wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 74

JUSTIN

- Wiesz, że jesteś bardzo niegrzeczną dziewczynką?

- Wiem, a Ty jesteś bardzo niegrzecznym chłopcem - wyjęczała

To był idealny wieczór wigilijny, a dopiero się zaczynał. Czułem, że to było coś w stylu przepraszam. Tak mogę częściej, jeśli to ma się tak skończyć. Oczywiście Katherine nie pozostała mi dłużna, mimo, że wysuszyła włosy, ukucnęła i dała przyjemność mojemu przyjacielowi i ponownie zmoczyła włosy.

Tak, zrobiła mi dobrze. Nikt nie robił tego tak doskonale jak moja kobieta, żadna nie potrafiła doprowadzić mnie do takiego szaleństwa. Ponownie podarowałem jej ciepłą dawkę siebie. Po czym obydwoje razem wzięliśmy prysznic. Zawinięty w szlafrok poszedłem do samochodu po swoją koszulkę i spodnie. Przy okazji wziąłem prezent dla Katherine. Ona zaś poszła wysuszyć włosy i się ubrać.

Postawiłem go pod choinką gdy Katherine jeszcze się ubierała. Wbiegłem na górę by zatrzeć różnicę czasu, i wszedłem do jej pokoju. Kate była właśnie w trakcie zapinania swojej sukienki. Podszedłem do niej i zapiąłem jej sukienkę obejmując w pasie.

- Wyglądasz pięknie - pocałowałem ją w szyję

- Mógłbyś?


Zapytała mnie Katherine podając naszyjnik.

- Oczywiście


Zapiąłem jej naszyjnik po czym odwróciła się do mnie.

- Wyglądasz nieziemsko - złapałem ją za pośladki

- Dziękuję, ale Justin, moi rodzice za chwile będą. Może później, chociaż nie wiem czy my tak powinniśmy, z naszym krasnalkiem w brzuchu.

- Ponoć wtedy czuje się szczęśliwsze.

- Tak i na pewno mówi Mamusiu tak, tatusiu, więcej - roześmiała się

- Musi mieć to po mnie - zaśmiałem się głupawo i klepnąłem ją w pośladek

Na co usłyszałem ciche odkaszlnięcie, w progu stała mama Katherine, która się śmiała.

- Kochani, skoro wszyscy się już zebraliśmy, to może i Wy pojawicie się na dole za dziesięć minut?

- Dobrze mamo - odparła Kate

Oboje z Katherine się zawstydziliśmy, ale tylko odrobinkę. Kate wzięła prezenty dla wszystkich i schodząc na dół, gdy ja zagadałem jej rodziców Ona podłożyła upominki pod drzewkiem, jak nakazuje tradycja.
Po czym wszyscy spojrzeliśmy w niebo, jakby to było ustalone, dokładnie z naszym spojrzeniem pojawiła się pierwsza gwiazdka.

Wszyscy przełamaliśmy się opłatkiem, składając sobie życzenia przy dźwiękach kolęd. Po czym zasiedliśmy do stołu, i zajadaliśmy się przepysznym przygotowanym przez mamę Kate jedzeniem, fakt, teraz było odgrzane, ale jednak wciąż dobre, nie było czasu by cały czas ktoś stał przy garnkach.
Ale przez ostatnie dwadzieścia minut tata Katherine nadrobił wszystko i przygotował całą zastawę.

Zajadałem się pierogami, rybą, nie pogardziłem także barszczem, czy pasztecikami z farszem. Kate również jadła podobne rzeczy te co ja.

- Już nie mogę - powiedziała kończąc zupę

- Nic prawie nie zjadłaś - dodała jej mama

- Zjadłam znacznie za dużo, mamuś nie mam takiego spustu jak faceci, nawet teraz nie zjem tyle co Justin czy tata.

- Mogłabyś jeść więcej, i lepiej, niż przez ostatnie dwa tygodnie.

- Kate, jadłaś mniej, przeze mnie? - zapytałem

- Nie, mama wydziwia, nawet jej nie było. Prawda tato?

Tata Katherine spojrzał speszony popijając wino z kieliszka. Przełknął ciężko i spojrzał na nas wszystkich.

- To co, czas na prezenty.  Pozwólcie, że ja rozdam, jako Pan domu - zaśmiał się

Po czym poszedł do choinki pod którą stała sterta prezentów pięknie popakowanych swoją drogą.

KATHERINE

Miałam nadzieję, że Justinowi spodoba się prezent wybrany przeze mnie. Miał pod spodem wygrawerowane nasze imiona. Miałam nadzieje, że to będzie ulubiony zegarek Justina.

Chciałam by mnie miał wszędzie ze sobą, zawsze o każdej porze. Bym tylko mu się przypominała gdy spojrzy w zegarek. Mój tata podawał pakunki do każdego, kilka dla mnie, kilka dla Justina, oczywiście, moi rodzice nie mieli prawa o nim zapomnieć. Ja dostałam przepiękną złotą bransoletkę z zawieszką, na której były nasze inicjały w wielkim serduszku.

- Oo, dziękuję Justin! - przytuliłam się do niego

- To ja dziękuję skarbie, piękny zegarek

Uśmiechnęłam się do niego. Bransoletka jaką mi podarował... Nie do opisania, widać było, że jest niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju, i tylko taka dla mnie. Justin musiał długo się o nią starać by wyglądała tak jak ostatecznie wygląda.

Nasz wieczór? Zaliczam do najlepszych wieczorów w tym roku. W pokoju, u mnie, gdy już zapadł zmrok po tym udanym dniu, położyliśmy się do łóżka. Moi rodzice jeszcze siedzieli na dole przed telewizorem i oglądali wigilijną telewizję, tak można to nazwać.

Zaś ja z Justinem położyliśmy się u mnie na łóżku. Można powiedzieć, że Panowała cały czas romantyczna atmosfera. Zdjęłam z siebie sukienkę i założyłam na siebie bluzkę, wcześniej lekko zmoczoną przez romantyczny prezent pod prysznicem.

Ułożyłam się wygodnie na ramieniu Justina, po czym lekko się wtuliłam. Justin cały czas bawił się moimi włosami, patrzał na mnie. Boże jak On pięknie pachnie, jak ten zapach roznosi się w pokoju. Magia, kompletna magia. To jakby utknąć w sklepie z zapachami, wszystko delikatnie w Ciebie tak uderza i zaspokaja.

Jak już wcześniej wspomniałam, wtuliłam się w Justina i ułożyłam wygodnie na ramieniu. Spojrzałam na niego w górę i otrzymałam delikatny całus w  nos, jeszcze raz zerknęłam na niego w górę i dostałam więcej całusów w usta.

Justin uśmiechnął się seksownie i zamknął oczy. Nie musiałam długo czekać by usłyszeć jak słodko śni. Słyszałam jak mówi przez sen, nie budziłam go, bo nie przeszkadzało mi to, nie w jego wykonaniu.
Obróciłam się w drugą stronę i spojrzałam w okno.  Śnieg prószył z nieba, żaden płatek opadający na parapet nie będzie taki sam, nigdy.

Ważne są tylko te chwile, dla nich właśnie żyje, właśnie dziś, dla nich odnalazłam życia sens. Jeśli tylko się chce, drugiemu coś od siebie dać. Bo prawdziwy życia sen dla nas brzmi... To co sam byś dostać chciał.

Wstałam delikatnie z łóżka i poszłam do okna. W domach pogasły już światła, jedyne światło dawały lampki mieniące się różnymi kolorami. Spojrzałam na swoją dłoń, na której wisiała bransoletka od Justina. Okazały się to być najlepsze święta jakie miałam do tej pory. Nie zamieniłabym tego co do tej pory przeżyłam na nic innego. Może to nas czegoś nauczy, na przyszłość, ponoć wspólną.

Zaczęłam się zastanawiać jak to ma wyglądać, jak mamy wieść życie, będąc ciągle w rozjazdach, nie mówię, że mi przeszkadza praca Justina. Ale... Z drugiej strony, jakoś optymistycznie nastawiona nie jestem. Nazwałabym to lepiej strachem przed byciem samą z dzieckiem. Nie chciałam tego dla niej, czy dla niego.

Wróciłam do łóżka, dopiero wtedy gdy zaczęłam ziewać. Nie czułam wcześniej zmęczenia, aż do teraz. Położyłam się obok Justina i wtuliłam się w niego, czując ten zapach lekko drażniący moje nozdrza.
Na dworze nadal było biało, zupełnie jakby pory dnia się ze sobą starły. Biel, wszędzie, pokryła cały świat, to co mi się najbardziej w święta podobało.

Myśląc o samych pozytywnych rzeczach usnęłam w objęciach swojego mężczyzny. Obejmował mnie tak mocno, czułam się tak bezpieczna, wiedziałam, że nic mi nie grozi.  Spaliśmy w takiej pozie, podobnej jak co wieczór, ale prawie identycznie ubrani w pierwszy dzień, gdy ze sobą spaliśmy.

Moja mama zapukała około dziewiątej nad ranem delikatnie i weszła do pokoju. Na paluszkach, by żadnego z nas nie budzić. Niestety, chcąc nie chcąc przebudziłam się i spojrzałam na nią.

- Mamo? Co tu robisz?

- Kochanie, około dziesiątej będzie śniadanie, i rodzina przyjedzie, jakbyście mogli wstać, to proszę Was bardzo, wstańcie i ubierzcie się.

- Ćś, nie budź Justina, zrobię mu inną pobudkę.

Uśmiechnęłam się łobuzersko, następnie wstałam z łóżka i po wyjściu z mamy otworzyłam okno.Założyłam na siebie świąteczny szlafrok, który wczoraj dostałam od rodziców oraz kompletowe skarpetki. Wzięłam w rękę śnieg i ulepiłam z niego śnieżkę. Spojrzałam na Justina wahając się tego rzutu, ale w końcu, przemyślałam sprawę i zamykając głośno okno rzuciłam w niego śnieżką.

Justin potrząsnął głową i zleciał z łóżka na podłogę. Na jego twarzy wymalował się grymas.

- Co kochanie, coś się stało? - powiedziałam zmartwionym głosem

- Kurwa, Kate - zaśmiał się - To nie było zabawne. Chcesz żebym padł na zawał?


Justin podszedł do mnie i przełożył mnie przez ramie. Zszedł ze mną ze schodów.

- Dzień dobry Państwu - przywitał moich rodziców

- Justin postaw mnie.

- Za chwilę.

Justin otworzył drzwi od tarasu, ubrał swoje klapki i wyszedł ze mną na zewnątrz i rzucił mną we śnieg. Nie miał tak dobrze, bo pociągnęłam do za sobą.

- Masz szczęście, że nie jestem na samej koszulce, bo zabiłabym Cię. Jestem w ciąży!

- To nie choroba maleńka - zaśmiał się

Spojrzałam na niego z przekąsem.

- Rozchmurz się słonko.


Na te słowa automatycznie pojawił się uśmiech na mojej buzi. Kompletne rozpromienienie.
Justin obrócił się i ujrzał miny moich rodziców.

- Kate, prosiłam Cię byście się ubrali, rodzina przyjedzie.

- To nie było planowane mamo.

- Na górę, już.

- Tak, tak, dobrze.

Roześmiałam się i wstałam ze śniegu pomagając Justinowi. Nie chciałam tego robić ale coś mnie podkusiło. Mój tata akurat był w domu, a moja mama stała do nas odwrócona.

 - Tato, czy mama będzie bardzo wkurzona jeśli w nią rzucę śnieżką?

- Oj tak, będzie. Ale co z tego? Mamy święta rzucaj.


Zaśmiałam się, mama usłyszała to i obróciła się w moją stronę. Moje śnieżka była właśnie w trakcie lotu do niej. Po czum trafiła ją prosto w sam środek twarzy.

JUSTIN

Powiedz coś bo poddaję się i pozwalam Ci odejść. Jeśli zechcesz będę tym jedynym dla Ciebie
Przecież podążałbym wszędzie za Tobą. Powiedz coś bo rezygnuję z Ciebie

I czuję się taki mały.To mnie przerosło, nie potrafiłem tego pojąć. Nic nie wiem i nie rozumiem
Potknę się i upadnę, wiem, bo wciąż uczę się kochać. Jak małe dziecko dopiero zaczyna uczyć się chodzić

Powiedz coś bo poddaję się i rezygnuję z Ciebie. Przykro mi, że nie mogłem do Ciebie dotrzeć
Przecież podążałbym wszędzie za Tobą, powiedz coś bo poddaję się i pozwalam Ci odejść

I przełknę swoją dumę, bo jesteś jedyną, którą kocham
I z Tobą się żegnam

Powiedz coś bo przestaje mi zależeć na Tobie. Przepraszam, nie umiałem do Ciebie dotrzeć
A mogłem podążać dokądkolwiek aby tylko z Tobą, ach, powiedz coś bo poddaję się i pozwalam Ci odejść. 
Powiedz coś bo rezygnuję z Ciebie
Powiedz coś 


_____________________________________________________

I jak 74?
Jak myślicie skąd się wzięły ostatnie słowa Justina?

 TWITTER : https://twitter.com/NewYorkDream_s
INSTAGRAM : http://instagram.com/newyorkdream_s
ASK : http://ask.fm/KatherineAnnGomez



KOMENTUJCIE! <3 
























14 komentarzy:

  1. Rozdział świetny zresztą ja zawsze:) ale zmieniłabym jedno zdanie"Spojrzałam na niego w góre i otrzymałam delikatny całus w nos.Spojrzałam na niego w góre i dostałam więcej całusów w usta" niepotrzebne te drugie powtórzenie.Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjny *.* Obstawiam że może to być jego nowa piosenka o przeżyciach związanych z krótkim rozstaniem jego i Kate?

    OdpowiedzUsuń
  3. Martyna Holeczek17 grudnia 2013 11:45

    Boski! jak zawsze :) Ciekawe co mama Kate zrobi :o już się boję :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle rewelacyjny! Kocham twojego bloga <3 Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle idealnie czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwsze co nasunęło mi się na myśl odnośnie końcówki, to "Kolejna piosenka"? A może to rodzice się rozstają? Nie wiem ;d Czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. SUPER ! KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE !!! DZIĘKUJE ZE JE PISZESZ ! <33333
    KC :d
    xd

    OdpowiedzUsuń
  8. O jaaa jakiego zakończenie <33333!

    OdpowiedzUsuń
  9. super i zapraszam http://zabawa-jest-wszedzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział z resztą jak każdy,ale się uśmiałam :) CUDO!

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział z resztą jak każdy,ale się uśmiałam.Cudo! :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaaa świeeetny ♥♥♥ WESOŁYCH ŚWIĄT ŻYCZĘ :)

    OdpowiedzUsuń