, bujałam ją, zabierałam na spacery. Przy dłuższym spacerze, miałam strasznie płytki oddech, wtedy musiałam brać dwie tabletki... Kiedyś mnie to wykończy, wiem to, ale nie dałabym rady bez nich.
Mała już powoli zaczynała swoje gaworzenie. Dzwoniłyśmy co wieczór do Justina ze skype, by z nim pogadać i dać mu posłuchać małej.

Jego uśmiech był bezcenny. Nie mogłam się doczekać dnia powrotu, aż w końcu, nadszedł trzeci dzień, Justin wrócił. Stęskniłam się za nim bardzo, a jeszcze bardziej za jego czułym, nocnym dotykiem...
Nie chciałam już dłużej czekać.

Justin wrócił w sobotę o osiemnastej, byłam akurat w trakcie kąpania naszej córeczki, która pluskała się w wodzie i chlapała na boki. Justin wystraszył mnie, mówiąc głośno księżniczki moje. Uklęknął obok mnie i pocałował w usta, a małą w główkę.

- Golasek się kąpie - mówił do niej dziecięcym głosem

Mała śmiała się cały czas i wpatrywała się w niego. Justin nie pozwolił mi dokończyć kąpieli Natalie.
Sam spłukał jej szampon z włosków i wziął na rączki, zaniósł do nas na łóżko, gdzie czekał wcześniej przygotowany rożek dla małej. Włożył ją do środka i wytarł, mała nie przestawała się śmiać.

Uwielbiała gdy Justin był w pobliżu i zajmował się nią. Wtedy cała uwaga skupiała się właśnie ja jego księżniczce. Razem wyglądali tak słodko.

JUSTIN


Uwielbiam swoją małą córeczkę. Jej śmiech jest taki szczery, ciepły, prawdziwy. Potrafi rozweselić człowieka. Tak jak słodko się wtula, nie umie żadna inna dziewczynka. Jej malutkie pulchne rączki tak położone na moich barkach, rozłożone delikatnie a Ona sama zwinięta w kuleczkę.

Usypiała w mig, nie było szans by leżała dłużej kręcąc się niż pięć, dziesięć, ewentualnie do piętnastu minut, a to tylko w przypadku, gdy była bardzo rozbudzona. Albo długo spała w ciągu dnia.

Nikt nie zrozumie naszego zachwytu córką, wiem, dla innych może to być nudne, ale dla nas, to temat do godzinnych rozmów. Nasza córka przysłoniła nam cały świat, to było w sumie błogosławieństwo, że ją mamy. Nie było dla nas to łatwe.

Całe życie przed nią, nie było ani trochę proste, było raczej...skomplikowane, zmieszane, trudne, ciężkie.
Przecież tak ciężko jest lekko żyć. Tak ciężko jest szybować z kimś kogo się kocha, w tym samym kierunku.


Katherine przyglądała się mi jak owijałem małą w rożek, i zanosiłem do przewijania. Założyłem jej pieluszkę, dałem butelkę i smoczek. Położyłem w łóżeczku, owinąłem kołderką, nakręciłem kołysankę, włączyłem lampkę nocną,  która pokazywała różne kolory, od niebieskiego, poprzez róż do zieleni. Mała uwielbiała się w nią patrzeć i przysłuchiwać się kołysankom jakie leciały. Po chwili spojrzeliśmy razem z Katherine na nią. Przytulała już swojego ulubionego misia, pieluszkę i zasypiała.


Około dwudziestej trzeciej obydwoje położyliśmy się z Kate do łóżka. Pełni energii, nabuzowani, spięci seksualnie. Tej nocy, ponownie stała się między nami magia. Tym razem ładnie z gumeczką, póki co nie chcieliśmy dla Natalie rodzeństwa.

Kate jak zwykle była doskonała. Staraliśmy się zachować spokój, bo przecież niedaleko nas spało nasze serduszko, jednak ostatecznych jęków żadne z nas nie mogło powstrzymać. Ani ja nie pozostałem jej dłużny, ani Ona mi.

Padłem ze zmęczenia, po seksie który trwał około trzech godzin. Katherine też nie była już całkowicie energiczna. Nawet nie wstaliśmy by wziąć prysznic, wiedzieliśmy, że i tam by  mogło do czegoś dojść.
Zasnęliśmy wtuleni w siebie pod ciepłą kołdrą. W nocy około czwartej usłyszałem płacz. Kate przebudziła się i chciała wstać do małej, odmówiłem jej. Powiedziałem, że ja wstanę, a Ona ma spokojnie spać.

Założyłem więc bokserki, umyłem w łazience ręce i poszedłem do swojej małej księżniczki. Gdy podchodziłem płacz znacznie cichł.


KATHERINE

Cieszyłam się, że mam tak opiekuńczego chłopaka przy sobie. Justin wziął Natalie do nas na łóżko i położył ją na środek. Mała miała już tyle energii w sobie. Justin musiał zabawiać ją przez godzinę i dać butelkę  z mlekiem, by spała jeszcze ze trzy godzinki.  I byśmy my choć troszkę się wyspali.

Mała usnęła, Justin jeszcze ją trochę bujał i tulił do siebie.  To był przesłodki widok, mała leżała na brzuchu Justina i spała spokojna. Dopiero około dziewiątej nad ranem, całą naszą trójkę obudził telefon od Scootera - managera Justina, że musi jechać nagrać coś.

Tym razem tutaj, więc będzie wieczorem. Justin dał mi małą do rąk, nakarmiłam ją trochę, dałam smoczek, przebrałam i posadziłam ze mną na łóżko. Tatuś przebierał się, mył włosy, zęby i postawił swoją fryzurkę.
Zjadł na szybko płatki z mlekiem, po czym ucałował nas dwie i pojechał do studia.

Zostałam z małą w domu, dzisiaj miała nas odwiedzić babcia. Tak też się stało, około czternastej przyszła moja mama z pluszakiem dla swojej kochanej wnuczki. Posiedziała z nami kilka godzin, pobawiła swoją wnusię, nakarmiła ją nawet butelką, zjadła z nami obiad, porozmawiała ze mną. I około osiemnastej poszła do domu.

Umyłam małą, przebrałam jej pieluszkę, nakarmiłam do snu mlekiem z piersi. Utuliłam ją, włączyłam kołysankę i lampkę nocną. Wyszłam z pokoju, by mogła spokojnie zasnąć. Ale była dzisiaj zdecydowanie bardziej nerwowa, nie chciała zasnąć. Przewracała się w łóżeczku, z jednego boku na bok.

Mój oddech ponownie stał się płytki. Ciężko mi było nabrać powietrza, poszłam więc do łazienki i wyciągnęłam z szafki swoje tabletki, pech chciał, że akurat rozsypałam wszystkie pigułki. Nie miałam siły nawet ich zbierać. Zostawiłam je na ziemi i przeczołgałam się do pokoju, po czym położyłam się na łóżku. Mała była cicho, melodyjka grała, czułam się bardzo senna.
Zamknęłam oczy...

__________________________________________________________


 TWITTER : https://twitter.com/NewYorkDream_s
INSTAGRAM : http://instagram.com/newyorkdream_s
ASK : http://ask.fm/KatherineAnnGomez
FBL : http://www.photoblog.pl/youbringoutmywildside/162751543/


KOMENTUJCIE! <3 










sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 75

KATHERINE 

Myślałam, że reakcja mojej mamy będzie gorsza, ale o dziwo zaskoczyła mnie pozytywnie. Zbiegła do nas i zaczęła rzucać śniegiem. Przerwało nam moje kuzynostwo. Przyszli do nas i powiedzieli, że czekają pod domem, bo brama się nie otwiera.

Mama oznajmiła o zmianie kodu na bramę wjazdową. I machnęła ręką na nas. Poszła wpuścić naszą rodzinę, ja z Justinem prędko wbiegliśmy na górę i przebraliśmy się. Nie mogli nas przecież zastać w takim stanie. Przebrałam się w białą koszulę z czarnymi wstawkami, i legginsy, by nie opinać zbytnio brzucha na spodniach. Justin zaś założył koszulę w kratkę i luźne spodnie.

Justin złapał mnie za rękę i poprowadził na dół gdzie zebrała się cała rodzina. Justin najwyraźniej wydawał się speszony, ale pogłaskałam go delikatnie po ramieniu by się nie bał. Mojej rodziny nigdy w tak licznym gronie nie widział.

Przedstawiłam go, i opowiedziałam trochę, kim jest, co robi, i oczywiście, że będzie tatą. Wszyscy słysząc te słowa zaczęli się cieszyć jak małe dzieci. Moje kuzynki oczywiście młodsze, znały Justina, z telewizji, i internetu. Uwielbiały go. Każda zrobiła sobie zdjęcie i dostała autograf.

Dziewczynki przez cały dzień były pod wielkim wrażeniem. Słuchały go uważnie, prowadziły dyskusje, każda by najchętniej czymś zabłysnęła, byleby Justin się zakochał. Niestety nic nie wskórały.

Zjedliśmy razem śniadanie, po czym Justin niestety musiał iść. Chciał iść do mamy, żeby sama ze swoją nową rodziną nie była, chciał być częścią tego. Pożegnałam go ciepłym pocałunkiem i przytuleniem.

- Wrócę jeszcze, na kolacji już będę.  Na pewno nie idziesz ze mną?

- Nie mogę, muszę posiedzieć trochę z nimi, długo się nie widzieliśmy. Wiesz co o tym sądzę. Ale mama prosi bym została. Trudno, jakoś sobie dam radę bez Ciebie do wieczora.

- Koło osiemnastej powinienem już być.

- Będę wyczekiwała, kocham Cię.

- Ja Ciebie też - pocałowałam go.

Justin uśmiechnął się i wziął mój samochód. Wyjechał sprzed garażu  i pojechał w kierunku domu swojej mamy. Zamknęłam drzwi. Paparazzi oczywiście znów się kręcili w okół domu, gdzie Justin, tam i paparazzi. Wszystko o dupę rozbić.

Wróciłam do domu i zostałam zasypana pytaniami od moich kuzynek. Jaki Justin jest prywatnie, czy dobrze całuje, jak się poznaliśmy, jaki jest w łóżku - co było przesadą oczywiście, zareagowałam odpowiednio - czy jest taki słodki jak w telewizji, jak się z nim mieszka.

Pytały dosłownie o wszystko co przyniosła im ślina na język. Nie chciało mi się ich słuchać. Już lepiej byłoby mi przebić sobie bębenki  niż słuchać bzdur jakie mówią.  Przewróciłam tylko oczami i poszłam na górę do swojego pokoju. Brzuch zaczął mnie niemiłosiernie boleć, położyłam się na łóżku z nadzieją, że gdy zasnę ból przejdzie.

Myliłam się. Ból się nasilał, ledwo co mogłam się ruszyć, ale byłam na tyle silna, dla siebie i dziecka, że wstałam do łazienki i poszłam wziąć tą cholerną tabletkę na ból. Jak ręką odjął, po dziesięciu minutach całkowicie nie czułam bólu. Położyłam się do łóżka i jeszcze na chwilkę przed przyjściem Justina zasnęłam.


JUSTIN


Dojechałem w końcu do swojego rodzinnego domu. Mama jak zwykle ciepło mnie przywitała, jej mężczyzna także, i dziecko. Mama wpuściła mnie do domu i podzieliła się ze mną opłatkiem.

Zasiadłem z nimi do stołu i zjedliśmy razem obiad. Moja mama opowiedziała mi co ostatnio robiła, gdzie była, jak się czuła. Jej drugie dziecko pokazało mi swoje prezenty z wczoraj, udawałem zainteresowanego. Bo mimo wszystko, lalki nadal mnie nie interesują. Gdy tylko poszła odłożyć swoje prezenty moja mama oznajmiła mi, że mnie Święty także odwiedził.

Po czym podała mi dwa prezenty, pierw kazała otworzyć ten zapakowany w czerwoną paczkę. W środku były nasze zdjęcia i koszulki dla mnie. Ucieszyłem się, bo zapamiętała jakie bym chciał. Drugiego prezentu kompletnie bym się nie spodziewał. Mama dała mi najlepszy prezent jaki mogłem wymarzyć.

Albo i nie, nawet o tym nie marzyłem, to było poza moimi kanonami. Dostałem swój stary pamiętnik... Nie nie pamiętnik, notatnik, coś gdzie wylewałem swoje myśli, piosenki, wspomnienia.
Przytuliłem się do mamy, po czym wyszedłem do swojego starego pokoju, gdzie wisiały koszulki hokejowe.
Wszystko stało takim jak to pozostawiłem kilka lat temu wyjeżdżając.

Usiadłem na swoim łóżku i skupiłem się na wpisach.

Powiedz coś bo poddaję się i pozwalam Ci odejść. Jeśli zechcesz będę tym jedynym dla Ciebie
Przecież podążałbym wszędzie za Tobą. Powiedz coś bo rezygnuję z Ciebie

I czuję się taki mały.To mnie przerosło, nie potrafiłem tego pojąć. Nic nie wiem i nie rozumiem
Potknę się i upadnę, wiem, bo wciąż uczę się kochać. Jak małe dziecko dopiero zaczyna uczyć się chodzić

Powiedz coś bo poddaję się i rezygnuję z Ciebie. Przykro mi, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć
Przecież podążałbym wszędzie za Tobą, powiedz coś bo poddaję się i pozwalam Ci odejść

I przełknę swoją dumę, bo jesteś jedyną, którą kocham
I z Tobą się żegnam

Powiedz coś bo przestaje mi zależeć na Tobie. Przepraszam, nie umiałem do Ciebie dotrzeć
A mogłem podążać dokądkolwiek aby tylko z Tobą, ach, powiedz coś bo poddaję się i pozwalam Ci odejść. 
Powiedz coś bo rezygnuję z Ciebie
Powiedz coś 


Było tego znacznie więcej... Ten wpis akurat wiązał się z dziewczyną. Nie Kate, ale jednak w tamtym okresie dla mnie bardzo ważną jak widać.

Pewnie gdybym wtedy nie wyjechał, nie miałbym tego co mam dzisiaj. Możliwe, że nigdy bym się z Katherine nie spotkał, nigdy bym jej nie poznał, nie chciałbym się ożenić...

Wpisy były dość stare więc nic takiego nie oznaczały. Już... Chociaż to było całe moje życie na papierze. Wszystko co zdarzyło się przed wyjazdem. Tak Katherine  mogłaby się dowiedzieć kim jestem. Sam nie wiem czy to byłoby dobre czy raczej masakryczne.

Wszystkie imprezy, dziewczyny, seks opisany w jednym notatniku... To mogłoby ją zabić, widząc, że codziennie miałem inną. Ale przecież nie liczy się to co było, lecz to co jest, prawda?
Może powinienem jej pokazać? A co jeśli to znów zniszczy nasz związek?

Nie wiedziałem co zrobić, chciałem jej pokazać, ale wiem jaka jest, wszystko by wzięła do siebie. Ten czas co teraz mamy nie może być zachwiany. Nie możemy teraz zniszczyć tego co tak długo budowaliśmy. Postanowiłem zawieźć swój pamiętnik do swojego domu i dopiero pojechać do Kate.

Kilka miesięcy później. 

Wszystko nam się tak doskonale układa, niebawem rodzi się nasza córka. Jesteśmy w trakcie przemyśleń jakby ją nazwać. Myślałem o Emily, Tifanny, Natalie. Wszystkie trzy brzmią podobnie, ale jednak są zupełnie inne. Postanowiliśmy z Katherine, że będziemy wymieniać imiona po urodzeniu się małej.
I to na które zareaguje, te otrzyma.

Kate dokładnie o trzeciej nad ranem zaczęła rodzić. Zawiozłem ją do najbliższego szpitala, gdzie od razu została przyjęta, jej mama przyjechała z popakowanymi wcześniej rzeczami. I kilkoma ubrankami dla dziecka, babcia - znaczy mama Katherine - była przygotowana  na to już od dwóch tygodni.

Kupiła z nami wszystko, ale niestety załamała ją wiadomość, że Katherine, mała i ja, zamieszkamy w moim domu a nie z nimi. Ostrzegała mnie przed wszystkim, powiedziała co powinienem a czego nie mogę.
Wiem, że przestrzegała mnie dla naszego dobra.

Weszliśmy do sali gdzie była Kate, dali jej znieczulenie i oznajmili, że dziecko niebawem będzie z nami. Dopiero wtedy poczułem presję i to jak się denerwuje. Złapałem Katherine za rękę i pocałowałem w czoło.
Była dzielna, wiedziała, że ma dwie opcje do wyboru, i mogła albo urodzić przez cesarkę albo naturalnie.

Wszyscy mówili, że cesarskie dla niej będzie bezpieczniejsze, ale uparła się przy naturalnym. Skoro tak chce, to niech tak będzie. Lekarka sprawdziła rozwarcie Kate, które było już najszersze. Tak więc zaczął się poród naszej księżniczki.

Kate parła i parła. Trzymałem ją za rękę, czułem wszystko jak na sobie, tak mocno ściskała moją dłoń.  Dobre dwie godziny później pojawiła się na świecie moja córeczka. W oczach pojawiły mi się łzy, była taka idealna, taka mała. Miała ciemne włoski na głowie, miała 2800 wagi, i 50 cm. Pozwolono mi odciąć pępowinę. Po czym zabrano małą do opłukania i sprawdzenia wszystkich parametrów.

Pocałowałem Katherine i pogratulowałem jej, że była taka dzielna tego nigdy bym się nie spodziewał. Wiem jaki to musiał być ból i zmęczenie. Po chwili podano nam małą. Aniołek! Cichutko leżała na rękach Kate, i co chwila otwierała oczka by sprawdzać czy jesteśmy.

Wsłuchiwała się w bicie serca swojej mamusi.

- To co wybieramy imię? - zapytałem

- Tak, już.

Katherine przytuliła małą i przełożyła na swoje ramie, lekko podtrzymując pod główką, plecami i pupcią.
Po czym zaczęła wymieniać wszystkie imiona jakie były możliwe.

- Megan, Andrea, Emily, Natalie...

I w tym właśnie momencie mała uśmiechnęła się do nas. Najpiękniejszy uśmiech pod słońcem, najśliczniejsza buźka. Od dzisiaj w naszym domu zagości nowa księżniczka, Natalie.

____________________________________________

I jak 75?  Przyspieszam akcję, to konieczność.


 TWITTER : https://twitter.com/NewYorkDream_s
INSTAGRAM : http://instagram.com/newyorkdream_s
ASK : http://ask.fm/KatherineAnnGomez



KOMENTUJCIE! <3