wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział 67

KATHERINE


- Justin, co jest grane?

- Usiądź na kanapie, i posłuchaj.

Jak Justin mi nakazał tak zrobiłam. Usiadłam na kanapę i wsłuchiwałam się w śpiew Justina. Miałam taki mały koncert tylko dla mnie... Czułam jak każda nuta, każdy dźwięk, przepływał przeze mnie, przez moje serce.

Kropla w oceanie, zmiana w pogodzie. Modliłem się, że może i my skończymy razem. To tak jakby pragnąć deszczu na środku pustyni. Ale ja trzymam Cię najbliżej ze wszystkich, ponieważ jesteś moim Niebem.
Nie chcę marnować weekendu,jeśli mnie nie kochasz, udawaj  jeszcze kilka godzin, a potem nadejdzie czas, by odejść. 
Gdy mój pociąg odjeżdża wzdłuż wschodniego wybrzeża, ciekaw jestem, jak się ogrzejesz. 
Jest za późno na płacz, zbyt niepewnie, by ruszyć dalej. 


Wciąż jednak nie mogę sobie Ciebie odpuścić,przez większość nocy prawie nie śpię. 
Nie zabieraj ode mnie tego, czego nie potrzebujesz. 

To tylko kropla w oceanie,zmiana w pogodzie... Modliłem się, że może i my skończymy razem. To tak, jakby pragnąć deszczu, stojąc na pustyni. Ale ja trzymam Cię najbliżej ze wszystkich, ponieważ jesteś moim Niebem. 

Zgubiłem zaufanie i starych przyjaciół... nigdy nie licząc żali. 
Dzięki łasce Boga w ogóle nie odpoczywam. Nowa Anglia. Podczas zmiany liści ostatnia wymówka, jaką zadeklaruję: 
Byłem chłopcem, który kochał kobietę jak małą dziewczynkę. 
Wciąż jednak nie mogę sobie Ciebie odpuścić,przez większość nocy prawie nie śpię. 
Nie zabieraj ode mnie tego, czego nie potrzebujesz... 
To tylko kropla w oceanie,zmiana w pogodzie... Modliłem się, że może i my skończymy razem. To tak, jakby pragnąć deszczu, stojąc na pustyni.  Ale ja trzymam Cię najbliżej ze wszystkich,ponieważ jesteś moim... 
Teraz Niebo nie wydaje się już wcale tak daleko.  Niebo nie wydaje się już daleko... 
Teraz Niebo nie wydaje się już wcale tak daleko. Niebo nie wydaje się już daleko... 

Kropla w oceanie, zmiana w pogodzie... Modliłem się, że może i my skończymy razem.  To tak, jakby pragnąć deszczu, stojąc na pustyni. Ale ja trzymam Cię najbliżej ze wszystkich, ponieważ jesteś moim Niebem. 


Jesteś moim Niebem...




Czułam jak każde słowo przeze mnie przechodzi, jak Justin mówi je do mnie. Czułam szczerość w jego słowach. Która z Was nie chciałaby takiego czegoś poczuć. Każda by tego pragnęła, pożądała, łaknęła.

Już nie czułam się tak samotna jak co dzień. Mimo jego obecności nie czułam się tak doceniana jak w tym momencie. Czułam, że ten tekst odzwierciedlał nas i naszą sytuację, poniekąd.

Chciałam się odezwać powiedzieć jak idealnie mu to wyszło, ale Justin nic nie kazał mi mówić.

- Poczekaj tutaj chwilkę, nie oglądaj się, siedź cichutko.

Jak nakazał tak zrobiłam, założyłam nogi na stół i czekałam odliczając upływające minuty. Justin krzątał się po domu niczym gospodyni. Latał z góry w dół, tak na okrągło. Po upływie dziesięciu minut, czekałam wciąż sama, aż pojawił się Justin. W końcu!

- Długo miałam tak czekać?

- Przepraszam. Nie chciałem tak długo. Trochę zwlekałem, wybacz.

- Możemy już iść?

- Jak najbardziej.

Justin chwycił mnie za rękę i zaprowadził do najsłodszego miejsca jakie kiedykolwiek widziałam. Nie najsłodszego wizualnie, a smakowo. Mały kącik zrobiony w biblioteczce gdzie ustawione były ciastka, tort, wszelkie słodycze, cukierki, żelki, pianki, lukrecja, wszystko co można było zjeść. Ciastka z kremem, którymi można było się ubrudzić...

Tego dnia ubrudziliśmy się jak najbardziej, pod każdym względem.

Gdy tylko doszliśmy na górę ujrzałam najpiękniejsze miejsce, najsłodsze, i takie idealne, wszystko wyglądało tak perfekcyjnie, jakby było sztuczne, a jednak, wszystko można było zjeść.

Usiedliśmy z Justinem na ziemię, na takim kocu, było rozłożone kilka poduszek i kilka tacek właśnie z wyżej wspomnianymi wyrobami. Rozłożone wszystko dookoła nas. Justin karmił mnie ciastkami, ja go truskawkami w czekoladzie.

Czułam, że to są nasze momenty, gdzie możemy być sobą, możemy robić wszystko. Momenty, których nikt nam nie zabierze. Justin powoli przysunął się do mnie dyskretnie.

Położył dłoń na kolanie i przyciągnął mnie do siebie. Nasze usta spotkały się w pół drogi, wargi i języki pieściły się wzajemnie wywołując u nas dreszcze. Usiadłam delikatnie między nogami Justina, i swoje rozłożyłam obok niego. Tak, że moje nogi oplatały go, zaś jego mnie.

Justin pochylił się do mnie i wciąż pieścił moje usta, jego ręce stabilnie trzymały się moich pośladków, bioder, i wciąż wędrowały po udach. Uwielbiałam każdy jego dotyk, każde przejście dreszczy po moim ciele. Justin wciąż mnie całował, jego dłonie skupiały się tylko na mnie.

Justin pieścił moje pośladki, po chwili szyję, jego usta delikatnie muskały mnie po barkach, obojczykach, szyi. Gdy tylko czułam ucisk na swoich pośladkach, unosiłam się lekko w górę, z czystej przyjemności, którą dawał mi Justin. Powoli zdjął ze mnie dolną partię garderoby.

Obawiałam się, że może coś zobaczyć z moim brzuchem, więc postanowiłam przejąć inicjatywę i to ja go rozebrałam. Wiem, że gdy będzie zbyt podniecony nie będzie zwracał uwagi na moje rzeczy. Zostawię sobie stanik i koszulkę, by widział tylko dół, i to gdzie musi wejść.

Justin całował mnie cały czas, ja zaś bujałam biodrami na jego kroku. Wiem, wiele z Was pewnie chciałoby poczuć to co ja w tym momencie, ten ogień, pożądanie, łaknienie jego ciała. Zdjął ze mnie w sumie wszystko co musiał, czyli cały spód. Jak to Justin, nie pozostawał mi nigdy dłużny, jego język idealnie pieścił moją łechtaczkę. Nie czułam się tak dobrze, w sumie nigdy.  Justin przyspieszał tempo językiem, a raz spowalniał.

Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa, robiło swoje, każdą emocję ukazywało. Justin całował mój brzuch... Już wtedy przestałam się obawiać tego, że coś zauważy, obydwoje byliśmy pochłonięci namiętnością.

Justin tuż przed moim szczytowaniem przerwał igraszki. Zadziwiłam się tym co robił, i dlaczego to zrobił. Mój chłopak z obaw przed ciążą wyciągnął spod poduszki na której leżałam prezerwatywy. Założył na swojego członka jedną i z całą siłą wsunął go we mnie.

Nie powstrzymywałam go nawet przed tym bo nie chciałam się wydać, że za późno, bo już spłodził dziecko, ale w porządku.  Justin oddał się cały podobnie i ja. W tych momentach nie było dla nas nikogo i niczego poza tą sytuacją. Około godziny później obydwoje szczytowaliśmy.

Leżeliśmy obok siebie pod kocem, który Justin przyszykował. Pół godziny leżenia, odbiło się w śladach na moich plecach.

JUSTIN

Katherine założyła na siebie swoją białą koszulkę i bieliznę. Ja zaś nałożyłem bokserki. I gdy się ubierała obrócona w przeciwną stronę wsadziłem sobie kawałek truskawki w swoje usta. Gdy tylko się obróciła, wiedziała doskonale co zrobić. Pochyliła się do mnie i wzięła do swoich ust drugi kawałek truskawki.

Roześmiała się, a moje dłonie wraz z kremówką powędrowały w jej dekolt.

- Justin! To jedzenie, nie zabawa.

- Kto powiedział, że tego nie zjem?

Rzuciłem się na nią i wydając specyficzny dźwięk zacząłem zjadać kremówkę i zlizywać krem z jej dekoltu. Katherine roześmiała się głośno i spoglądała jakby w górę.

- Widzisz, zjedzone, wylizałem Cię do czysta, wiem, że lubisz - puściłem oczko

- Tak, oczywiście - zaśmiała się Kate

I tak zaczęła się nasza mała wojna, obydwoje mieliśmy czekoladę na całej skórze, kawałki tortu we włosach. Nie wspomnę o tym, że obydwoje lepiliśmy się do wszystkiego do czego można było się lepić. Prócz siebie, do ziemi, koca, drzwi. Do wszystkich możliwych powierzchni.

Włosy lepiły się, miałem w nich kawałki ciastek, czekoladę, nawet kilka żelków. W domu rozszedł się dźwięk dzwonka. Katherine była lekko zajęta ubieraniem się, w resztę swojej garderoby więc ja zszedłem na dół.

Otworzyłem drzwi a w nich stał chłopak, wysoki, szatyn.

- Tak, mogę w czymś pomóc?

- Justin Bieber? - zdziwił się - Nie wiedziałem, że tu mieszkasz, przepraszam, chyba pomyliłem dom.

- Nie mieszkam tu tak właściwie. Pomóc mogę w czymś?

- Szukam swojej przyjaciółki Kate.

- A mogę wiedzieć w jakim celu?

- Dustin! - usłyszałem zza pleców.

- Kate? - zapytał chłopak.


Katherine zbiegła ze schodów w dół i przechodząc pod moim ramieniem przywitała się z chłopakiem stojącym w progu ciepłym uściskiem. Nie powiem, ciekawiło mnie to kim jest, dlaczego przytula moją kobietę...

- Dustin, co Ty tu robisz? - zapytała Kate

- Mieszkam, od dwóch miesięcy, trzech... Wróciłem tutaj po stypendium, pracuję, miałem przyspieszoną szkołę, więc mogę sobie na trochę lenistwa pozwolić, i wróciłem tutaj. Nie widziałem Cię już wieki. Nie dawałaś znaku życia.

- Nie miałam nawet kiedy, wyjechałeś nie odzywałeś się, to wybacz, ale nie szukałam Ciebie nawet, sama zdobyłam stypendium.

- Kleisz się Kate, co Ty tam robiłaś?

- Ekhem - lekko odkaszlnąłem by przypomnieć swoją obecność

- Oj, wybacz, Dustin, to Justin, mój przyszły mąż.

- Miło Cię poznać - dodał

Znałem go... Nie był na stypendium. Pamiętam jednej nocy, biłem się z nim, to On postrzelił też mojego przyjaciela. Z uściskiem jego dłoni czułem, że wyjdą z tego kłopoty. Musiałem zadbać o bezpieczeństwo swojego związku i swojej narzeczonej.

__________________________________________________________

I jak 67 ?


 TWITTER : https://twitter.com/NewYorkDream_s
INSTAGRAM : http://instagram.com/newyorkdream_s
ASK : http://ask.fm/KatherineAnnGomez



KOMENTUJCIE! <3 













13 komentarzy:

  1. świetne a ta scenka to z teledysku the kay ? Zajebiste czytam wszystko ;33

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny czekam na kolejny... Mam nadzieję że Dustin nie zepsuje nic między Kate a Justinem ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze zajebiste! Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjny.. Po prostu brak słów .. Kocham to opowiadanie .

    OdpowiedzUsuń
  5. Musiałam parę rozdziałów nadrobić bo niestety nie miałam kiedy czytać dzisiaj znalazłam chwilę czasu i każdy rozdział był świetny ciekawe co będzie dalej, czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. To genialne hhaha głupi Dustin :/

    OdpowiedzUsuń
  7. ale przecież gdy jest sie w ciąży nie można uprawiać seksu do końca 2 trymestru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto Ci tak powiedział ? :)
      Pytałam Panią ginekolog, i mówiła, że niczemu to nie przeszkadza. :)

      Usuń
  8. g e n i a l n e *.*

    OdpowiedzUsuń