JUSTIN
Wróciłem do domu całkowicie zrezygnowany. Jakby coś ze mnie uciekło, jakbym coś stracił. Wiem,że gdy powiem o tym Kate, to wścieknie się, ale nie potrafiłbym przed nią nic ukrywać. Oczywiście, nie powiem Chanel gdzie i po co jadę, wkurzyłaby się,a mam dość awantur. Usiadłem na kanapę, a Chanel jak gdyby nigdy nic pocałowała mnie w polik i wymusiła mój uśmiech. Odwzajemniła go i poszła na górę. Zostałem sam, miałem okazję pomyśleć, odrobinkę. Chwilę później przyszedł do mnie Shadow i powiedział
- Tato czy dzisiaj jest ten dzień?
- Jaki synku?
- Mama dzisiaj ?
- Ach, tak. Dzisiaj poznasz, znaczy zobaczysz mamusię. Ona też już się pewnie nie może doczekać.
- Na którą idziemy?
- Na dwunastą.
- To ile jeszcze czasu?
- Trochę , połóż się jeszcze.
- Już nie chce.
- To co chcesz?
- Chce do mamy.
- Niedługo skarbie. To może teraz Ci zrobię śniadanie i pójdziemy popływać?
- Tak! - krzyknął zadowolony
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy popływać, Shadow założył swoje pływaczki i w oponie wszedł na brzeg basenu. Ja wszedłem pierwszy i złapałem go za rączki by mógł swobodnie pływać. Śmiał się jak zawsze. Uwielbiałem go w tym stanie ,gdy nie myślał o niczym innym prócz dobrej zabawy. Śmiał się cały czas, nie myślał o żadnym smutku. Dobijała jedenasta, a my wciąż pluskaliśmy się w basenie gdy Shadow krzyknął.
- Tato, zaraz idziemy do mamy!
- Ćśś skarbie. Nie krzycz tak, i przede wszystkim nie mów Chanel.
- Dlaczego nie?
- Zdenerwowałaby się,a tego nie chcemy ,prawda?
- No tak - powiedział szeptem - To chodź!
Wyszedłem z basenu niosąc go na rękach , zaniosłem do pokoju i przygotowałem mu rzeczy na wyjście. Jakąś małą koszulę w czarno białą kratkę, koszulkę, spodnie rurki, i adidasy. Przypominał mnie, w odrobinę mniejszym wydaniu. Psiknąłem go dezodorantem tak jak chciał , i sam poszedłem się ubrać. Założyłem na siebie baseballówkę , koszulkę i luźne spodnie, a do tego vansy. Poszedłem do Shadow, stanąłem przy drzwiach i podsłuchałem jak coś mówi. Zbliżyłem się odrobinkę i usłyszałem.
Mamusiu, proszę to dla Ciebie ten kwiatek. Bardzo za Tobą tęskniłem. Przytulisz mnie?
Uśmiechnąłem się do siebie a w oczach pojawiły mi się drobne krople łez. Wszedłem do pokoju, Shadow lekko się zląkł. Przeprosiłem go i zapytałem czy idziemy, zgodził się. Zeszliśmy razem na dół.
- Gdzie się wybieracie? - zapytała Chanel
- Na spacer, chcemy odwiedzić też dziadków.
- Mam iść z Wami?
- Nie, odpoczywaj po bezsennej nocy.
Ucałowałem ją w głowę i w usta i uśmiechnąłem się, Shadow jej pomachał i pobiegł do samochodu.
- Justin - powiedziała Chanel
- Tak?
- Gdzie na prawdę jedziesz?
- Do moich rodziców.
- Przysięgasz?
- Tak ,skarbie. Nie byłbym w stanie Cię okłamać, sama z resztą wiesz.
- Przepraszam, masz rację.
- Hej ,mała. Kocham Cię - dodałem
- Też Cię kocham - uśmiechnęła się - Nie zatrzymuje Cię już, jedź.
- Będziemy niebawem.
- Dobrze, pa.
Tak, zaczęło we mnie rosnąć poczucie winy. Nie chciałem skłamać, ale to było dla dobra Shadow, nie chciałem ,żeby Chanel była zazdrosna o Kate. W końcu nic nas nie łączy. Prócz dziecka i opieki nad nim, już nic. Okłamanie Chanel było złe, tak jestem tego świadom. Ale innego wyjścia z tej sytuacji nie widziałem. Wsadziłem Shadow do fotelika i wsiadłem na swoje miejsce kierowcy. Włożyłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem samochód. Shadow w rączkach trzymał swoją pieluszkę a w ustach wciąż ssał smoczek. Wyjechaliśmy spod domu i pojechaliśmy wpierw do kwiaciarni. Kupiłem jedną czerwoną różyczkę, którą Shadow da swojej mamie. Wsiedliśmy ponownie do auta i ruszyliśmy na plażę.
- Tato - zaczął Shadow - Jak długo byłeś z moją mamą?
- Oj kochanie, rok? Potem rok byliśmy małżeństwem.
- Czemu już nie jesteście?
- Bo mamusia wyjechała, i tak zdecydował sąd.
- Ale kochasz ją?
Zamyśliłem się na chwilę. Kocham czy nie kocham? Sam już nie wiem co czuję. To wszystko jest jak kołowrotek w głowie, nie wiem jak sobie ze wszystkim poradzić. Nie wiem czy chcę sobie poradzić. Zawsze wszystko można skrócić.
- Dojechaliśmy synku.
Urwałem temat, nie potrafiłem mu odpowiedzieć, był mądry, czasem potrafił dorównać niektórym znanym ludziom z "wykształceniem". Na twarzy małego pojawił się ogromny uśmiech.
- Tak, za chwilę zobaczysz mamusie.
Dojechaliśmy na miejsce, Shadow czekał spokojnie ,aż go odepnę. Podszedłem od jego strony. Widziałem czekającą Kate. Shadow nie wiedział jeszcze ,że to Ona. Wiedział,że jest piękna,ale nie ,żeby aż tak.
Wyciągnąłem go z fotelika i wysadziłem z auta. Mały rozejrzał się na boki i przed siebie. Pociągnął mnie za rękaw, schyliłem się do niego.
- Czy to ta piękna Pani to moja mamusia?
- Ta po drugiej stronie chodnika,tak to Ona.
- Mamo! - krzyknął Shadow i chciał ruszać w jej stronę - Zapomniałem kwiatka ,tato.
Wyciągnąłem z samochodu różę i podałem ją Shadow. Chwycił ją w swoje małe rączki i podbiegł do Katherine. Uniosła go i przytuliła do siebie. Z jej oczu zaczęły sączyć się łzy. Mały wyciągnął przed siebie rączkę i podał jej różyczkę.
- Proszę,to dla Ciebie - zawahał się - Mamo.
KATHERINE
W tym momencie czułam się tak cudownie. Odzyskałam dziecko, to teraz było dla mnie najważniejsze. Przytuliłam go mocno do siebie, Shadow rozłożył swoje małe rączki i także się we mnie wtulił. Po czym odchylił się lekko i podał mi różyczkę nazywając mnie mamą. To był miód na moje serce. Na samą myśl uśmiecham się. Odstawiłam małego na ziemię i ukucnęłam do niego.
- Tęskniłeś za mamą ,skarbie?
- Bardzo.
Shadow znów wyciągnął łapki i przytulił się do mnie. Rozmowa i okazywanie gestów szło nam tak prosto, że niemal zapomniałam o czterech latach rozłąki. Shadow, ja i Justin przeszliśmy na plażę. Justin rozłożył koc i wskazał nam miejsca na których mieliśmy usiąść. W przeciągu dwóch godzin dowiedziałam się co zdarzyło się przez całe cztery lata gdy mnie nie było. Shadow rozmawiał wciąż,ze mną. Mój mądry chłopczyk.
- Mamo,zabierzesz mnie dzisiaj do siebie?
- Oczywiście skarbie. Jeśli tata się zgodzi.
- Tato ,mogę?
- Możesz. Wieczorem podrzucę Ci ubrania.
- Ok - odpowiedziałam od niechcenia.
Tak wciąż byłam na niego zła. Zniknął mi sprzed oczu, obiecałam ,że nie będę za nim tęsknić.
- Ty i ja ,jesteśmy w tym tak długo. Ciągle płonę najmocniejszym ogniem. Ty i ja ciągle wiemy jak rozmawiać? Wiemy jak iść tą drogą. Czasami czuję się jakby świat sprzysiągł się przeciwko mnie. Dźwięk Twojego głosu,skarbie, ratuje mnie. Kiedy jesteśmy razem czuje się taki niepokonany. Bo to świat jest przeciwko nam, Ty i ja przeciwko światu. Słuchasz tych słów? Wiesz,że zniesiemy wszystko. Nie wyobrażam sobie dnia,gdy nie złapałbym Cię jak upadasz.
- Zamknij się już - skomentowałam go.
Justin opuścił głowę , i złapał mnie za rękę, w mgnieniu oka zabrałam ją.
- Nie dotykaj mnie.
- Kate - próbował złapać moją dłoń
- Nie dotykaj! Rozumiesz? Miałeś okazję ,choćby mnie przytulić. A Ty tak chłodno mnie potraktowałeś. Zachowałeś się jak skurwysyn. Wiesz co mnie spotkało, a tu nagle kolejna zima życia, z Twojej strony. Stałeś się zimny, wybudowałeś mur w okół siebie. Nie dasz się nikomu prócz Chanel zbliżyć. Ja nie zamierzam go zburzyć. Mnie już nie dotyczysz, sam powiedziałeś. Łączy nas tylko Shadow.
- Spaliłem Twoje zdjęcie - oznajmił spokojnie i cicho
- Co?
- Słyszałaś mnie.
- Jak mogłeś spalić moje zdjęcie? Każde jest niepowtarzalne, mam nadzieję ,że masz kopię, albo Cię zabije.
- Gdzieś na pewno jest.
- Znajdź je, albo pożałujesz. Budzisz moją dziką stronę. Oj będę złą dziewczynką.
- Kate - powiedział seksownie
- Nie, to na mnie już nie działa. Skończ. Nie mogę wrócić do tego co było.
Justin zamilkł na chwilę. Odwróciłam wzrok.
- To co Shadow ,idziemy do domu? - zapytałam
- Tak, już się wybawiłem, zrobiłem babki z piasku.
- Bardzo ładne - uśmiechnęłam się - Żegnaj Justin.
Shadow ucałował Justina wymuszając jego uśmiech i pomachał mu. Złapałam go za rękę i poszliśmy do samochodu.
- Justin
- Tak?
- Dasz nam fotelik ?
- Pewnie
Justin wstał i otrzepał ze swoich spodni pozostałości piasku. Podeszliśmy do jego auta, wyciągnął fotelik i zamontował w moim samochodzie.
- Możesz ten zatrzymać, w piwnicy mam jeszcze jeden.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i oblizałam usta koniuszkiem języka
Justin spojrzał na mnie lekko rozochocony. Wiem jak wtedy wygląda. Dość często to kiedyś widziałam.
Usadziliśmy razem Shadow w samochodzie. Nasze dłonie mimowolnie się zetknęły. Poczułam znów ciepło jego rąk. Nie nie mogłam się powstrzymać. Uśmiechnęłam się i musnęłam go w polik.
- Dziękuję za pomoc. Do zobaczenia.
- Ta, do zobaczenia.
Wsiadłam do samochodu. I spojrzałam przed siebie. Chwyciłam kierownicę w dłonie i rozejrzałam się. Justin poszedł do swojego samochodu. Na dworze zaczęło padać. Mieliśmy szczęście ,że deszcz nas nie złapał. Położyłam na chwile głowę na kierownicę i odwróciłam ją lekko. Natychmiastowo otrząsnęłam się przez widok w oknie. Otworzyłam je
- Justin, co chcesz?
- Tu masz misia Shadow, żeby nie tęsknił. Wieczorem przywiozę Ci rzeczy dla niego.
- Dobrze, idź już a nie mokniesz.
- Wyjdź do mnie na chwilę.
- Zmoknę.
- Wyjdź.
Nie opierałam się, Shadow lekko usypiał. Wysiadłam bezszelestnie.
- Co jeszcze ode mnie możesz chcieć.
- Tego.
Justin pochylił się do mnie i musnął moje wargi tak jak kiedyś. Rozbudził je, ale tak tego mi brakowało.
Nie damy się złamać. Bo oboje wciąż wierzymy w to co mamy. I wiemy czego potrzebujemy. Robimy coś dobrego ?
- Nikt nie sprawi ,że poczuję się tak jak przy Tobie ,Kate - dodał
Cicho tylko mruknęłam. Justin odwrócił się i odszedł do swojego samochodu. Wsiadłam ponownie do siebie i odjechałam do domu. Teraz jeszcze bardziej się zestresowałam. Nie wiedziałam co Justin może zrobić wieczorem. Odpaliłam samochód i odjechałam. W domu, wszyscy powitali Shadow serdecznie. Był tu ponoć częstym gościem ,gdy ja rzekomo umarłam.
- Ale zmokliście - powiedziała mama - Przebierzcie się. Shadow ,ubrania masz w szafce na górze,wiesz z resztą sam gdzie.
- Tak babciu.
- Masz tu ubrania synku ? - przykucnęłam do niego
- Mam.
- To tatuś nie musi Ci ich przywozić ?
- Nie.
- Czemu wcześniej nie mówiłeś?
- Tata i Ty się pogodzicie.
- Skarbie, tatuś ma już druga kobietę. A kochając jednocześnie dwie osoby ,wybiera tą drugą, bo jeśli na prawdę kochałby tę pierwszą to nie zakochałby się w drugiej. A Chanel była druga, więc kocha ją mocniej.
- Tata nie kocha.
- Kocha, uwierz mi synku, kocha ją. Mniej niż Ciebie ,ale kocha.
Ucałowałam Shadow w główkę, ten pobiegł na górę i wyjął z szafki ubrania.
- Mamo, pomożesz mi się ubrać?
- Już idę skarbie.
Poszłam za nim na górę i ubrałam mu koszulkę w roboty i luźniejsze spodnie,by mógł swobodnie biegać.
Shadow zbiegł na dół do mojej mamy, ja zaś poszłam się przebrać. Po dziesięciu minutach zeszłam na dół z telefonem w dłoni. Włączyłam wiadomości i napisałam SMS do Justina
- Nie przyjeżdżaj, Shadow ma tu ubrania. Miłej nocy.
W końcu nastał wieczór. Moi rodzice wyszli świętować swoją rocznicę ,a my z Shadow oglądaliśmy bajki jedząc popcorn.
- Mamo, kochasz jeszcze tatę?
- Hm, kochać... Shadow, miłość nigdy nie ustaje. Ale można po prostu przyzwyczaić się do tego co jest.
- Tata też Cię kocha.
Mój mądry synek, zawsze wie co powiedzieć. Shadow ułożył się wygodnie na moich nogach i oglądając bajkę zasnął. Spoglądałam na niego co chwila jak śpi spokojnym snem. W końcu gdy wiedziałam,że zasnął na dobre, zaniosłam go do swojej sypialni, położyłam na łóżko ,na sam środek,by nie osunął się i nie spadł.
Ucałowałam go w głowę i przygasiłam lekko światło. Wyszłam z pokoju nie domykając do końca drzwi,by nie trzasnąć. Zeszłam na dół i posprzątałam cały bałagan po naszej wojnie na poduszki. Wyłączyłam TV i zaczęłam zbierać popcorn. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Wstałam i cicho na opuszkach palców podeszłam do drzwi. Spojrzałam przez wizjer i speszyłam się. Co On mógł o tej porze chcieć?
Otworzyłam drzwi.
- Co Ty tu robisz? O tej godzinie?
- Byłem w okolicy.
Złożył na moich ustach pocałunek.
- Musiałem przyjść, za długo się nie widzieliśmy - dodał
- Nie jestem sama - oznajmiłam
- A z kim? - spojrzał zdziwiony
________________________________________________________________________________
I jak kochani 4 rozdział?
Mam nadzieję,że Wam się spodoba! <3
KOMENTUJCIE <3
Zapraszam na moje aukcje , wspomóżcie mnie muszę uzbierać pieniążki na wydanie części 1 jako "brudnopisu" wstępnego szkicu : http://www.vinted.pl/members/170356-1ststeptoforever
środa, 31 lipca 2013
poniedziałek, 29 lipca 2013
Rozdział 3
KATHERINE
Nastał w końcu ranek, całą noc spędziłam siedząc na parapecie przy oknie. Myślałam o tym co było,co nam się przydarzyło , co zrobiliśmy. I o tym kim się staliśmy. Co między nami jest nie tak, a co jest plusem. Postanowiłam dać Justinowi spokój. Ciężko mi przyznać, ale muszę się pogodzić z tym ,że nie będziemy już razem i ,że wybrał inną. Chciałabym ,żeby ten związek chociaż zakończył się pozytywnie,żebyśmy zachowali się na tyle dorośle by pokazać Shadow ,że potrafimy żyć w zgodzie. Postanowiłam także zrobić coś ze swoim życiem... Nie chciałam stać w miejscu. Musiałam ruszyć z karierą. Dalszą karierą. Moja pozostała w tyle gdy mnie porwano. Gdy przypomnę sobie ten dzień, przechodzą mnie dreszcze, czuje wstręt do samej siebie. Miałam dość ciągłych gwałtów, wykorzystywania, obmacywania, sprzedawania co rusz to nowym mężczyznom. Miałam dość, teraz gdybym mogła zabiłabym każdego z nich. Każdy z nich zasłużył na to co ja. Gdybym tylko mogła sprawiłabym ,że każdy z nich byłby gwałcony, bity każdego dnia. Moje rany na plecach ,kolanach, udach, czy też dłoniach nigdy nie zejdą. Nigdy nie zmyje z siebie ich zapachu,nigdy nie będę tą samą osobą co kiedyś. Wiem,że nie zbliżę się do żadnego faceta , nigdy już tak bardzo. Najbliższym mi był Justin ,ale cóż, ludzie i stany się zmieniają. Będąc cały czas sama w pokoju, gdy zaczęłam myśleć ,rozmyślać, kontemplować nieświadomie chodziłam po pokoju. Przemieszczałam się po nim całym ,siadając gdzie popadnie. Dźwięk zegara mnie dobijał, słychać było każdą mijającą sekundę, minutę i godzinę. Tak długo wytrzymałam, spałam całkiem sama. Boże, jak ja za Tobą tęsknię. Wisiałam na telefonie, a teraz muszę spać całkiem sama. Tak pragnę Cię pocałować... Wszyscy czekamy zbyt długo , och kochany,na co czekasz tak długo? Przyjdziesz wreszcie? Przyjdź! Tak miałam chęć to wykrzyczeć Justinowi, nie mogę się od tak wyzbyć uczucia do niego, po prostu nie mogę...
Spacerowałam nocą po Central Parku, śpiewając po zmroku ,ludzie myśleli ,że zwariowałam, potykałam się o własne stopy, włócząc się ulicą. Czasami chcę powiedzieć sama sobie, czasami mówię, nie będę za Tobą tęsknić skarbie. Chyba okłamuję samą siebie ,to tylko Ty - nikt więcej. Przysłoniłeś mi rzeczywistość, zmarnowałeś czas. Nie! Nie będę za Tobą tęsknić.
JUSTIN
- Czemu nie śpisz skarbie?
- Myślałem, myślę... Nie mogłem zasnąć.
- Myślałeś o niej?
- Żebyś wiedziała jak długo. Nawet Shadow zanim go przeniosłem rozmawiał ze mną o niej.
- Słyszałam, nie chciałam Wam przerywać. Dobrze,że wyjaśniasz mu sytuację.
- Nie gniewasz się za to co mu powiedziałem?
- Nie, nawet jestem wdzięczna, nie jestem aż tak gotowa na wychowanie dziecka.
- Mam nadzieję,że rozumiesz,że to pojawienie się Kate - westchnąłem - I to ,że odwiedzać będzie małego,albo mi go przywozić, nie zagraża Twojej pozycji ?
- Wiem Justin,ale mam prośbę.
- Jaką ? - spojrzałem na Chanel
- Wiem,że nie powinnam tego wymagać, ale chcę,żebyś ograniczył z nią kontakt do minimum.
- Chanel, nie zrobisz tego.
- Owszem, muszę. Chcę chronić nasz związek.
- Chanel, kamienie jakie ze sobą noszę ,każdy kamień to historia, która mnie obciąża. Ostre jak marmur, te kamienie trzymają mnie przy ziemi ,wszystkie te doświadczenia trzymają mnie przy ziemi.
- Zrobisz coś ze mną?
- Co?
- Pozwól - Chanel wstała z łóżka i wyciągnęła do mnie rękę
Chanel wyszła ze mną na taras i kazała zaczekać w tym miejscu w którym stoję. Sama poszła do domu. Ja zaś spojrzałem na plażę, miałem piękny widok. Nasza plaża... Z tego wszystkiego co się dzieje dzisiaj ,nie wiesz czy przychodzisz czy odchodzisz. Ale myślisz,że jesteś na właściwej drodze. Życie wzdłuż podszewki lustra nie rozbija się. Patrzysz na mnie a ja patrzę poprzez Ciebie... Widzę krew w Twoich oczach, widzę skrywaną miłość.. skrywaną. Widzę ból ukryty w dumie ,widzę,że nie jesteś usatysfakcjonowana , i nie widzę nikogo innego. Widzę tylko siebie. Byłaś moją jedyną przyjaciółką, a przyjaciel to największy skarb.
Widzę poczucie winy pod wstydem, widzę Twoją duszę poprzez otwarty ból. Dostrzegam blizny na Twoim ciele, o wiele więcej jest w Twoim sercu. Widzę świadomość, widzę wiadomość.
- Justin - powiedziała cicho Chanel wiedząc ,że myślę - Możemy to zrobić?
- Co masz na myśli mówiąc to ? - zagryzłem wargę
- Nie to ,co Ty myślisz - zaśmiała się
Chanel trzymała w dłoni zdjęcie Kate a w drugiej zapalniczkę. Spojrzałem na nią z rodzącą się złością w oczach. Chanel podeszła do mnie i ucałowała mnie w bark. Zdusiła złość w zarodku.
- Co chcesz zrobić?
- Pozbyć się jej z naszego związku.
- Przecież jej w nim nie ma.
- Symbolicznie Justin. Zrobisz to dla mnie? Proszę. Udowodnij ,że mnie kochasz i ,że z nią koniec.
- Chanel - powiedziałem błagalnie
- Nie musimy się o nic martwić. Podświetlimy ją niczym gwiazdy wśród ludzkości, zapal zapałkę,dając miłość. Niech zapłonie.
- Muszę?
- Udowodnij miłość, Justin.
- Nie wolisz w inny sposób, kupię Ci pierścionek, kwiaty, zabiorę do restauracji, na zakupy,co zechcesz.
- Justin, mam rozumieć, że pozbycie się jej jest zbyt wielkim poświęceniem? Ja nie chcę Cię zmuszać, ale zrób to dla mnie,to tylko zdjęcie, symbolicznie, proszę - powiedziała załamując głos
- Zgoda. Tylko jedno - zaznaczyłem
Chanel wyciągnęła przed siebie ręce podając mi zdjęcie i zapalniczkę. Wziąłem je w dłonie i rozpaliłem ogień zapalniczki. Niech zapłonie... Przyłożyłem płomień do kącika zdjęcia Katherine, była na nim uśmiechnięta, musiałem to zrobić. Zdjęcie zapłonęło, chciałem dmuchnąć i zdusić ogień, ale nie było już odwrotu, gdy zdjęcie całe zaczęło się żarzyć upuściłem je i wzniosło się ku niebu. Zauważyłem ,że powoli nastaje dzień, a ja ani minuty nie spędziłem na śnie. Zdjęcie Kate zaczęło opadać na ziemię, został z niego sam pył,który rozdmuchał wiatr. Na wszelkie możliwe strony.
- Dziękuję - powiedziała uśmiechnięta Chanel
- Nie ma sprawy - dodałem zrezygnowany
KATHERINE
To wszystko do tego się sprowadza.Tęsknię za Twoimi porannymi pocałunkami. Nie będę kłamać,czuję to, teraz Cię nie ma, a ja tęsknię za tym wszystkim. Teraz gdybyśmy nie spali ,siedziałabym wtulona w Twoje rozgrzane ciało. Jestem głupia - muszę to przyznać. Za dużo tego jest,by to znieść. Nie mam już nic więcej do powiedzenia, mam nadzieję ,że tylko Twoje serce to słyszy. Nie żyję życiem,jeśli nie ma Ciebie przy mnie. Była już czwarta nad ranem a do głowy przychodziły mi coraz to nowsze teksty. Zaczęłam je wszystkie spisywać w swoim notatniku, gdzie wcześniej także powstały teksty. Miałam już kilka piosenek. Teraz doszła nowa. Konkretnie, o miłości, o jej stracie, można tak powiedzieć. Wyszłam cicho na opuszkach palców ze swojego pokoju i poszłam do studia ,które kiedyś tata zbudował nam w piwnicy,jak bawiłyśmy się z Casie w piosenkarki, to teraz zostało. Fakt ,piwnice źle mi się kojarzą, są małe ,wilgotne, i musisz je dzielić z kilkunastoma innymi kobietami, to nie przyjemne. Koszmarne wspomnienie,ale przełamałam się. Wiedziałam,że moja jest przytulna, nigdy nic złego się w niej nie stało. Otworzyłam drzwi i zaświeciłam światłem. I zeszłam na dół, tak, tutaj zawsze było bezpiecznie, obok studia ,jest wielki kominek,gdzie zimą się wszyscy zbieraliśmy na święta. Uwielbiałam tutaj być, te zapachy, rodzina, On.
Wzięłam swoje kartki z tekstem i zaczęłam nucić każdą z linijek , w komputerze wbiłam każdy rytm, byłam gotowa. Mogłam wejść do studia nagrywać. Było dźwiękoszczelne, więc nikt poza mną nie zobaczy efektu mojej pracy. Zaczęłam śpiewać. Skończyłam po kilku godzinach nagrywanie, wyszły z tego trzy piosenki. Bardzo mi się podobały. Trafiały do mojego serca, w samo sedno.
Szczęśliwe czasy migają przez moje myśli. Oboje mówimy,że to koniec i ja wierze,że to ten czas. Ukrywam cały ten ból,pozwolę mu grać całą noc smutną serenadę. Cała miłość jaką stworzyliśmy odnajdźmy ją, pozwólmy jej grać. Nie żałuję tego czego nie zapomnę, wspomnienia i Twój numer, są wszystkim co mi pozostało. Choć wiem,że jeszcze się z Ciebie nie wyleczyłam. Wiem,że oboje jesteśmy winni, nie mogę uwierzyć,że nie walczyłeś o mnie bardziej.
Słuchając tych słów spojrzałam na zegarek, była już ósma rano. Wypaliłam płytkę z demo by dostarczyć ją Kim. Poszłam na górę i ubrałam się , wymalowałam się lekko i zeszłam na śniadanie. Przy stole siedziała już moja mama , tata był w pracy.
- O ,dzień dobry.
- Hej mamo
- Co tak wcześnie na nogach?
- W ogóle nie spałam. Musiałam pomyśleć.
- To przez nas? Wybacz nie chciałyśmy
- Mamo - starałam się przerwać
- Musiałam napisać
- Mamo
- Mam nadzieję,że nie masz mi tego za złe.
- Mamo! Cicho bądź. Jest za wcześnie na takie wywody. Nie mam nic nikomu za złe, w tej rodzinie oczywiście.
- Co się wczoraj stało?
- Byłam po prostu załamana, tyle. Minęło mi już.
- Co tam masz? - wskazała na dłoń w której miałam płytę.
- Muszę to dostarczyć Kim.
- To do zobaczenia.
Wyszłam z domu i wsiadłam do swojego auta. Boże ,jak ja długo w nim nie siedziałam. Jak długo mnie tu nie było. Zajrzałam w schowek, uśmiechnęłam się sama do siebie, to co zobaczyłam było miłe, słodkie ,kochane, zbyteczne? Wyciągnęłam zdjęcie ,zrobiliśmy je w Aqua parku, gdy byłam w pierwszym miesiącu ciąży, nawet nie wiedziałam jak podobna byłam do zabawki na tym zdjęciu. Powinnam zniszczyć każde zdjęcie na którym jestem szczęśliwa, a On cholernie seksowny. Wyrzuciłam zdjęcie przez okno i odjechałam z podjazdu. Po około godzinie byłam już w gabinecie u Kim i słuchałyśmy płyty.
- To jest na prawdę świetne! To będzie hit, Kate. Skąd miałaś tyle pomysłów?
- Powiedzmy,że napisałam to z życia.
- Czy On... - przerwała
- Tak przyczynił się do tego. Posłuchaj do końca i wyślij gdzie możesz. Teraz muszę uciekać do synka.
- Z przyjemnością.
Wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi ,chwyciłam za klamkę.
- Kate - zaczęła Kim - Powodzenia. Wierzę w Ciebie
- Dziękuję.
Wyszłam z gabinetu. Idąc korytarzem tak wiele myśli przemknęło przez moją głowę. Szłam powoli, nie spieszyłam się, w mojej głowie powstało milion różnych wyobrażeń, o nas. Co by było gdyby... Gdybym nie poleciała. Gdybym nie wsiadła do tego samolotu. Wszystko byłoby dzisiaj inne...
Około dwunastej spotkałam się z Justinem na plaży. Czekałam na niego przy wejściu szóstym, gdzie nigdy nikt prawie nie wchodzi. Zawsze tamtędy szliśmy, to była bezpieczna opcja bez paparazzich, wychodziło się na taką małą plażę. Wyglądała jakby była prywatna ,ale nią nie była, zawsze było może z pięciu ludzi. Więc była idealnym miejscem, niby małym rajem. Czekałam zdenerwowana, czułam jak żołądek podchodził mi do gardła, zaraz miałam zobaczyć swojego małego synka. Moje serce jakby ktoś ścisnął. To było na prawdę stresujące. W końcu zobaczyłam podjeżdżający czarny samochód a z niego wysiadł Justin, przeszedł na drugą stronę i wyciągnął Shadow z auta. Mój oddech stał się cięższy, bałam się, mimo,że to był mój synek, bałam się. W końcu na asfalcie stanęły małe nóżki, Shadow miał w buzi smoczek a w rączce pieluszkę. Wyglądało o uroczo. W moich oczach pojawiły się łzy, tyle straciłam... Tym razem były to łzy szczęścia. Shadow pociągnął Justina za rękaw od bluzy, Justin uchylił się do niego. Shadow spytał o coś Justina i wskazał na mnie. Na ich twarzach pojawił się uśmiech. Justin przytaknął
- Mamo! - krzyknął Shadow i zaczął biec w moim kierunku
_______________________________________________________________________________
I jak kochani z rozdziałem 3 ? :)
Mam nadzieję,że się podoba! <3
KOMENTUJCIE <3
zapraszam na moje aukcje : http://www.vinted.pl/member/item/my_list/170356
Nastał w końcu ranek, całą noc spędziłam siedząc na parapecie przy oknie. Myślałam o tym co było,co nam się przydarzyło , co zrobiliśmy. I o tym kim się staliśmy. Co między nami jest nie tak, a co jest plusem. Postanowiłam dać Justinowi spokój. Ciężko mi przyznać, ale muszę się pogodzić z tym ,że nie będziemy już razem i ,że wybrał inną. Chciałabym ,żeby ten związek chociaż zakończył się pozytywnie,żebyśmy zachowali się na tyle dorośle by pokazać Shadow ,że potrafimy żyć w zgodzie. Postanowiłam także zrobić coś ze swoim życiem... Nie chciałam stać w miejscu. Musiałam ruszyć z karierą. Dalszą karierą. Moja pozostała w tyle gdy mnie porwano. Gdy przypomnę sobie ten dzień, przechodzą mnie dreszcze, czuje wstręt do samej siebie. Miałam dość ciągłych gwałtów, wykorzystywania, obmacywania, sprzedawania co rusz to nowym mężczyznom. Miałam dość, teraz gdybym mogła zabiłabym każdego z nich. Każdy z nich zasłużył na to co ja. Gdybym tylko mogła sprawiłabym ,że każdy z nich byłby gwałcony, bity każdego dnia. Moje rany na plecach ,kolanach, udach, czy też dłoniach nigdy nie zejdą. Nigdy nie zmyje z siebie ich zapachu,nigdy nie będę tą samą osobą co kiedyś. Wiem,że nie zbliżę się do żadnego faceta , nigdy już tak bardzo. Najbliższym mi był Justin ,ale cóż, ludzie i stany się zmieniają. Będąc cały czas sama w pokoju, gdy zaczęłam myśleć ,rozmyślać, kontemplować nieświadomie chodziłam po pokoju. Przemieszczałam się po nim całym ,siadając gdzie popadnie. Dźwięk zegara mnie dobijał, słychać było każdą mijającą sekundę, minutę i godzinę. Tak długo wytrzymałam, spałam całkiem sama. Boże, jak ja za Tobą tęsknię. Wisiałam na telefonie, a teraz muszę spać całkiem sama. Tak pragnę Cię pocałować... Wszyscy czekamy zbyt długo , och kochany,na co czekasz tak długo? Przyjdziesz wreszcie? Przyjdź! Tak miałam chęć to wykrzyczeć Justinowi, nie mogę się od tak wyzbyć uczucia do niego, po prostu nie mogę...
Spacerowałam nocą po Central Parku, śpiewając po zmroku ,ludzie myśleli ,że zwariowałam, potykałam się o własne stopy, włócząc się ulicą. Czasami chcę powiedzieć sama sobie, czasami mówię, nie będę za Tobą tęsknić skarbie. Chyba okłamuję samą siebie ,to tylko Ty - nikt więcej. Przysłoniłeś mi rzeczywistość, zmarnowałeś czas. Nie! Nie będę za Tobą tęsknić.
JUSTIN
- Czemu nie śpisz skarbie?
- Myślałem, myślę... Nie mogłem zasnąć.
- Myślałeś o niej?
- Żebyś wiedziała jak długo. Nawet Shadow zanim go przeniosłem rozmawiał ze mną o niej.
- Słyszałam, nie chciałam Wam przerywać. Dobrze,że wyjaśniasz mu sytuację.
- Nie gniewasz się za to co mu powiedziałem?
- Nie, nawet jestem wdzięczna, nie jestem aż tak gotowa na wychowanie dziecka.
- Mam nadzieję,że rozumiesz,że to pojawienie się Kate - westchnąłem - I to ,że odwiedzać będzie małego,albo mi go przywozić, nie zagraża Twojej pozycji ?
- Wiem Justin,ale mam prośbę.
- Jaką ? - spojrzałem na Chanel
- Wiem,że nie powinnam tego wymagać, ale chcę,żebyś ograniczył z nią kontakt do minimum.
- Chanel, nie zrobisz tego.
- Owszem, muszę. Chcę chronić nasz związek.
- Chanel, kamienie jakie ze sobą noszę ,każdy kamień to historia, która mnie obciąża. Ostre jak marmur, te kamienie trzymają mnie przy ziemi ,wszystkie te doświadczenia trzymają mnie przy ziemi.
- Zrobisz coś ze mną?
- Co?
- Pozwól - Chanel wstała z łóżka i wyciągnęła do mnie rękę
Chanel wyszła ze mną na taras i kazała zaczekać w tym miejscu w którym stoję. Sama poszła do domu. Ja zaś spojrzałem na plażę, miałem piękny widok. Nasza plaża... Z tego wszystkiego co się dzieje dzisiaj ,nie wiesz czy przychodzisz czy odchodzisz. Ale myślisz,że jesteś na właściwej drodze. Życie wzdłuż podszewki lustra nie rozbija się. Patrzysz na mnie a ja patrzę poprzez Ciebie... Widzę krew w Twoich oczach, widzę skrywaną miłość.. skrywaną. Widzę ból ukryty w dumie ,widzę,że nie jesteś usatysfakcjonowana , i nie widzę nikogo innego. Widzę tylko siebie. Byłaś moją jedyną przyjaciółką, a przyjaciel to największy skarb.
Widzę poczucie winy pod wstydem, widzę Twoją duszę poprzez otwarty ból. Dostrzegam blizny na Twoim ciele, o wiele więcej jest w Twoim sercu. Widzę świadomość, widzę wiadomość.
- Justin - powiedziała cicho Chanel wiedząc ,że myślę - Możemy to zrobić?
- Co masz na myśli mówiąc to ? - zagryzłem wargę
- Nie to ,co Ty myślisz - zaśmiała się
Chanel trzymała w dłoni zdjęcie Kate a w drugiej zapalniczkę. Spojrzałem na nią z rodzącą się złością w oczach. Chanel podeszła do mnie i ucałowała mnie w bark. Zdusiła złość w zarodku.
- Co chcesz zrobić?
- Pozbyć się jej z naszego związku.
- Przecież jej w nim nie ma.
- Symbolicznie Justin. Zrobisz to dla mnie? Proszę. Udowodnij ,że mnie kochasz i ,że z nią koniec.
- Chanel - powiedziałem błagalnie
- Nie musimy się o nic martwić. Podświetlimy ją niczym gwiazdy wśród ludzkości, zapal zapałkę,dając miłość. Niech zapłonie.
- Muszę?
- Udowodnij miłość, Justin.
- Nie wolisz w inny sposób, kupię Ci pierścionek, kwiaty, zabiorę do restauracji, na zakupy,co zechcesz.
- Justin, mam rozumieć, że pozbycie się jej jest zbyt wielkim poświęceniem? Ja nie chcę Cię zmuszać, ale zrób to dla mnie,to tylko zdjęcie, symbolicznie, proszę - powiedziała załamując głos
- Zgoda. Tylko jedno - zaznaczyłem
Chanel wyciągnęła przed siebie ręce podając mi zdjęcie i zapalniczkę. Wziąłem je w dłonie i rozpaliłem ogień zapalniczki. Niech zapłonie... Przyłożyłem płomień do kącika zdjęcia Katherine, była na nim uśmiechnięta, musiałem to zrobić. Zdjęcie zapłonęło, chciałem dmuchnąć i zdusić ogień, ale nie było już odwrotu, gdy zdjęcie całe zaczęło się żarzyć upuściłem je i wzniosło się ku niebu. Zauważyłem ,że powoli nastaje dzień, a ja ani minuty nie spędziłem na śnie. Zdjęcie Kate zaczęło opadać na ziemię, został z niego sam pył,który rozdmuchał wiatr. Na wszelkie możliwe strony.
- Dziękuję - powiedziała uśmiechnięta Chanel
- Nie ma sprawy - dodałem zrezygnowany
KATHERINE
To wszystko do tego się sprowadza.Tęsknię za Twoimi porannymi pocałunkami. Nie będę kłamać,czuję to, teraz Cię nie ma, a ja tęsknię za tym wszystkim. Teraz gdybyśmy nie spali ,siedziałabym wtulona w Twoje rozgrzane ciało. Jestem głupia - muszę to przyznać. Za dużo tego jest,by to znieść. Nie mam już nic więcej do powiedzenia, mam nadzieję ,że tylko Twoje serce to słyszy. Nie żyję życiem,jeśli nie ma Ciebie przy mnie. Była już czwarta nad ranem a do głowy przychodziły mi coraz to nowsze teksty. Zaczęłam je wszystkie spisywać w swoim notatniku, gdzie wcześniej także powstały teksty. Miałam już kilka piosenek. Teraz doszła nowa. Konkretnie, o miłości, o jej stracie, można tak powiedzieć. Wyszłam cicho na opuszkach palców ze swojego pokoju i poszłam do studia ,które kiedyś tata zbudował nam w piwnicy,jak bawiłyśmy się z Casie w piosenkarki, to teraz zostało. Fakt ,piwnice źle mi się kojarzą, są małe ,wilgotne, i musisz je dzielić z kilkunastoma innymi kobietami, to nie przyjemne. Koszmarne wspomnienie,ale przełamałam się. Wiedziałam,że moja jest przytulna, nigdy nic złego się w niej nie stało. Otworzyłam drzwi i zaświeciłam światłem. I zeszłam na dół, tak, tutaj zawsze było bezpiecznie, obok studia ,jest wielki kominek,gdzie zimą się wszyscy zbieraliśmy na święta. Uwielbiałam tutaj być, te zapachy, rodzina, On.
Wzięłam swoje kartki z tekstem i zaczęłam nucić każdą z linijek , w komputerze wbiłam każdy rytm, byłam gotowa. Mogłam wejść do studia nagrywać. Było dźwiękoszczelne, więc nikt poza mną nie zobaczy efektu mojej pracy. Zaczęłam śpiewać. Skończyłam po kilku godzinach nagrywanie, wyszły z tego trzy piosenki. Bardzo mi się podobały. Trafiały do mojego serca, w samo sedno.
Szczęśliwe czasy migają przez moje myśli. Oboje mówimy,że to koniec i ja wierze,że to ten czas. Ukrywam cały ten ból,pozwolę mu grać całą noc smutną serenadę. Cała miłość jaką stworzyliśmy odnajdźmy ją, pozwólmy jej grać. Nie żałuję tego czego nie zapomnę, wspomnienia i Twój numer, są wszystkim co mi pozostało. Choć wiem,że jeszcze się z Ciebie nie wyleczyłam. Wiem,że oboje jesteśmy winni, nie mogę uwierzyć,że nie walczyłeś o mnie bardziej.
Słuchając tych słów spojrzałam na zegarek, była już ósma rano. Wypaliłam płytkę z demo by dostarczyć ją Kim. Poszłam na górę i ubrałam się , wymalowałam się lekko i zeszłam na śniadanie. Przy stole siedziała już moja mama , tata był w pracy.
- O ,dzień dobry.
- Hej mamo
- Co tak wcześnie na nogach?
- W ogóle nie spałam. Musiałam pomyśleć.
- To przez nas? Wybacz nie chciałyśmy
- Mamo - starałam się przerwać
- Musiałam napisać
- Mamo
- Mam nadzieję,że nie masz mi tego za złe.
- Mamo! Cicho bądź. Jest za wcześnie na takie wywody. Nie mam nic nikomu za złe, w tej rodzinie oczywiście.
- Co się wczoraj stało?
- Byłam po prostu załamana, tyle. Minęło mi już.
- Co tam masz? - wskazała na dłoń w której miałam płytę.
- Muszę to dostarczyć Kim.
- To do zobaczenia.
Wyszłam z domu i wsiadłam do swojego auta. Boże ,jak ja długo w nim nie siedziałam. Jak długo mnie tu nie było. Zajrzałam w schowek, uśmiechnęłam się sama do siebie, to co zobaczyłam było miłe, słodkie ,kochane, zbyteczne? Wyciągnęłam zdjęcie ,zrobiliśmy je w Aqua parku, gdy byłam w pierwszym miesiącu ciąży, nawet nie wiedziałam jak podobna byłam do zabawki na tym zdjęciu. Powinnam zniszczyć każde zdjęcie na którym jestem szczęśliwa, a On cholernie seksowny. Wyrzuciłam zdjęcie przez okno i odjechałam z podjazdu. Po około godzinie byłam już w gabinecie u Kim i słuchałyśmy płyty.
- To jest na prawdę świetne! To będzie hit, Kate. Skąd miałaś tyle pomysłów?
- Powiedzmy,że napisałam to z życia.
- Czy On... - przerwała
- Tak przyczynił się do tego. Posłuchaj do końca i wyślij gdzie możesz. Teraz muszę uciekać do synka.
- Z przyjemnością.
Wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi ,chwyciłam za klamkę.
- Kate - zaczęła Kim - Powodzenia. Wierzę w Ciebie
- Dziękuję.
Wyszłam z gabinetu. Idąc korytarzem tak wiele myśli przemknęło przez moją głowę. Szłam powoli, nie spieszyłam się, w mojej głowie powstało milion różnych wyobrażeń, o nas. Co by było gdyby... Gdybym nie poleciała. Gdybym nie wsiadła do tego samolotu. Wszystko byłoby dzisiaj inne...
Około dwunastej spotkałam się z Justinem na plaży. Czekałam na niego przy wejściu szóstym, gdzie nigdy nikt prawie nie wchodzi. Zawsze tamtędy szliśmy, to była bezpieczna opcja bez paparazzich, wychodziło się na taką małą plażę. Wyglądała jakby była prywatna ,ale nią nie była, zawsze było może z pięciu ludzi. Więc była idealnym miejscem, niby małym rajem. Czekałam zdenerwowana, czułam jak żołądek podchodził mi do gardła, zaraz miałam zobaczyć swojego małego synka. Moje serce jakby ktoś ścisnął. To było na prawdę stresujące. W końcu zobaczyłam podjeżdżający czarny samochód a z niego wysiadł Justin, przeszedł na drugą stronę i wyciągnął Shadow z auta. Mój oddech stał się cięższy, bałam się, mimo,że to był mój synek, bałam się. W końcu na asfalcie stanęły małe nóżki, Shadow miał w buzi smoczek a w rączce pieluszkę. Wyglądało o uroczo. W moich oczach pojawiły się łzy, tyle straciłam... Tym razem były to łzy szczęścia. Shadow pociągnął Justina za rękaw od bluzy, Justin uchylił się do niego. Shadow spytał o coś Justina i wskazał na mnie. Na ich twarzach pojawił się uśmiech. Justin przytaknął
- Mamo! - krzyknął Shadow i zaczął biec w moim kierunku
_______________________________________________________________________________
I jak kochani z rozdziałem 3 ? :)
Mam nadzieję,że się podoba! <3
KOMENTUJCIE <3
zapraszam na moje aukcje : http://www.vinted.pl/member/item/my_list/170356
niedziela, 28 lipca 2013
Rozdział 2
KATHERINE
Pierwszy raz czułam w sobie takie szczęście... Że odzyskam dawne życie. Że będę tym kim byłam, że będę znów z Justinem. Nie czułam już bólu. Aż do teraz ,cios prosto w serce. Jakby ktoś mnie w nie kopnął. Jakbym znów przestała istnieć. Wszystko w ciągu dwóch minut ponownie stało się obce, stało się iluzją. Zmyśloną przez moją wyobraźnię. Widziałam ją, jego... Przez moją głowę przewinęły się setki, tysiące, ośmielę powiedzieć ba miliony myśli. Wszystko w ciągu tych dwóch burzliwych minut. Stanęłam przed jego drzwiami, cała drżąca ,myślałam,że się stęsknił ,że od razu będę mogła mu się rzucić w ramiona, było zupełnie inaczej. Stanęłam niepewna przed jego drzwiami i biłam się z myślami czy zapukać, w końcu postanowiłam,że to zrobię. Wzięłam głęboki wdech i zastukałam do drzwi. W oddali słyszałam tylko ćśś ćśś. To może być moja mama... W końcu usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Tym kimś był Justin. Ukazał się moim oczom pierwszy raz po czterech latach, w samych bokserkach. Widziałam w jego brązowych oczach przerażenie, strach, ciekawość
- Ducha zobaczyłeś? - zapytałam żartobliwie
- W pewnym sensie - zawahał się - Tak
- Nie przytulisz mnie?
Pytając go o przytulenie ,poczułam jak w moim gardle coś podchodziło do góry. Bałam się odpowiedzi..
Justin stał jak wryty w podłogę u progu swojego domu, wpatrując się we mnie.
- Justin co się dzieje? Wracasz do mnie na górę ?
Zza pleców Justina wyłoniła się długowłosa dziewczyna, w samej bieliźnie. Ucałowała go w bark ,a moje serce w tej chwili jakby rozleciało się na milion kawałków.
- Kto to? - zapytałyśmy równo
- Chanel to jest Kate, Kate to jest Chanel - powiedział ciężko - Moja narzeczona - westchnął
- Narzeczona?! Justin... Znów? - powiedziałam ze smutkiem
Czułam jak w moich oczach legną się łzy, nie chciałam przy nim płakać.
- Nie będę Wam przeszkadzała - dodałam i odwróciłam się
Widok tej dwójki rozdarł moje serce, odeszłam. To było jedyne wyjście w takiej sytuacji. Szłam przed siebie nie zważając na to co teraz będzie.
- Kate ,zaczekaj - słyszałam krzyk
- Daj spokój! Wróć do niej - krzyknęłam
Szłam dalej, a Justin cóż ,cofnął się do domu. Byłam już kawałek od jego bramy, gdy złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Kate, posłuchaj - zaczął
- Czego Ty jeszcze ode mnie chcesz? Widziałam wystarczająco dużo.
- Zamknij się! Posłuchaj mnie.
Ucichłam , dałam mu spokojnie mówić. Chociaż raz na jego życzenie zamknęłam się i dałam dojść do słowa.
- Kate, zrozum, proszę. Minęły cztery lata, nie mogłem być wiecznie samotny. Sama rozumiesz, też nie wytrzymałabyś tyle.
- Czekałabym - dodałam
- Jak miałem czekać na kogoś ,kto prawdopodobnie nie żyje? Powiedz mi jak? Powiedzieli mi ,że nie żyjesz, a ja dalej Cię szukałem, miałem nadzieję,że znajdę, na próżne, drugi rok się zbierałem, byle nie być wrakiem człowieka, a dopiero potem poznałem Chanel, jestem z nią szczęśliwy, i nic co teraz powiesz nie zepsuje tego co jest między nami.
- Justin! Rezygnujesz ze mnie dla niej? Ja cztery lata starałam się uciec, zabiłam kilku ludzi, gwałcono mnie, wykorzystywano, wyzywano, bito, znęcano się nade mną,a Ty teraz takie rzeczy mówisz? Nie masz serca czy jak? Zapomniałeś o tym co było?! Kurwa! Zapomniałeś?! - krzyknęłam
- Kate, nic nie wróci nam tego co było. Uspokój się i zapomnij. Żyj swoim życiem, a ja będę żył swoim. Jedyne co nas teraz łączy to Shadow.
- Nie rozumiem Cię. Twoje słowa, jesteś moją księżniczką, jesteś warta każdej miłości na świecie, jesteś miłością mojego życia.. Zniknęło to wszystko? Zwykła bańka mydlana? Pękło ,nic nie ma?!
- Nie utrudniaj tego.
- Dobrze Justin, wybieraj. Ona czy ja?
- Kate, proszę Cię.
- Wybieraj ,kurwa.
Justin milczał, stał cicho i milczał. Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech.
- Nawet nie wiesz co przeżyłam,żeby tu teraz być. Wolałabym zginąć niż widzieć to co dzisiaj - dodałam - Wybacz mi ale nie potrafię przestać Cię kochać. Żegnaj
Odwróciłam się i odeszłam. Justin już nie ruszył za mną. Dało mi to jasność sytuacji. Wiedziałam,że to już nie jest mój Justin. Nigdy nie będzie. Wybrał ją, to oczywiste. Ale uczucie które teraz nosiłam w sercu, było gorzkie... W chuj gorzkie. Miałam cichą nadzieję,że pójdzie za mną. Złe uczucie, nie poszedł. Doszłam aż do fontanny w parku. Z kieszeni wyciągnęłam kilka drobnych. Zauważyłam budkę z kawą. Poszłam i zamówiłam sobie małą kawę z bitą śmietaną i karmelem. Chciałam chociaż jakoś osłodzić sobie życie. Po chwili czekania otrzymałam ją i wróciłam do fontanny. Usiadłam na brzegu fontanny i zaczęłam sączyć swoją kawę. Obok mnie na ławce usiadł brunet, spoglądał co jakiś czas na mnie.
- Tak ,wiem wyglądam fatalnie - zaczęłam
- Nie, nie przepraszam. Wyglądasz dobrze, po prostu zauważyłem tatuaż na szyi.
- Ach, tak ,rok urodzenia mojej mamy.
- Jestem David - podał mi dłoń i przysunął się
- Katherine - uścisnęłam jego dłoń
- Mieszkasz w okolicy?
- Kiedyś mieszkałam,teraz z powrotem na obrzeżach miasta. A Ty ?
- Też obrzeża. Wolę przedmieścia. Spokojniej, ale można się zawsze wyrwać.
- Racja.
- Uwielbiam ten park, sprawia ,że człowiek się wycisza. Poza tym coraz częściej ten park działa na moją korzyść.
- Szczerze, ja jestem w nim pierwszy raz od czterech lat.
- Długa przerwa?
- Można to tak nazwać... Z przymusu.
David przytaknął i siedzieliśmy chwilę w ciszy. I tak oto dwójka dorosłych ludzi wymieniała się numerami w parku, w Nowym Jorku. Dobrze znów poczuć to miasto, jest nieobliczalne.
Gdy pożegnałam się z Davidem po godzinie w parku ,poszłam do domu. Weszłam do niego. Moja mama czekała już z Kim, która miała dla mnie niespodziankę. Kim najpierw zagadała mnie, powiedziała,że cieszy się ,że mnie widzi, że wierzyła,że się odnajdę.
- Jaka to niespodzianka?
- Idź do pokoju - powiedziała Kim
Weszłam po schodach wolnym krokiem, i wkroczyłam do swojego pokoju. Moim oczom ukazały się wieszaki z całkiem nowymi ubraniami, przyłożyłam do ust ręce w geście zdziwienia. Za moimi plecami pojawiła się mama z Kim .
- Jeszcze jedno
- Tak?
Mama wyciągnęła zza pleców pudełko z nowym telefonem.
- Karta jest już w środku
- Jezu! Dziękuję Wam. Jak Wy to załatwiłyście?
- Mamy swoje sposoby,kochanie - dodała mama
Chociaż One we dwie pomogły mi na chwilę zapomnieć o Justinie i cieszyć się tym co mam. Ja już niestety nic nie poradzę na to co jest... Na to,że nie jesteśmy razem. Wiem,że na pewno nie pozwolę Shadow tkwić z tamtą dwójką.
- Kate - zaczęła mama - Wysłałam już Justinowi Twój numer, nie martw się, nie musisz już tego robić.
- Mamo! Dlaczego to zrobiłaś?
- Myślałam,że będzie dobrze.
- Wiedziałaś ,że ma narzeczoną?
- Każdy wie - dodała
- Dlaczego mnie nie powstrzymałaś?! - krzyknęłam
- Chciałam,żebyś sama zobaczyła jakim jest człowiekiem.
- Możecie mnie zostawić samą na chwilę?
- Kate
- Wyjdźcie
Obydwie wycofały się i wyszły z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Na wyświetlaczu mojego telefonu pojawił się Justin... Odebrałam.
JUSTIN
Pobiegłem za nią ,tego wymagało dobre wychowanie. Musiałem jej wszystko wyjaśnić, by potem nie było zgrzytów. Wiedziałem,że płacze, nigdy tego nie chciałem... Ale moje uczucie do niej.. Zniknęło ,tak samo jak Ona cztery lata temu. Chanel była przy mnie przez ostatni rok, i to z nią jestem gotów iść przez resztę życia. Może Katherine była po prostu do tego bym oswoił się z dorosłością?
Kocham ją czy jej nie kocham? Sam jestem w kropce. Wiem,że Chanel jest mi teraz najbliższą osobą jaką mam. Katherine jest dla mnie teraz... Uch, obca.
Wróciłem do domu po rozmowie z nią. Wiem,byłem chłodny ,ale i stanowczy. Wróciłem do domu, w drzwiach stała i czekała na mnie Chanel.
- Co się stało? - zapytała
- Wybrałem Ciebie, tyle powinnaś wiedzieć.
- Justin, coś nie tak?
- Wszystko, pogubiłem się skarbie.
- W czym?
- W tej całej sytuacji. Nie wiem co jest czarne a co jest białe. Nic nie wiem.
- Może zadzwoń do niej i wyjaśnij jeszcze wszystko.
- Nie będziesz zazdrosna?
- Jesteś tutaj ze mną, to doskonałe wyjaśnienie ,że nie odejdziesz. Wybrałeś mnie, doceniam to,więc zadzwoń.
- Jesteś wspaniała.
Ucałowałem Chanel w głowę i wykręciłem numer ,który podesłała mi jej mama sms'em. Chwile mnie nie ma a 15 wiadomości... Wybrałem numer do Kate. Połączyło nas...
Odbierz, odbierz - myślałem.
W końcu odebrała.
- Czego jeszcze chcesz?
- Pozwól mi wyjaśnić.
- Chyba nie trzeba tu nic wyjaśniać.
- Trzeba. To nie jest tak,że Cię nie kocham..
- A kochasz?
- Nie przerywaj. Po prostu, te wszystkie lata, to co dzisiaj było nie powinno się zdarzyć, nie powinnaś tak się dowiedzieć, w takiej sytuacji. Gdy byłem w trakcie stosunku. Jakby.
- Nie musisz tak szczegółowo.
- Kate, chodzi o to,że po prostu,nie umiem Ci tego tak wyjaśnić. Między nami i śladem naszego związku jest tylko Shadow, nic więcej. Swoje rzeczy,jeśli chcesz, możesz odebrać jutro. I Shadow też zobaczysz.
- Powiedziałam sobie ponownie, że nigdy nie odwołam tego co było powiedziane. Staram się nie uciekać,ale jesteś tak daleko...Jestem zmęczona rzeczą ,której nigdy nie powiedziałeś. Nasza miłość została stworzona by rządzić światem ,przyszedłeś i złamałeś idealną dziewczynę. Zapomnij na zawsze. Zapomnij na zawsze moje imię.
Katherine po tych słowach rozłączyła się... Więcej jej nie usłyszałem. Tej samej nocy ,gdy Chanel spała obok mnie ,ja rozmyślałem. Gdy tylko przymknąłem oczy przypominała mi się Kate i to co razem robiliśmy. Jak powstał Shadow,jak się poznaliśmy, i przede wszystkim nasz ślub i to co razem przeżyliśmy... Nie byłem ideałem,a Ona wciąż przy mnie tkwiła... A teraz ja jej odstawiam takie coś? Ech... Takie życie, gdyby wróciła rok temu, wszystko byłoby w porządku... Shadow oczywiście wie która jest jego prawdziwą mamą, opowiadałem mu, ale czy się do Kate przekona zobaczymy. Gdy tak rozmyślałem, Chanel spała spokojnie tuż obok mnie. W nocy przyszedł do mnie Shadow, trzymał w ręku pieluszkę a w buzi smoczek. Przecierał oczka ze zmęczenia. Zapytał się czy może się ze mną położyć. Oczywiście zgodziłem się. Shadow zaczął opowiadać mi swój sen. Swój piękny sen... Śniło mu się ,że szedł ze mną i swoją mamą Kate,za rękę po naszej plaży. Obudził się,bo zrobiło mu się tęskno za swoją mamą. Powiedział do mnie Tatusiu, mimo tego ,że jej nie pamiętam, bardzo mi jej brakuje. Mój kochany mądry synek. Łza spłynęła mi po poliku. Shadow zmieniając bystro temat zapytał dlaczego nie śpię z jego drugą mamą, czyli w tym przypadku Chanel. Musiałem postąpić dorośle... Poprosiłem go, aby nie nazywał Chanel już swoją mamą.
- Mamę masz tylko jedną, jest nią Kate. Jutro się z nią spotkasz...
Z tymi słowami w mojej głowie zrodziła się cicha nadzieja. Shadow i Kate, powinni się jutro spotkać. Mam nadzieję,że Kate przyjdzie ,odwiedzi syna. Shadow wziął z powrotem do buzi smoczek i zasnął główką na moim brzuchu. Okryłem go kocykiem i przytuliłem do siebie. Tej nocy nie zmrużyłem już oka ,czekałem świtu. Rano dobiegł mnie cichy damski głos
- Czemu nie śpisz skarbie?
- Myślałem , myślę.... Nie mogłem zasnąć.
- Myślałeś o niej?
________________________________________________________________________________
I jak kochani 2 rozdział ? <3
Mam nadzieję ,że Wam się podoba <3
KOMENTUJCIE <3
- Mieszkasz w okolicy?
- Kiedyś mieszkałam,teraz z powrotem na obrzeżach miasta. A Ty ?
- Też obrzeża. Wolę przedmieścia. Spokojniej, ale można się zawsze wyrwać.
- Racja.
- Uwielbiam ten park, sprawia ,że człowiek się wycisza. Poza tym coraz częściej ten park działa na moją korzyść.
- Szczerze, ja jestem w nim pierwszy raz od czterech lat.
- Długa przerwa?
- Można to tak nazwać... Z przymusu.
David przytaknął i siedzieliśmy chwilę w ciszy. I tak oto dwójka dorosłych ludzi wymieniała się numerami w parku, w Nowym Jorku. Dobrze znów poczuć to miasto, jest nieobliczalne.
Gdy pożegnałam się z Davidem po godzinie w parku ,poszłam do domu. Weszłam do niego. Moja mama czekała już z Kim, która miała dla mnie niespodziankę. Kim najpierw zagadała mnie, powiedziała,że cieszy się ,że mnie widzi, że wierzyła,że się odnajdę.
- Jaka to niespodzianka?
- Idź do pokoju - powiedziała Kim
Weszłam po schodach wolnym krokiem, i wkroczyłam do swojego pokoju. Moim oczom ukazały się wieszaki z całkiem nowymi ubraniami, przyłożyłam do ust ręce w geście zdziwienia. Za moimi plecami pojawiła się mama z Kim .
- Jeszcze jedno
- Tak?
Mama wyciągnęła zza pleców pudełko z nowym telefonem.
- Karta jest już w środku
- Jezu! Dziękuję Wam. Jak Wy to załatwiłyście?
- Mamy swoje sposoby,kochanie - dodała mama
Chociaż One we dwie pomogły mi na chwilę zapomnieć o Justinie i cieszyć się tym co mam. Ja już niestety nic nie poradzę na to co jest... Na to,że nie jesteśmy razem. Wiem,że na pewno nie pozwolę Shadow tkwić z tamtą dwójką.
- Kate - zaczęła mama - Wysłałam już Justinowi Twój numer, nie martw się, nie musisz już tego robić.
- Mamo! Dlaczego to zrobiłaś?
- Myślałam,że będzie dobrze.
- Wiedziałaś ,że ma narzeczoną?
- Każdy wie - dodała
- Dlaczego mnie nie powstrzymałaś?! - krzyknęłam
- Chciałam,żebyś sama zobaczyła jakim jest człowiekiem.
- Możecie mnie zostawić samą na chwilę?
- Kate
- Wyjdźcie
Obydwie wycofały się i wyszły z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Na wyświetlaczu mojego telefonu pojawił się Justin... Odebrałam.
JUSTIN
Pobiegłem za nią ,tego wymagało dobre wychowanie. Musiałem jej wszystko wyjaśnić, by potem nie było zgrzytów. Wiedziałem,że płacze, nigdy tego nie chciałem... Ale moje uczucie do niej.. Zniknęło ,tak samo jak Ona cztery lata temu. Chanel była przy mnie przez ostatni rok, i to z nią jestem gotów iść przez resztę życia. Może Katherine była po prostu do tego bym oswoił się z dorosłością?
Kocham ją czy jej nie kocham? Sam jestem w kropce. Wiem,że Chanel jest mi teraz najbliższą osobą jaką mam. Katherine jest dla mnie teraz... Uch, obca.
Wróciłem do domu po rozmowie z nią. Wiem,byłem chłodny ,ale i stanowczy. Wróciłem do domu, w drzwiach stała i czekała na mnie Chanel.
- Co się stało? - zapytała
- Wybrałem Ciebie, tyle powinnaś wiedzieć.
- Justin, coś nie tak?
- Wszystko, pogubiłem się skarbie.
- W czym?
- W tej całej sytuacji. Nie wiem co jest czarne a co jest białe. Nic nie wiem.
- Może zadzwoń do niej i wyjaśnij jeszcze wszystko.
- Nie będziesz zazdrosna?
- Jesteś tutaj ze mną, to doskonałe wyjaśnienie ,że nie odejdziesz. Wybrałeś mnie, doceniam to,więc zadzwoń.
- Jesteś wspaniała.
Ucałowałem Chanel w głowę i wykręciłem numer ,który podesłała mi jej mama sms'em. Chwile mnie nie ma a 15 wiadomości... Wybrałem numer do Kate. Połączyło nas...
Odbierz, odbierz - myślałem.
W końcu odebrała.
- Czego jeszcze chcesz?
- Pozwól mi wyjaśnić.
- Chyba nie trzeba tu nic wyjaśniać.
- Trzeba. To nie jest tak,że Cię nie kocham..
- A kochasz?
- Nie przerywaj. Po prostu, te wszystkie lata, to co dzisiaj było nie powinno się zdarzyć, nie powinnaś tak się dowiedzieć, w takiej sytuacji. Gdy byłem w trakcie stosunku. Jakby.
- Nie musisz tak szczegółowo.
- Kate, chodzi o to,że po prostu,nie umiem Ci tego tak wyjaśnić. Między nami i śladem naszego związku jest tylko Shadow, nic więcej. Swoje rzeczy,jeśli chcesz, możesz odebrać jutro. I Shadow też zobaczysz.
- Powiedziałam sobie ponownie, że nigdy nie odwołam tego co było powiedziane. Staram się nie uciekać,ale jesteś tak daleko...Jestem zmęczona rzeczą ,której nigdy nie powiedziałeś. Nasza miłość została stworzona by rządzić światem ,przyszedłeś i złamałeś idealną dziewczynę. Zapomnij na zawsze. Zapomnij na zawsze moje imię.
Katherine po tych słowach rozłączyła się... Więcej jej nie usłyszałem. Tej samej nocy ,gdy Chanel spała obok mnie ,ja rozmyślałem. Gdy tylko przymknąłem oczy przypominała mi się Kate i to co razem robiliśmy. Jak powstał Shadow,jak się poznaliśmy, i przede wszystkim nasz ślub i to co razem przeżyliśmy... Nie byłem ideałem,a Ona wciąż przy mnie tkwiła... A teraz ja jej odstawiam takie coś? Ech... Takie życie, gdyby wróciła rok temu, wszystko byłoby w porządku... Shadow oczywiście wie która jest jego prawdziwą mamą, opowiadałem mu, ale czy się do Kate przekona zobaczymy. Gdy tak rozmyślałem, Chanel spała spokojnie tuż obok mnie. W nocy przyszedł do mnie Shadow, trzymał w ręku pieluszkę a w buzi smoczek. Przecierał oczka ze zmęczenia. Zapytał się czy może się ze mną położyć. Oczywiście zgodziłem się. Shadow zaczął opowiadać mi swój sen. Swój piękny sen... Śniło mu się ,że szedł ze mną i swoją mamą Kate,za rękę po naszej plaży. Obudził się,bo zrobiło mu się tęskno za swoją mamą. Powiedział do mnie Tatusiu, mimo tego ,że jej nie pamiętam, bardzo mi jej brakuje. Mój kochany mądry synek. Łza spłynęła mi po poliku. Shadow zmieniając bystro temat zapytał dlaczego nie śpię z jego drugą mamą, czyli w tym przypadku Chanel. Musiałem postąpić dorośle... Poprosiłem go, aby nie nazywał Chanel już swoją mamą.
- Mamę masz tylko jedną, jest nią Kate. Jutro się z nią spotkasz...
Z tymi słowami w mojej głowie zrodziła się cicha nadzieja. Shadow i Kate, powinni się jutro spotkać. Mam nadzieję,że Kate przyjdzie ,odwiedzi syna. Shadow wziął z powrotem do buzi smoczek i zasnął główką na moim brzuchu. Okryłem go kocykiem i przytuliłem do siebie. Tej nocy nie zmrużyłem już oka ,czekałem świtu. Rano dobiegł mnie cichy damski głos
- Czemu nie śpisz skarbie?
- Myślałem , myślę.... Nie mogłem zasnąć.
- Myślałeś o niej?
________________________________________________________________________________
I jak kochani 2 rozdział ? <3
Mam nadzieję ,że Wam się podoba <3
KOMENTUJCIE <3
sobota, 27 lipca 2013
Rozdział 1
JUSTIN
Minęły trzy lata, trzy pierdolone lata... Pierwszy rok spędziłem na szukaniu jej, tak cały rok z jej ojcem poświęciliśmy na szukanie największego skarbu jaki mamy. Aż w końcu do nas dotarło ,dotarło ,że już jej nie ma,że nie żyje. W końcu na tym takie porwania polegają, uwięzili je, pozbawili domu, zabawili się z nimi czy też nimi ,a później? Śmierć. To najgorsza rzecz jakiej mogłem doczekać... Śmierć Kate. Nigdy nie chciałem do tego dopuścić. Nie chciałem ,żeby zginęła w tak bezsensowny sposób. Nie chciałem,na prawdę.Po roku moje małżeństwo z Kate ,zostało przekreślone , nie byliśmy już jako małżonkowie w żadnych papierach. Pierwszy rok, cóż zleciał na szukaniu jej, ja szukałem, ojciec Kate szukał, cała rodzina szukała. Gdy dostaliśmy wiadomość w połowie roku,że nie żyje, szukaliśmy dalej. Na próżne, nic nie znaleźliśmy, nic nie mieliśmy. Drugi rok zleciał na pozbieraniu się. Na wychowywaniu syna, na spędzaniu czasu normalnie, prawie normalnie. Nigdy się z tym nie pogodziłem... Aż w końcu zaczął się trzeci rok bez niej, a ja?
Jestem ponownie zaręczony z Chanel . Razem spędzamy czas, to Ona ponownie wprowadziła do mojego życia uśmiech . Sprawia ,że staję się lepszy każdego dnia. Mieszka ze mną, akceptuje i pomaga mi przy dziecku, jest niczym jego druga mama. Poznałem ją pół roku temu stojąc na plaży, spacerowała ze swoim psem. Wpadła na mnie i zaczęła rozmowę
- Oj, przepraszam. Nie chciałam, Shaggy mnie pociągnął, wybacz.
- Nie szkodzi, Shaggy ? Ciekawe imię - zacząłem
- Znajomi wybrali. Jestem Chanel - podała mi dłoń
- Justin , miło Cię poznać - uścisnąłem jej dłoń
- Wzajemnie - uśmiechnęła się szeroko a w moim sercu jakby coś zadrżało
- Co robisz wieczorem? Wybacz ,że tak bezpośrednio
- Nie szkodzi. Dzisiaj, jestem umówiona
- Z chłopakiem? - podpytałem
- Nie - zaprzeczała - Nie mam chłopaka, ze znajomymi. Wpadnij, jeśli nie będą Ci przeszkadzać.
Wyjąłem z kieszeni telefon i wpisałem jej numer, a Ona wpisała sobie mój.
- Jeszcze raz ,miło było poznać - dodała i odeszła
Miała cały czas na twarzy szczery uśmiech, co przyciągało mój wzrok, ciągle wpatrywała się we mnie i była skupiona na tym co mówię ,a nie jak mówię. Tego samego wieczora ,gdy dostałem sms'em adres ,ubrałem się i psiknąłem perfumami. Zapach pierwsza klasa. Zapiąłem koszulę i wyszedłem z domu. Tego dnia miałem luzy ,akurat moja mama zajmowała się małym. Coraz częściej go miała, ja sam nie dałbym rady go wychować. Nie byłbym w stanie ... Niestety. Dlatego dobrze,że jest mama Kate i moja kochana mama.
Wychodząc z domu spojrzałem na zegarek, dzisiaj mija połowa trzeciego roku kiedy Kate nie ma, otworzyłem swój portfel, który wcześniej wyjąłem z kieszeni , spojrzałem na jej zdjęcie które mam zawsze ze sobą w portfelu. W oku zakręciła mi się łza. Ale w głębi duszy wiedziałem,że chciałaby,żebym był szczęśliwy. Nigdy nie chciała bym sam szedł przez życie. Ucałowałem zdjęcie i wyszedłem z domu. Po około dziesięciu minutach znalazłem się przy plaży ,gdzie czekała Chanel ze znajomymi, podszedłem i przywitałem się z nimi. Chanel przedstawiła nas sobie. Ten wieczór spędziliśmy w kinie, biegając po plaży, bawiąc się, znów się uśmiechałem. Gdy wszyscy się rozeszli ,zostałem sam z Chanel na plaży, siedziałem z nią w ciszy. Chciałem trochę pomilczeć, to mi pomogło. Była trzecia nad ranem, wiał lekki wiatr ,drażniący skórę. W końcu zacząłem rozmowę
- Miałaś kiedyś takie wrażenie jakby ktoś Cię obserwował? Ale nie żył?
- Co? Nie, raczej nie.
- Ja mam...
- Coś się stało, Justin?
- Dzisiaj mijają już trzy lata i pół roku od kiedy , ech nie ważne.
- Od kiedy co?
- Nie będę Cię obarczał tym
- Jak powiedziałeś A to powiedz także B
- Chodzi o moją dziewczynę
- Masz dziewczynę? Wybacz, nie wiedziałam, nie zapraszałabym...
- Nie mam,nie mam. W sumie żonę
- Nic nie rozumiem , zmieszałeś mnie
- Teraz wstrząsnę, Ona nie żyje. Właśnie dzisiaj mija dzień kiedy ją porwano..
- Justin - zaczęła niepewnie - Tak mi przykro
Chanel wtedy chwyciła moją dłoń. Nie prosiła o szczegóły, nie domagała się wyjaśnień. Po prostu była ze mną ,aż do rana. I tak się zaczęło... Nie wracaliśmy za często do tamtego tematu, dowiedziała się co i jak. I nie dopytywała. Zaakceptowała to jak jest , że jest Shadow także.
Dzisiaj obchodziliśmy pół roku razem. Także mija trzeci rok... A ja ,nie stoję w tym samym miejscu,w jakim byłem rok czy dwa lata temu.
- Kochanie , zejdziesz na śniadanie?
Tak to głos mojej kobiety. Specjalnie wstała wcześniej,by przygotować śniadanie. Wstałem szczęśliwy z łóżka. Shadow, jak On szybko rośnie. Już ma własny pokój. Sam zbiega, gdy tylko usłyszy swoją "mamę".
Mówi tak do Chanel,dlaczego by nie. Poszedłem na dół. Shadow siedział już przy stole i wcinał naleśniki polane sosem klonowym.
- Dzień dobry skarbie - ucałowałem Chanel
- Dzień dobry, siadaj, mały już wcina. Dzwoniła Twoja mama ,że dzisiaj go zabiera na zakupy.
- Znów, nie jesteś aby przypadkiem za bardzo rozpuszczany maluchu?
- Nie - zaprzeczył stanowczo Shadow
- Lubisz zakupy jak kobieta?
- Nie, ale babcia kupuje mi zabawki, a w zabawkowym mogę być cały dzień, bawię się autkami.
- Ach ,no chyba ,że tak. A my jakie plany dzisiaj ?
- Zobaczysz,misiu - puściła mi oczko i przygryzła wargi
To było tak seksowne... Sami wiecie jak to działa na faceta. W samą porę moja mama zapukała do drzwi. Wstałem i pobiegłem jej otworzyć drzwi. Weszła do domu , Chanel i Shadow poszli na górę. Po chwili wrócił wystrojony w sweterek i rurki, miał na nogach małe Conversy. Wyglądało to jak co dzień uroczo.
- Justin,my wrócimy tak około dwudziestej, będzie okej?
- Tak mamo.
Shadow z mamą zniknęli za drzwiami a ja usiadłem w salonie na sofie. Po chwili na moich kolanach pojawiła się Chanel.
REGULAR POV
Ciemnowłosa dziewczyna, sama... Stojąca przy drodze ,obłąkana. Nie było wyboru, musiała sobie radzić. Ciemna noc, dziewczyna trzymała w ręku broń, miała na sobie poobdzierane ubrania, miała poranione dłonie i nogi. Z niektórych miejsc w jej ciele leciała jeszcze krew. Twarz miała zapłakaną, włosy potargane. Pobiegła do publicznej łazienki, w podziemnym garażu. Za nią było słychać głosy, ktoś jej szukał, na pewno ktoś obcy. Krzyczał chodź tu szmato, gdzie jesteś ?!
Dziewczyna wystraszona siedziała w toalecie. W końcu mężczyzna z warkoczykami ,wbiegł do damskiej toalety i wszedł do kabiny w której się schowała. Wyprowadził ją i przycisnął do ściany. Dziewczyna podniosła rękę i świadomie wcisnęła spust trafiając w jego brzuch. Mężczyzna upadł na ziemie, z rany postrzałowej zaczęła sączyć się krew, z ust podobnie, zaczęła wydobywać się maź.
Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech,nieświadomy bądź świadomy... Na jej twarzy zagościło przerażenie i strach. Po kilku sekundach stania nad ciałem ,jej usta wyglądały jakby chciały powiedzieć Masz za swoje szmaciarzu .
Wyszła w takim ubraniu na zewnątrz i poszukała pryszniców, niestety... Nic nie było w pobliżu, znalazła dom, widać było ,że bogaci ludzie w nim mieszkają... Przeszła przez ogrodzenie i zdjęła z siebie ubrania, wskoczyła do basenu, zmyła z siebie brud, kurz, błoto, krew, zaschniętą krew. Wypłynęła na wierzch z ulgą. Wyszła z basenu i zabrała ze sobą ciuchy. Uciekła przez tylną bramę. Wytarła się w swoją bluzkę i założyła na siebie tylko bluzę ,wrzucając koszulkę do śmietnika. Poszła na parking, wciąż trzymając broń w ręku. Zauważyła mężczyznę w samochodzie, siedział sam, przybity, był dla niej doskonałym celem... Mocno pociągnęła za klamkę i wsiadła do samochodu przykładając mu broń do skroni.
- Wysiadaj
- Trafiłaś na zły samochód, złociutka.
- Wysiadaj, kurwa! - krzyknęła
Mężczyzna nie chcąc dalej słuchać dziewczyny ,starał się wyrwać z jej dłoni broń ,na próżne, ponownie wystrzeliła. Mężczyzna opadł z sił na kierownice, po czym na parkingu wydobył się dźwięk klaksonu. Dziewczyna otworzyła jego drzwi i wyrzuciła z auta zwłoki. Przepraszam,ja też sobie muszę radzić. Wyszeptała. Przekręciła kluczykami i odjechała. Dziewczyna zajechała pod biały duży dom. W domu nie paliło się żadne światło, w końcu była noc. Dziewczyna zostawiła broń w samochodzie i wysiadła z niego. Weszła przez bramę i podeszła do drzwi. Zapukała, a w domu zapaliły się światła, wiele świateł. Słychać było kroki ,ktoś zbiegał do drzwi. Otworzyła w końcu ciemnowłosa kobieta, podobna do dziewczyny. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Kate - wyszeptała
- Mamo
Dziewczyna opadła z sił w ramiona swojej matki. Około dziewiątej nad ranem ,w jej sypialni ,stała nad nią cała rodzina. Dziewczyna wciąż słaba ,obudziła się i rozejrzała dookoła. Zerwała się z łóżka do pozycji siedzącej.
- Spokojnie córeczko - powiedziała ciemnowłosa kobieta i pogłaskała ją po głowie
- Co się stało?
- Odnalazłaś się! Nie było Cię trzy lata, prawie cztery. Myśleliśmy ,że nie żyjesz.
- Żyje , i byłam całkiem niedaleko.
- Szukaliśmy Cię po całym świecie - dodał brunet
- Tato! Byłam na naszych przedmieściach! Wiedzieli ,że tu nie będziecie szukać.
- Jak się wydostałaś?
- Wszystkie dziewczyny ,które tam były ze mną - westchnęła - Pomogły mi. Dlatego chcę ,żebyś Ty im pomógł. Ja się pozbyłam ich "szefa" , wyciągnij je stamtąd.
- Zgoda.
- A co u Justina? - zapytała - Z resztą, nieważne - machnęła dłonią - Sama do niego pójdę.
- Kate - zaczęła jej mama
- Tak?
- Ech już nic. Cieszymy się ,że jesteś.
- Ja też się cieszę. Macie może jakieś ubrania do pożyczenia? Jestem w tych samych co kiedyś...
- Idź do siostry pokoju ,kilka ubrań jest.
- Gdzie Ona jest ? - dopytała
- Ma już męża. Nazywa się Blaze. I poznali się ponoć na wieczorze kawalerskim. Nic więcej nie wiem.
- Ech. Poszukam ubrań.
Dziewczyna wyszła z pokoju a jej rodzice zeszli do salonu trzymając się za dłonie. I rozmawiali
- Dlaczego pozwoliłaś jej do niego iść? Wiesz co będzie. Znów się załamie.
- Może Justin zrozumie co stracił. Nie sądzę by ją odtrącił ,są małżeństwem.
- Wiesz doskonale ,że ich małżeństwo to przeszłość.
- Zobaczysz, będę miała rację.
- Oby - westchnął - Ona wciąż jest w szoku po tym co się stało,nie wiem co jeszcze zniesie.
- Nie martw się na zapas.
Kobieta pogłaskała swojego partnera po głowie. W domu rozbiegł się dźwięk puszczanej wody. Młoda dziewczyna brała w reszcie prysznic. W końcu nikt nie dotykał jej splamionymi krwią dłońmi. Na jej ciele zawitały wieczne siniaki, rany, i ból, gdy pomyśli o dotykaniu. Młoda dziewczyna wyszła spod prysznica i założyła na siebie nowe ubrania i umalowała się.
- To jest w końcu to - powiedziała do siebie - Nie pozwolę by teraz strach mną rządził
Dziewczyna zeszła na dół do swoich rodziców i oświadczyła im gdzie idzie.
- Do zobaczenia.
Dziewczyna wyszła z domu i podążyła pod dom Justina, swojego byłego męża. Po około dwudziestu minutach znalazła się pod jego drzwiami. Wzięła głęboki wdech i zastukała do jego drzwi. W domu było słychać tylko kroki ,ktoś panicznie zbiegał na dół.
W oddali było słychać Ćśś,ćśś.
Katherine stała niepewnie przed drzwiami. W końcu usłyszała stukot otwieranych drzwi. Uśmiechnęła się szeroko ,a jej oczom ukazał się Justin,w samych bokserkach. Po jego minie można było rozpoznać zaskoczenie, przerażenie.
- Ducha zobaczyłeś? - zapytała żartobliwie
- W pewnym sensie tak - odpowiedział
- Nie przytulisz mnie?
Justin stał jak wryty w progu swojego domu i przyglądał się ciemnowłosej ślicznotce z niedowierzaniem.
- Justin co się dzieje, wracasz do mnie na górę?
Zza pleców Justina wyłoniła się Chanel i ucałowała go w bark.
- Kto to? - zapytały obydwie dziewczyny równo
- Chanel to jest Kate ,Kate to Chanel , moja narzeczona - dodał
- Narzeczona?! Justin... Znów?
W oczach Kate pojawiły się łzy, na twarzy smutek.
- Nie będę Wam przeszkadzać - dodała Kate i odwróciła się
Starała się być silna, ale widok tej dwójki rozdarł jej serce.
- Kate, zaczekaj.
- Daj spokój. Wróć do niej - krzyknęła Katherine
Młody mężczyzna ubrał spodnie ,które leżały na krześle w salonie i wybiegł z domu za nią. Pociągnął ją za ramie i spojrzał prosto w oczy
- Kate, posłuchaj...
________________________________________________________________________________
HEJ KOCHANI!
Po krótkiej przerwie ,mamy pierwszy rozdział drugiej części opowiadania. Podoba Wam się?! Czekaliście ?
Komentujcie! <3
Minęły trzy lata, trzy pierdolone lata... Pierwszy rok spędziłem na szukaniu jej, tak cały rok z jej ojcem poświęciliśmy na szukanie największego skarbu jaki mamy. Aż w końcu do nas dotarło ,dotarło ,że już jej nie ma,że nie żyje. W końcu na tym takie porwania polegają, uwięzili je, pozbawili domu, zabawili się z nimi czy też nimi ,a później? Śmierć. To najgorsza rzecz jakiej mogłem doczekać... Śmierć Kate. Nigdy nie chciałem do tego dopuścić. Nie chciałem ,żeby zginęła w tak bezsensowny sposób. Nie chciałem,na prawdę.Po roku moje małżeństwo z Kate ,zostało przekreślone , nie byliśmy już jako małżonkowie w żadnych papierach. Pierwszy rok, cóż zleciał na szukaniu jej, ja szukałem, ojciec Kate szukał, cała rodzina szukała. Gdy dostaliśmy wiadomość w połowie roku,że nie żyje, szukaliśmy dalej. Na próżne, nic nie znaleźliśmy, nic nie mieliśmy. Drugi rok zleciał na pozbieraniu się. Na wychowywaniu syna, na spędzaniu czasu normalnie, prawie normalnie. Nigdy się z tym nie pogodziłem... Aż w końcu zaczął się trzeci rok bez niej, a ja?
Jestem ponownie zaręczony z Chanel . Razem spędzamy czas, to Ona ponownie wprowadziła do mojego życia uśmiech . Sprawia ,że staję się lepszy każdego dnia. Mieszka ze mną, akceptuje i pomaga mi przy dziecku, jest niczym jego druga mama. Poznałem ją pół roku temu stojąc na plaży, spacerowała ze swoim psem. Wpadła na mnie i zaczęła rozmowę
- Oj, przepraszam. Nie chciałam, Shaggy mnie pociągnął, wybacz.
- Nie szkodzi, Shaggy ? Ciekawe imię - zacząłem
- Znajomi wybrali. Jestem Chanel - podała mi dłoń
- Justin , miło Cię poznać - uścisnąłem jej dłoń
- Wzajemnie - uśmiechnęła się szeroko a w moim sercu jakby coś zadrżało
- Co robisz wieczorem? Wybacz ,że tak bezpośrednio
- Nie szkodzi. Dzisiaj, jestem umówiona
- Z chłopakiem? - podpytałem
- Nie - zaprzeczała - Nie mam chłopaka, ze znajomymi. Wpadnij, jeśli nie będą Ci przeszkadzać.
Wyjąłem z kieszeni telefon i wpisałem jej numer, a Ona wpisała sobie mój.
- Jeszcze raz ,miło było poznać - dodała i odeszła
Miała cały czas na twarzy szczery uśmiech, co przyciągało mój wzrok, ciągle wpatrywała się we mnie i była skupiona na tym co mówię ,a nie jak mówię. Tego samego wieczora ,gdy dostałem sms'em adres ,ubrałem się i psiknąłem perfumami. Zapach pierwsza klasa. Zapiąłem koszulę i wyszedłem z domu. Tego dnia miałem luzy ,akurat moja mama zajmowała się małym. Coraz częściej go miała, ja sam nie dałbym rady go wychować. Nie byłbym w stanie ... Niestety. Dlatego dobrze,że jest mama Kate i moja kochana mama.
Wychodząc z domu spojrzałem na zegarek, dzisiaj mija połowa trzeciego roku kiedy Kate nie ma, otworzyłem swój portfel, który wcześniej wyjąłem z kieszeni , spojrzałem na jej zdjęcie które mam zawsze ze sobą w portfelu. W oku zakręciła mi się łza. Ale w głębi duszy wiedziałem,że chciałaby,żebym był szczęśliwy. Nigdy nie chciała bym sam szedł przez życie. Ucałowałem zdjęcie i wyszedłem z domu. Po około dziesięciu minutach znalazłem się przy plaży ,gdzie czekała Chanel ze znajomymi, podszedłem i przywitałem się z nimi. Chanel przedstawiła nas sobie. Ten wieczór spędziliśmy w kinie, biegając po plaży, bawiąc się, znów się uśmiechałem. Gdy wszyscy się rozeszli ,zostałem sam z Chanel na plaży, siedziałem z nią w ciszy. Chciałem trochę pomilczeć, to mi pomogło. Była trzecia nad ranem, wiał lekki wiatr ,drażniący skórę. W końcu zacząłem rozmowę
- Miałaś kiedyś takie wrażenie jakby ktoś Cię obserwował? Ale nie żył?
- Co? Nie, raczej nie.
- Ja mam...
- Coś się stało, Justin?
- Dzisiaj mijają już trzy lata i pół roku od kiedy , ech nie ważne.
- Od kiedy co?
- Nie będę Cię obarczał tym
- Jak powiedziałeś A to powiedz także B
- Chodzi o moją dziewczynę
- Masz dziewczynę? Wybacz, nie wiedziałam, nie zapraszałabym...
- Nie mam,nie mam. W sumie żonę
- Nic nie rozumiem , zmieszałeś mnie
- Teraz wstrząsnę, Ona nie żyje. Właśnie dzisiaj mija dzień kiedy ją porwano..
- Justin - zaczęła niepewnie - Tak mi przykro
Chanel wtedy chwyciła moją dłoń. Nie prosiła o szczegóły, nie domagała się wyjaśnień. Po prostu była ze mną ,aż do rana. I tak się zaczęło... Nie wracaliśmy za często do tamtego tematu, dowiedziała się co i jak. I nie dopytywała. Zaakceptowała to jak jest , że jest Shadow także.
Dzisiaj obchodziliśmy pół roku razem. Także mija trzeci rok... A ja ,nie stoję w tym samym miejscu,w jakim byłem rok czy dwa lata temu.
- Kochanie , zejdziesz na śniadanie?
Tak to głos mojej kobiety. Specjalnie wstała wcześniej,by przygotować śniadanie. Wstałem szczęśliwy z łóżka. Shadow, jak On szybko rośnie. Już ma własny pokój. Sam zbiega, gdy tylko usłyszy swoją "mamę".
Mówi tak do Chanel,dlaczego by nie. Poszedłem na dół. Shadow siedział już przy stole i wcinał naleśniki polane sosem klonowym.
- Dzień dobry skarbie - ucałowałem Chanel
- Dzień dobry, siadaj, mały już wcina. Dzwoniła Twoja mama ,że dzisiaj go zabiera na zakupy.
- Znów, nie jesteś aby przypadkiem za bardzo rozpuszczany maluchu?
- Nie - zaprzeczył stanowczo Shadow
- Lubisz zakupy jak kobieta?
- Nie, ale babcia kupuje mi zabawki, a w zabawkowym mogę być cały dzień, bawię się autkami.
- Ach ,no chyba ,że tak. A my jakie plany dzisiaj ?
- Zobaczysz,misiu - puściła mi oczko i przygryzła wargi
To było tak seksowne... Sami wiecie jak to działa na faceta. W samą porę moja mama zapukała do drzwi. Wstałem i pobiegłem jej otworzyć drzwi. Weszła do domu , Chanel i Shadow poszli na górę. Po chwili wrócił wystrojony w sweterek i rurki, miał na nogach małe Conversy. Wyglądało to jak co dzień uroczo.
- Justin,my wrócimy tak około dwudziestej, będzie okej?
- Tak mamo.
Shadow z mamą zniknęli za drzwiami a ja usiadłem w salonie na sofie. Po chwili na moich kolanach pojawiła się Chanel.
REGULAR POV
Ciemnowłosa dziewczyna, sama... Stojąca przy drodze ,obłąkana. Nie było wyboru, musiała sobie radzić. Ciemna noc, dziewczyna trzymała w ręku broń, miała na sobie poobdzierane ubrania, miała poranione dłonie i nogi. Z niektórych miejsc w jej ciele leciała jeszcze krew. Twarz miała zapłakaną, włosy potargane. Pobiegła do publicznej łazienki, w podziemnym garażu. Za nią było słychać głosy, ktoś jej szukał, na pewno ktoś obcy. Krzyczał chodź tu szmato, gdzie jesteś ?!
Dziewczyna wystraszona siedziała w toalecie. W końcu mężczyzna z warkoczykami ,wbiegł do damskiej toalety i wszedł do kabiny w której się schowała. Wyprowadził ją i przycisnął do ściany. Dziewczyna podniosła rękę i świadomie wcisnęła spust trafiając w jego brzuch. Mężczyzna upadł na ziemie, z rany postrzałowej zaczęła sączyć się krew, z ust podobnie, zaczęła wydobywać się maź.
Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech,nieświadomy bądź świadomy... Na jej twarzy zagościło przerażenie i strach. Po kilku sekundach stania nad ciałem ,jej usta wyglądały jakby chciały powiedzieć Masz za swoje szmaciarzu .
Wyszła w takim ubraniu na zewnątrz i poszukała pryszniców, niestety... Nic nie było w pobliżu, znalazła dom, widać było ,że bogaci ludzie w nim mieszkają... Przeszła przez ogrodzenie i zdjęła z siebie ubrania, wskoczyła do basenu, zmyła z siebie brud, kurz, błoto, krew, zaschniętą krew. Wypłynęła na wierzch z ulgą. Wyszła z basenu i zabrała ze sobą ciuchy. Uciekła przez tylną bramę. Wytarła się w swoją bluzkę i założyła na siebie tylko bluzę ,wrzucając koszulkę do śmietnika. Poszła na parking, wciąż trzymając broń w ręku. Zauważyła mężczyznę w samochodzie, siedział sam, przybity, był dla niej doskonałym celem... Mocno pociągnęła za klamkę i wsiadła do samochodu przykładając mu broń do skroni.
- Wysiadaj
- Trafiłaś na zły samochód, złociutka.
- Wysiadaj, kurwa! - krzyknęła
Mężczyzna nie chcąc dalej słuchać dziewczyny ,starał się wyrwać z jej dłoni broń ,na próżne, ponownie wystrzeliła. Mężczyzna opadł z sił na kierownice, po czym na parkingu wydobył się dźwięk klaksonu. Dziewczyna otworzyła jego drzwi i wyrzuciła z auta zwłoki. Przepraszam,ja też sobie muszę radzić. Wyszeptała. Przekręciła kluczykami i odjechała. Dziewczyna zajechała pod biały duży dom. W domu nie paliło się żadne światło, w końcu była noc. Dziewczyna zostawiła broń w samochodzie i wysiadła z niego. Weszła przez bramę i podeszła do drzwi. Zapukała, a w domu zapaliły się światła, wiele świateł. Słychać było kroki ,ktoś zbiegał do drzwi. Otworzyła w końcu ciemnowłosa kobieta, podobna do dziewczyny. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Kate - wyszeptała
- Mamo
Dziewczyna opadła z sił w ramiona swojej matki. Około dziewiątej nad ranem ,w jej sypialni ,stała nad nią cała rodzina. Dziewczyna wciąż słaba ,obudziła się i rozejrzała dookoła. Zerwała się z łóżka do pozycji siedzącej.
- Spokojnie córeczko - powiedziała ciemnowłosa kobieta i pogłaskała ją po głowie
- Co się stało?
- Odnalazłaś się! Nie było Cię trzy lata, prawie cztery. Myśleliśmy ,że nie żyjesz.
- Żyje , i byłam całkiem niedaleko.
- Szukaliśmy Cię po całym świecie - dodał brunet
- Tato! Byłam na naszych przedmieściach! Wiedzieli ,że tu nie będziecie szukać.
- Jak się wydostałaś?
- Wszystkie dziewczyny ,które tam były ze mną - westchnęła - Pomogły mi. Dlatego chcę ,żebyś Ty im pomógł. Ja się pozbyłam ich "szefa" , wyciągnij je stamtąd.
- Zgoda.
- A co u Justina? - zapytała - Z resztą, nieważne - machnęła dłonią - Sama do niego pójdę.
- Kate - zaczęła jej mama
- Tak?
- Ech już nic. Cieszymy się ,że jesteś.
- Ja też się cieszę. Macie może jakieś ubrania do pożyczenia? Jestem w tych samych co kiedyś...
- Idź do siostry pokoju ,kilka ubrań jest.
- Gdzie Ona jest ? - dopytała
- Ma już męża. Nazywa się Blaze. I poznali się ponoć na wieczorze kawalerskim. Nic więcej nie wiem.
- Ech. Poszukam ubrań.
Dziewczyna wyszła z pokoju a jej rodzice zeszli do salonu trzymając się za dłonie. I rozmawiali
- Dlaczego pozwoliłaś jej do niego iść? Wiesz co będzie. Znów się załamie.
- Może Justin zrozumie co stracił. Nie sądzę by ją odtrącił ,są małżeństwem.
- Wiesz doskonale ,że ich małżeństwo to przeszłość.
- Zobaczysz, będę miała rację.
- Oby - westchnął - Ona wciąż jest w szoku po tym co się stało,nie wiem co jeszcze zniesie.
- Nie martw się na zapas.
Kobieta pogłaskała swojego partnera po głowie. W domu rozbiegł się dźwięk puszczanej wody. Młoda dziewczyna brała w reszcie prysznic. W końcu nikt nie dotykał jej splamionymi krwią dłońmi. Na jej ciele zawitały wieczne siniaki, rany, i ból, gdy pomyśli o dotykaniu. Młoda dziewczyna wyszła spod prysznica i założyła na siebie nowe ubrania i umalowała się.
- To jest w końcu to - powiedziała do siebie - Nie pozwolę by teraz strach mną rządził
Dziewczyna zeszła na dół do swoich rodziców i oświadczyła im gdzie idzie.
- Do zobaczenia.
Dziewczyna wyszła z domu i podążyła pod dom Justina, swojego byłego męża. Po około dwudziestu minutach znalazła się pod jego drzwiami. Wzięła głęboki wdech i zastukała do jego drzwi. W domu było słychać tylko kroki ,ktoś panicznie zbiegał na dół.
W oddali było słychać Ćśś,ćśś.
Katherine stała niepewnie przed drzwiami. W końcu usłyszała stukot otwieranych drzwi. Uśmiechnęła się szeroko ,a jej oczom ukazał się Justin,w samych bokserkach. Po jego minie można było rozpoznać zaskoczenie, przerażenie.
- Ducha zobaczyłeś? - zapytała żartobliwie
- W pewnym sensie tak - odpowiedział
- Nie przytulisz mnie?
Justin stał jak wryty w progu swojego domu i przyglądał się ciemnowłosej ślicznotce z niedowierzaniem.
- Justin co się dzieje, wracasz do mnie na górę?
Zza pleców Justina wyłoniła się Chanel i ucałowała go w bark.
- Kto to? - zapytały obydwie dziewczyny równo
- Chanel to jest Kate ,Kate to Chanel , moja narzeczona - dodał
- Narzeczona?! Justin... Znów?
W oczach Kate pojawiły się łzy, na twarzy smutek.
- Nie będę Wam przeszkadzać - dodała Kate i odwróciła się
Starała się być silna, ale widok tej dwójki rozdarł jej serce.
- Kate, zaczekaj.
- Daj spokój. Wróć do niej - krzyknęła Katherine
Młody mężczyzna ubrał spodnie ,które leżały na krześle w salonie i wybiegł z domu za nią. Pociągnął ją za ramie i spojrzał prosto w oczy
- Kate, posłuchaj...
________________________________________________________________________________
HEJ KOCHANI!
Po krótkiej przerwie ,mamy pierwszy rozdział drugiej części opowiadania. Podoba Wam się?! Czekaliście ?
Komentujcie! <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)