JUSTIN
Wszystko było zaplanowane, zapięte na ostatni guzik. Cieszyłem się, że Scoot poszedł po rozum do głowy. Wiedziałem, że wszystko tak wyjdzie. Póki co jestem na wygranej pozycji, bo jestem tym czymś, czego szukali.
- Tą piosenkę co grałeś, to będzie hit. Sprawimy, że każda uwierzy, że właśnie dla niej śpiewasz.
- To akurat osobista piosenka...
- Trudno. Nagramy ją, w tej tonacji, akustycznie. Rozumiesz to... Wszystkie laski będą wariować jak powiesz, że są tymi jedynymi, każda uwierzy.
- No dobrze - odpowiedziałem zakłopotany.
Mina Kate lekko posmutniała. Miałem nadzieję jednak, że nadal będzie wierzyła, że ta piosenka tak na prawdę jest dla niej, i tylko dla niej.
- Masz adres naszej siedziby na tej wizytówce którą Ci dałem, tam się widzimy za tydzień. O pierwszej?
- Pewnie, będę o 13,30.
- Powiedziałem pierwsza.
- Mogę mieć poślizg, korki są.
- To 13,30. Na razie. Miłej kolacji.
- Wzajemnie.
Kate tego wieczora nie odezwała się już. Wróciliśmy do domu, milcząc całą drogę powrotną. Nienawidziłem gdy gniewała się o coś czego jeszcze nawet nie zrobiłem, i nie powiedziałem, że zrobię.
Nazajutrz dokładnie w poniedziałek, nie wstała nawet do szkoły. Leżała w łóżku, mówiąc, że się źle czuje. Ja wiedziałem po prostu, że chce spędzić ze mną czas.
- Kochanie wiesz doskonale, że nie musisz tego robić. Możesz iść do szkoły, pojadę tam i wrócę w ten sam dzień .
- Daj mi spokój - powiedziała obracając się w drugą stronę i okrywając się kołdrą.
- Kate, ale wiesz, że jeśli się będziesz na mnie gniewała nic miłego nie zrobimy i pojadę będąc z Tobą w gniewie? A co jak mi się coś stanie? Będziemy żałowali, że tak się stało.
- To nie jedź. A nie pierdolisz farmazony.
- Kate, nie możesz raz cieszyć się ze mną? Z mojego szczęścia.
- To tak szybko się dzieje, że nie wiem czy się cieszyć czy płakać.
- Ciesz się, wrócę przecież. A nie będziesz siedziała całe dnie w domu, bo ja gdzieś jadę...
- Tak, wielka kariera, wiele lasek, każda Ci by loda zrobiła najchętniej. Piosenki nagle stają się piosenkami dla całego świata... Chyba nie tak miałoby to wyglądać.
- Kate! Nie wiem nawet jak to jeszcze będzie wyglądać. Jak tak Cię to boli, nie dam im tej piosenki. Podziękuję za współpracę, ale powiem, że moja narzeczona nie godzi się na nic co z karierą związane, bo jest zazdrosna, ale tak cieszy się z tego co robię, przecież...
- Świetnie - powiedziała z ironią
- Świetnie! - krzyknąłem
Wyszedłem z pokoju zostawiając ją leżącą na łóżku. Myślałem, że będzie się cieszyła z tego... Z tego, że spełniam swoje marzenia, że robię coś dla nas, dla siebie, dla niej...
Myślałem, że będzie zadowolona. Każdą piosenkę jaką bym napisał byłaby dla niej. W każdą bym przelał tylko nasze uczucie, nic poza nią, nic poza tym związkiem... Ale po co.
Cały tydzień starałem się... W domu panowała napięta atmosfera. Katherine wychodziła do szkoły, wracała, milczała, od czasu do czasu wymieniliśmy kilka zdań jak minął dzień... To wszystko...
KATHERINE
Czułam, że coś złego dzieje się z moim organizmem. Nie byłam po prostu w stanie się z nim cieszyć. Czułam jakby coś w nim zanikało... Nie chciałam więc go oddawać w ręce tego show biznesu...
Bałam się, że pojedzie, nie wróci... Zapomni o tym co było zanim stanie się kimś, na skalę światową.
Bałam się, że odejdzie... Wiem, powinnam się ekscytować z nim, ale tego dnia nie potrafiłam.
Chciałam się cieszyć, chciałam krzyczeć, chciałam cokolwiek powiedzieć, ale nie zabronię mu spełniać swoich marzeń. Nie chcę być taką dziewczyną. Nie będę go ograniczała. Siódmego dnia, w dzień kiedy miał wylecieć... Wyszedł rano pobiegać. Nie odzywaliśmy się do siebie prawie wcale.
Justina nie było w domu, ja czułam się... Wcale się nie czułam, nie byłam do życia od kilku dni. Jutro na szczęście jestem zapisana do lekarza, będę wiedziała co tam się dzieje, w moim organizmie.
Spakowałam walizki Justina, ubrania poskładałam w idealną kostkę, spakowałam mu kosmetyki, nasze zdjęcie schowałam pod trzecią koszulką od góry. Schowałam mu trzy pary butów, miałam nadzieję, że starczy.
Walizkę postawiłam w przedpokoju, na górę położyłam jego dokumenty. Usiadłam na kanapę w salonie i okryłam się kocem. Gdy tylko wszedł do domu wstałam do niego.
Podeszłam bliżej i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Bądź ostrożny, i wróć, dobrze? - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Kate, obiecuję, wrócę prędzej niż myślisz.
Ucałowałam go w usta i uśmiechnęłam się, mimo, że było dla mnie to ciężkie w takiej chwili.
Ból w krzyżu nie dawał mi spokoju. Mam nadzieję, że jedyne co to powoduje, to ciąża.
Chciałam w tym momencie powiedzieć Justinowi, żeby został bo jestem w ciąży... Ale zaplanowałam to na inną okazję.
- Muszę już iść, nie odwieziesz mnie na lotnisko?
- Nie chcę patrzeć jak wylatujesz...
- Kochanie, byłoby mi miło gdybym widział Cię tam, ostatni raz w tygodniu.
- Tego chcesz?
- Tak.
I tak się stało, godzinę później byłam z Justinem na lotnisku. Nie chciałam, żeby mnie zostawiał, bo wiedziałam, że może nie wrócić. Nie chciałam żyć ze świadomością, że poleci i nie wróci.
Wiedziałam, że jak go puszczę będę sama sobie winna, ale może się tak stać,a nie musi, może wrócić... Powinnam właśnie o tym myśleć, że wróci, a w Wigilię powiem mu, że jestem w ciąży.
Jeśli wróci... Miałam cichą nadzieję, że po tygodniu przyjedzie i powie, że ma dość... Nie życzyłam mu nieszczęścia, chciałam dla niego najlepiej. A może tylko dla siebie? Myślałam o nas, ale bałam się. Sami wiecie jak to jest żyć z kimś w związku, i bać się o tę drugą osobę.
Stanęliśmy na płycie lotniska, Justin leciał tym samym samolotem co ja kiedyś w Alpy. Stanęliśmy tam, helikopter Justina rozwalił mi całą fryzurę.
Justin przyłożył dłoń do mojego policzka i ucałował mnie w usta.
- Już się nie gniewaj dobrze?
- Nie gniewam się, tylko smucę.
- Tego też nie rób, niedługo wrócę do domu skarbie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Wrócę, i zostaniesz moją żoną, zgoda?
- Zgoda - roześmiałam się.
W oczach pojawiły mi się drobne łzy. Justin ucałował mnie delikatnie w usta i wsiadł z torbą i dokumentami do helikoptera. Odeszłam i pomachałam mu. Schowałam się w budynku i patrzałam jak się oddala.
Teraz wiem, że zbyt bardzo chciałam mieć, wszystko to co nim jest. Dlaczego teraz to zrobił?
Czemu długo tak czekałam...
Nazajutrz musiałam iść do lekarza. Justin doleciał spokojnie, i miał już spotkanie, które także się powiodło. Cieszyłam się, że zaczyna spełniać swoje marzenia. Każdy był nim zachwycony, nic dziwnego...
Na szczęście dzisiaj moje myśli zajęło co innego. Bałam się tego co powie lekarz, że coś może dziać się z moją ciążą, że straciłam dziecko... To wszystko zbyt szybko przebijało się przez moje myśli...
Chciałam już jak najszybciej wyjść od lekarza i mieć święty spokój. Gdyby to było takie proste.
Obudziłam się o siódmej rano i chwilę spędziłam na tarasie. Ubrałam się, umalowałam, zjadłam śniadanie, wypiłam litr wody i ruszyłam do lekarza.
Nie widziałam co mi powie, nie wiedziałam co się dzieje... Trudno jest żyć z taką niewiedzą.
Czekając w poczekalni szpitalnej miałam przed oczyma różne czarne scenariusze. Miałam tylko cichą nadzieję, że się nie ziszczą.
Lekarka poprosiła mnie do gabinetu. Wstałam i powolnym krokiem weszłam do jej gabinetu.
- Dzień dobry Panno Gomez.
- Dzień dobry.
- Proszę usiądź. Wypiszę karty i zaraz zobaczymy co się dzieje.
- Dobrze.
- Pierwsza ciąża?
- Powiedzmy, że pierwsza udana.
Lekarka nic nie powiedziała, uśmiechnęła się i schowała nos między kartki. Wypisała wszystkie i poprosiła mnie na fotel gdzie miałam zrobić USG. Podciągnęłam koszulkę, wylała żel na mój brzuch i zobaczyła co się dzieje.
- Póki co płód rozwija się dobrze, mimo złej pozycji. Póki co skłaniamy się ku cesarskim cięciu.
- Ale nic mu czy jej nie zagraża?
- Nie, wszystko jest dobrze, może ten ból to po prostu z przepracowania, z nadwyrężenia? Przepiszę leki przeciwbólowe.
- Dziękuję - powiedziałam wycierając żel.
Pani Doktor wypisała mi receptę którą tego samego dnia odebrałam w aptece.
Od razu zażyłam jedną pigułkę. Ból? Jak ręką odjął. Nie można wziąć więcej niż jedna dziennie.
Te dni bez Justina mijały tak szybko... Kolejny miesiąc bez niego. Tak kochanie wrócę za tydzień. Takie pierdolenie o Szopenie. Nie było go i nie zapowiadało się na to by był. Mieliśmy połowę listopada a Justina nadal kręcił się w swoim świecie, dzwoniąc dwa razy w tygodniu.
Przeprosił? Skądże. Chyba liczy na to, że zrozumiem, że jest zajęty. Rozumiem, ale mógł mnie uprzedzić.
Z każdym telefonem mówi, że będzie niebawem w domu. Niebawem? Od trzech tygodni trwa to niebawem.
Piętnastego listopada Justin zadzwonił na skype. Usiadłam nisko tak by zasłonić brzuch, który robił się już troszeczkę większy. A mój ból? Pojawiał się od czasu do czasu.
Czasem był mocniejszy a czasem słabszy... Nasze dziecko miało już prawie dwunasty tydzień rozwijania się.
Jak już mówiłam Justin zadzwonił i cały czas się uśmiechał. Widziałam, że jest w swoim żywiole. Wiedziałam ,że już wrócić do nas nie będzie mu tak łatwo.
Mówił, że da radę, ale ja czułam zupełnie co innego. Wiedziałam, że jeśli pojawi się na gwiazdkę będzie to cudem, że jest z nami. Opowiadał co robi, jak tworzy, że liczba jego fanów rośnie.
- Tęsknię za Tobą - powiedział.
- Cieszę się.
Zrobiło mi się przykro, nie dzieliłam już z nim łóżka, nie dzieliliśmy wspólnych dni, nie dzieliłam z nim jego szczęścia z tego co robi.
Rozłączyłam się. Wykupiłam bilety lotnicze na środę i postanowiłam wrócić do domu. Grudzień chciałam spędzić z rodziną. Nie pełną,ale zawsze rodziną.
_________________________________________________________
I jak 58 ?
Nie całkiem mi się podoba, ale brak warunków do pisania robi swoje.
Niebawem kolejny rozdział! :)
rozkręcamy się.
TWITTER : https://twitter.com/NewYorkDream_s
INSTAGRAM : http://instagram.com/newyorkdream_s
ASK : http://ask.fm/KatherineAnnGomez
KOMENTUJCIE! <3
ojejciu proszę niech juz bedzie dobrze
OdpowiedzUsuńCoś czuje ze ich zwiazek sie rozpada :( ale mam nadzieje ze wszystko będzie ok ;) rozdzial super czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńCały czas mnie zadziwiasz pozytywnie rzecz jasna <33!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział na prawde ehh brakuje mi ich razem ♥
OdpowiedzUsuńJejku cały czas się zastanawiam co będzie dalej KC :3
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na nn jesteś wspaniała <33
OdpowiedzUsuńFabuła genialna ♥♥♥
OdpowiedzUsuń:C mały kryzys nie moge sie doczekac co bedzie dalej i jak potoczy jest kariera Justina
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO ♥
OdpowiedzUsuńAle cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńjeju świetny c;
OdpowiedzUsuńCudowny jak zawsze, czekam na koolejny ;)
OdpowiedzUsuńJa chce już 59 <3 <3 jestem uzalezniona od tego blogu O.o
OdpowiedzUsuńCudowny jak zawsze ;*
OdpowiedzUsuń