niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 59

JUSTIN

Cieszyłem się, że jednak postanowiła mnie odwieźć na lotnisko. Wiedziałem, że dzieje się coś o czym mi nie mówi, ale nie pytałem, nie drążyłem tematu, nie lubiłem gdy się wkurzała. Zwłaszcza wtedy gdy musiałem jechać.

Ale podjąłem decyzję. Wyjadę, zrobię karierę. Wrócę przecież niebawem...
I tak moje niebawem zamieniło się w ponad miesiąc.

Harowałem... Można to tak nazwać. Codziennie miałem wywiady, nagrywanie płyty, sesje fotograficzne, występy, performance. Dzwoniłem do Kate wtedy tylko gdy miałem czas. Nie było go za wiele, ale zawsze to coś, lepsze te dwa telefony w tygodniu, dwóch tygodniach niż wcale.

Tęskniłem za nią, nie miałem z kim spać. Co wieczór w innym hotelu, co noc występ. Miałem fanów, dość liczne grono... Fanek, fanów. Nikt na szczęście z nich nie znał mnie z tej złej strony. Wszyscy myśleli, że moje życie od zawsze było takie proste... Niech tak myślą, nawet nie zaprzeczałem. Mieliśmy połowę listopada, i przyszedł czas na wywiad, który zostanie puszczony na żywo. Scooter miał do mnie prośbę.

- Wiem, masz narzeczoną, ale tutaj musisz się wszystkiego wyprzeć. Nie możesz zrazić do siebie fanek.

- Ale nie mogę powiedzieć, że jestem sam, Kate by się załamała.

- Powiesz, że nie widujesz się z nikim specjalnym. Zadzwoń do niej i wszystko wyjaśnij. Wszystko na mój koszt.

- Dobrze.


Scooter poszedł ustalać wszystko z organizatorami wywiadu. Ja zaś wyszedłem za budynek i usiadłem na kartonach. Zadzwoniłem do Kate i czekałem aż odbierze.


- Halo?

- Kochanie, tu Justin.

- Oo, miło Cię w końcu słyszeć.

- Skarbie... Kocham Cię bardzo bardzo bardzo mocno, chcę tylko byś wiedziała, że jesteś moją księżniczką. Jesteś warta całej miłości na świecie, jesteś miłością mojego życia...

- Ale? Co chcesz powiedzieć. Mów, nie owijaj w bawełnę...

- Mam wywiad, i Scooter powiedział, że padnie pytanie o moim związku... I mam powiedzieć, że jestem sam...

- W porządku, skoro musisz. To niech tak będzie. Jaki to kanał? Będzie na żywo?

- Kanał siódmy.

- Będę oglądała. W końcu jakoś Cię zobaczę.

- Na prawdę nie przeszkadza Ci to?

- Nie, cieszę się, że jesteś szczęśliwy.

- Kocham Cię.


Katherine nie odpowiedziała. Rozłączyłem się wiedząc, że nie chce się odzywać... Ciężko mi było z tą myślą, że ją tracę poprzez spełnianie swoich marzeń.

Znalazłem zdjęcie które włożyła pod moje koszulki, było ze mną wszędzie. Kate była ze mną wszędzie... Duchem.


KATHERINE


Był wtorek, Justin zadzwonił do mnie, z dziwnym pytaniem... Czy może powiedzieć, że jest sam? Bo tak mu nakazali...  Co miałam zrobić?

Zgodziłam się, powiedziałam,  że mnie to nie rusza, nie przeszkadza mi, ale bolało mnie to, że musiał ukrywać to, że ma mnie... W dodatku w ciąży.. No ale nie wiedział, nie jest winien.

Włączyłam kanał siódmy jak powiedział. I pojawił się obok dziennikarza. Był taki szczęśliwy, cały czas uśmiechnięty, wyglądał lepiej niż kiedykolwiek. Widziałam jednak, że jest przepracowany.

Jest moim  złym chłopcem z bajki, przysłania nawet złą stronę, chciałam być jego złą dziewczyną, budzi moją dziką stronę. Te oczy, te usta, jego dotyk... Jego mowa, sadystyczna gorączka, ten seksowny rodzaj swagu. Najlepsze co kiedykolwiek miałam.

Mój buntownik z aureolą... A teraz? Poddany presji telewizji... Nie wiedziałam kompletnie jak przebrniemy przez to co mamy... Przez to jedno wielkie gówno.

Justin był lekko zestresowany. Odpowiadał na każde zadane mu pytanie tak mądrze... Nigdy nie słyszałam z jego ust tak dokładnie sprecyzowanych słów.

- Justin, teraz najważniejsze pytanie - powiedział dziennikarz - Pewnie wszystkie Twoje fanki są tego ciekawe. Spotykasz się z kimś? - wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć.

- Nie, z nikim specjalnym się nie spotykam - odpowiedział na luzie



Kompletnie mi nie odpowiadało bycie nikim specjalnym... Nie pasowało mi to, ta odpowiedź zupełnie przeczyła naszemu związkowi... Myślałam, że pogodzę się z tym a jednak... Nie umiałam.

Tak a mama mi mówiła, że będę jeszcze kiedyś przez niego płakała... Miała racje. Dzisiaj był ten dzień.
Siedziałam przed tym telewizorem i oglądałam jak Justin się uśmiecha, jaki jest zadowolony, jak dla niego wszystko gra.

Pokazywali jak odpowiadał na pytania fanek, jak robił sobie z nimi zdjęcia. Wierzyłam, że tak jak ja On kocha też, wierzyłam, że już mnie nie skrzywdzi... Robił to. Cały czas grał, szukał nowych wrażeń...

Może nie wie co to miłość? A ja? Byłam jedną z zabawek...
Sama nie wiem co po tym wywiadzie sądzić o naszym związku.. Nie chciałam dłużej o tym myśleć. Nie powiedziałam Justinowi nic o tym, że się wyprowadzam ponownie do Nowego Jorku.

Wracam tam skąd pochodzę. Nie potrafię tutaj być sama. Poszłam spać, nie chciałam myśleć o tym co mówił Justin, ale dałam radę. Zasnęłam szybko. Lot miałam już o dziewiątej rano.

Wstałam po szóstej, dopakowałam kilka rzeczy, zjadłam tabletkę, schowałam kilka wód do torebki, wszystkie dokumenty. Umalowałam się, ubrałam w luźne rzeczy i zjadłam śniadanie. Powyłączałam korki, gaz, wodę, wszystko co trzeba było.  Zniosłam rzeczy na dół i spakowałam je do bagażnika.

Wróciłam na górę tylko po swoją torbę, telefon. Spojrzałam na niego, było kilka nieodebranych połączeń od Justina.. Nie oddzwoniłam. Nie chciałam słuchać jego wyjaśnień.

Wrzuciłam telefon do torebki i zamknęłam dom. Przejechałam dwadzieścia minut drogi.  Samochód zostawiam u znajomego taty, mieszkającego niedaleko lotniska. Przeszłam kawałek i po dziesięciu minutach oddawałam już bagaż do sprawdzenia.

Dałam bilety do sprawdzenia i poszłam na odprawę. Myślałam cały czas o słowach Justina... Bolało mnie to coraz bardziej, powiedzieć, że jestem nikim specjalnym...  Nigdy nie sądziłam, że dorobię się takiego statusu w związku.. Być nikim. U swojego narzeczonego, to dopiero wyczyn.

Wsiadłam do samolotu i czekałam tylko na moment kiedy znajdziemy się w powietrzu i kiedy tylko będę już w domu... W moich oczach zbierały się łzy. Z każdą chwilą gdy pomyślałam o słowach Justina.

Wiedziałam, że tak czy inaczej nawet gdyby z gorszymi słowami do mnie podszedł, będę na niego czekała.
Usiądziemy nad brzegiem morza, i będę mogła z nim iść pod rękę. I chociaż moje życie upłynie będę na niego czekała...

Wiem, że w jego oczach nadal jest miłość, że jego spojrzenie mówi : wrócę... 
Nie wiedząc kiedy wrócisz, myślę, że choć nie jestem taka sama i to przyznaję mam nadzieję, że w jego oczach pojawi się przebaczenie i modlę się do niego...

Chociaż jestem szczera i składam nam obietnice, On nie patrzy na mnie... Następnym razem otworzysz drzwi i mówię Ci, że jeśli sobie pójdziesz to już nie wrócisz.

Ogarnia Cię wściekłość a ja płaczę... Odchodzisz a moje życie rozpada się nie wiedząc kiedy. Przysięgam nie wiedziałam, ale gdybym wiedziała odbyłoby się to w inny sposób...

Czuję chęć, by do Ciebie dzwonić, ale nie odbierasz. Nie rozumiem dlaczego nie odbierasz, chociaż się pokłóciliśmy wszystko trwa dalej...

Czuję się tak jakby zabrali mi kawałek duszy, jeśli odejdziesz nic nie pozostanie. Oprócz serca bez życia. Czuję, że nie ma księżyca dla mnie jeśli nie ma Twej pieszczoty przy mnie. Będę na Ciebie czekać...

Moje myślenie mnie zabijało. Za dużo sobie wyobrażałam za mało robiłam. Cieszyłam się jedynie z jednej rzeczy. Tego, że wytrzymałam sześć godzin lotu ze samą sobą.

Moja mama czekała na mnie z tatą i moim samochodem. Cieszyłam się, że to Oni mnie odbierają. Jak kiedyś....

- Córeczko! - powiedziała mama

- Cześć mamuś - przytuliłam się do niej i do taty.


Tata podał mi kluczyki od samochodu i zabrał moje bagaże, które wpakował do bagażnika.
Wsiadłam za kółko i poczekałam aż rodzice wsiądą na miejsca pasażerów.

Pojechaliśmy prosto do domu. Po dwudziestu minutach byłam już z rodzicami w garażu od naszego domu. Tego prawdziwego domu, w którym się urodziłam, dorastałam... Gdzie pierwszy raz zrobiłam to z osobą, która jest teraz moim narzeczonym...

Zamykam oczy i mogę widzieć tamte dni.... Nie zamieniłabym tego na cokolwiek w świecie.
Rodzice wysiedli i poszli od razu do domu. Ja zaś wzięłam swoje bagaże i weszłam do domu.

Nic się nie zmieniło. Wciąż wszystko stoi tak jak stało. Weszłam na górę do swojego pokoju, zdjęcia, łóżko, książki, nic od wyjazdu nie było tknięte. Spojrzałam na półkę, zdjęcie z Justinem z naszego pierwszego wypadu stało najwyżej ze wszystkich...  Wszystko wyglądało jakbym nigdy stąd nie odchodziła.
A jednak... Mieszkałam u Justina, w Los Angeles, wszędzie byle nie tu.

To się nie zmieni tak szybko.. A może w ogóle się nie zmieni, już nigdy...




______________________________________________________________

I jak 59 rozdział ? :)



TWITTER : https://twitter.com/NewYorkDream_s
INSTAGRAM : http://instagram.com/newyorkdream_s
ASK : http://ask.fm/KatherineAnnGomez

KOMENTUJCIE! <3 























15 komentarzy:

  1. Rewelacyjny rozdział ;* Super piszesz i normalnie nie mogę się doczekać nowego rozdziału. Musi być między nimi dobrze... ~Adminka Elwira

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe !!! Czekam na next ! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin, jak mogłeś? Kocham Cię, ale jak mogłeś?! Kate obyś mu wybaczyła.Justin, masz do niej przyjechać, przeprosić ją i ogłosić całemu światu że jest twoją narzeczoną. Masz tak zrobić! Kocham, Kocham, Kocham <3 Pisz, pisz, pisz, pisz dalej <3 ;* <3 OMB. Nie mogę się doczekać... *.* ;__________; Płaczę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Swieetne heh szkoda ze znów jest zle :'(

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne :* :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dajesz szybko nastepnh <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku strasznie dobrze piszesz idealnie moge sb to wyobrazić dziękuuje <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko już nie długo 60 aaaaa <3 KC ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Świeetny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Już nie moge się doczekać co będzie dalej CUDNE ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurde biedna Katherine :c Ale dalje są słodcy :D

    OdpowiedzUsuń
  12. UMIERAM *___________* cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem że się powtarzam ale to jest swietneee! Pamiętaj !! #Remember

    OdpowiedzUsuń
  14. Boskie <3 Szkoda, nikt specjalny :c czekam :*

    OdpowiedzUsuń