Ta sobota była dla mnie najlepszą od ponad miesiąca. Siedzieliśmy w swoich ramionach, jedząc słodycze i jak dzieci oglądając bajki.
To co teraz oglądamy, na pewno kiedyś pokaże swoim synom, czy też córce. Nasze dzieci będą na pewno najsłodszymi dziećmi na świecie. Z takiego połączenia genów przecież nie może wyjść nic innego jak pełne słodkości maleństwa.
Siedzieliśmy cały dzień tak wtuleni w siebie i mocno złączeni. Od nowa miałem swój mały świat w ramionach. Od nowa budowałem z nią wszystko. Przez miesiąc tyle rzeczy potrafi się zmienić, obrócić do góry nogami. Potrafi zburzyć się, zniknąć.
Ale teraz? Cieszyłem się z tego co mam. Od teraz nikt i nic nie ma prawa przeszkodzić mi w byciu szczęśliwym. Tak wesoły jak za dnia, tak położyłem się spać.
Kate wydawała się być czymś zestresowana. Może coś chciała mi powiedzieć? Nie miałem nawet siły z niej tego wymusić. Położyłem się i usnąłem z dłonią w jej tali.
Spałem bardzo dobrze, pierwszy raz od miesiąca wyspałem się. Czułem zapach jej perfum, który mnie koił.
Czułem jak bezpieczna była w moich ramionach. Obudziłem się o dziesiątej godzinie, i spojrzałem na swojego anioła.
Miała tak delikatnie wyrysowane szczęście na swojej twarzy, uśmiechała się. Do czasu... Wstała gwałtownie do pozycji siedzącej i spojrzała na mnie.
- Justin, muszę Ci coś powiedzieć.
- Zrywasz ze mną? Poznałaś kogoś? Kate...
- Nie głupku. Nie poznałam, nie zrywam. Nie bój się.
- Zdradziłaś mnie? Harry coś zrobił?
- Nie nie zdradziłam. Tak Harry.
- Co? Co ten chuj zrobił. Zabije gnoja, co Ci zrobił?
- Justin! Uspokój się, bo zaczynam się bać.
- Przepraszam, przepraszam, już no.. Jestem spokojny. Mów. Co zrobił.
- W szkole... Powiedział wszystkim, że nie było mnie tu, bo przez te wakacje, niby byłam z nim w ciąży, skrobanka, że go zdradziłam, dlatego to zrobiłam, mówił, że jestem z nim.
- Dopiero mi teraz to mówisz? Mogłaś powiedzieć od razu jak się dowiedziałaś. Przyjechałbym szybciej. Zabiłbym go, ach, teraz też to zrobię. Nie zawaham się użyć pistoletu.
- Nie martw się, powiedziałam mu, że się z nim policzysz. Do dzisiaj unika mnie gdziekolwiek idę.
- Gdzie On mieszka?
- Nie, nie pójdziesz do niego.
- Pójdę, jak najbardziej. Powiedz mi gdzie
- O tam, hen daleko - pokazała ręką.
- Kate, pytam poważnie. Gdzie?
- Muszę Ci powiedzieć?
- Skoro mnie kochasz to musisz.
Katherine wyjaśniła mi dokładnie gdzie ten idiota mieszka. Bez wahania ruszyłem do niego. Przebiegłem przez stronę łóżka Kate i ubierając spodnie, koszulkę zszedłem na dół. Ubrałem buty i wybiegłem z domu chwytając kluczyki od auta, które stało pod domem.
Katherine już po dwóch minutach była za mną na dole. Zatrzasnęła dom i zakładając okulary przeciwsłoneczne wsiadła do samochodu.
- Justin, nie musisz tego robić!
Wraz z tymi słowami poczuła jak ruszam z podjazdu i jadę do domu Harrego. Zapięła pas i złapała mnie za rękę.
- Uspokój się.
- Nie.
Po kilkunastu minutach jechania bardzo szybkiego byliśmy na miejscu. Byłem wręcz wściekły, miałem ochotę rozbić gnojowi ryj, rozbić jego wymodelowaną buźkę na małe kawałki.
Otworzyła nam jakaś kobieta, być może mama Harrego, nie interesowało mnie to w tym momencie. Pierdoliła od rzeczy, nie chciało się słuchać. Widocznie była zaskoczona tym, że Katherine może mieć kogoś znacznie lepszego niż jej synka.
- Więc po co do niego idziecie? - zapytała.
- Chcemy coś załatwić - odparłem
Wbiegłem na górę i pokierowałem się prosto do pokoju Harrego.
- Justin, nie musisz, na prawdę.
- Ale chcę, to Twój honor skarbie, muszę go bronić.
Tak, czułem się wtedy niczym bohater, ratujący swoją księżniczkę z opałów. Zapukałem do drzwi Harrego pokoju, chciałem być dobrze wychowany. Pociągnąłem za klamkę lekko podirytowany, tym że nikt nie otwiera. Niestety drzwi były nadal zamknięte.
- Po co do niego idziecie?! - krzyknęła mama Harrego.- Ale chcę, to Twój honor skarbie, muszę go bronić.
Tak, czułem się wtedy niczym bohater, ratujący swoją księżniczkę z opałów. Zapukałem do drzwi Harrego pokoju, chciałem być dobrze wychowany. Pociągnąłem za klamkę lekko podirytowany, tym że nikt nie otwiera. Niestety drzwi były nadal zamknięte.
- Pani Styles . Pani syn to oszust, musimy coś zrobić.
Wyważyłem lekko drzwi, po czym wszedłem do pokoju Harrego. Gdy wszedłem do pokoju zastałem najbardziej obleśny widok ,jaki kiedykolwiek mogłem sobie wyobrazić.
Harry trzymał w dłoniach swoje przyrodzenie i masturbował się, przeglądając zdjęcia Kate. Wywołało to u mnie furię. Widać było, że chłopak się zawstydził. Trudno.
Wziąłem z łóżka do ręki laptop Harrego i rzuciłem nim o ziemie tak by nie zostało z niego nic, co można by poskładać. Harry starał się mnie odepchnąć, na marne. Gdy się za coś wezmę nie ma zmiłuj się.
- Nie dotykaj mnie tymi brudnymi od Twojego kutasa łapami - krzyknąłem.
Harry założył koszulkę i stanął jak wryty. Moje ciśnienie nadal nie opadało. Byłem coraz bardziej wkurzony, jak pomyślałem sobie co wyczyniał z jej zdjęciami. Mama Harrego z Kate usunęły się mi z drogi.
Ja zaś wykonywałem to co powinienem, wziąłem za koszulkę Harrego i wymierzyłem w niego cios.
- Nie bij mnie, nic Ci nie zrobiłem.
- Myślisz, że to co robiłeś zostawię tak bez konsekwencji? Nie ma tak dobrze, chciałbyś - dodałem uderzając go pięścią w nos - Nigdy nie myśl o Kate, nie patrz na nią. Zrób z niej powietrze, a jeśli zobaczę, że robisz coś innego do czego nie dałem przyzwolenia, zabije Cię. Rozumiesz?
Zamilknął.
- Rozumiesz?! - powtórzyłem.
- Rozumiem.
Naplułem mu prosto w twarz i puściłem szturchając na ziemię. Wziąłem Katherine za dłoń i poszedłem z nią na dół. Mama Harrego stała jak słup soli, nic nie mówiąc. Nawet go nie broniąc. Widać było, że Kate coś powiedziała co ją przyparło do muru.
KATHERINE
Pierwszy raz widziałam Justina w takiej furii, niczym zwierze chciał rozszarpać Harrego. A On? Zachował się jak ostatni mięczak, nie bronił się, nie walczył, upadł. Wiedziałam, że nigdy nie będzie w stanie obronić żadnej kobiety.
Justin był cały czerwony ze złości. Żyły na jego szyi zdecydowanie wyszły na wierzch. Jego klatka poruszała się niestabilnie. Widziałam jak starał się opanować, w jakikolwiek sposób. Nie wychodziło mu to ,ale ważne, że się starał.
Ścisnął moją dłoń mocno i przyłożył do swojego torsu. Moja dłoń chodziła niespokojnie równo z podniesieniami i opadnięciami jego klatki piersiowej.
- Łatwo jest się pogubić w tym świecie, co Kate...
- Ale skarbie uwierz mi, możemy iść wszędzie, daleko stąd... Powiedz mi czego się boisz?
- To duży świat, łatwo jest się pogubić, boje się, że zagubimy siebie... Że nie będzie tego samego uczucia.
- Wiem skarbie, że to ciężkie, ale jestem z Tobą, i zawsze będę... Nie masz czego się obawiać.
Justin powoli zaczął się uspakajać. Jego klatka nie ruszała już się tak nerwowo. Postanowiłam, że do domu poprowadzę ja. Nie chciałam by Justin przypomniał sobie cokolwiek i depnął nerwowo na gaz, zamiast hamulca.
Dojechaliśmy do domu. Dzisiaj w planach mieliśmy jeszcze kolacje... A ta kolacja, obróciła nasze życie o 180 stopni....
Około siedemnastej jak zwykle zaczęłam się szykować by mieć trochę zapasu czasu, kolacja była na dziewiętnastą. Zaczęłam się szykować, ubrałam białą sukienkę ze srebrnymi wstawkami. Justin też niczego sobie... Miał klasę.
Ubrał marynarkę, koszulę, jeansy... Uh.. Tak doskonale. Stanęliśmy przed lustrem, wyglądaliśmy idealnie.
Pasowaliśmy do siebie niemalże w stu procentach.
Justin złapał mnie za rękę po czym w nią pocałował. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. Justin pokierował, tylko On wiedział gdzie jedziemy. Przy wsiadaniu wsadził coś jeszcze do bagażnika.
Około czterdziestu minut później znaleźliśmy się w restauracji. Sala była pusta. Podzielona tylko na dwie części, zaraz obok odbywało się spotkanie jakiś szych muzycznych, a dla nas była wynajęta ta druga część. Justin musiał sporo wydać by móc zarezerwować całą część. Restauracja była de lux.
Wszystko na jak najwyższym poziomie, jedzenie robione przy stolikach, kelnerzy sami atrakcyjni i zadbani. Wystrój nowoczesny, z nutką klasy.
Justin zamówił nam dania, były doskonałe, mogłam w końcu jeść to co chciałam. Deser był równie pyszny, ale i płonący, mniam! Po deserze trochę posiedzieliśmy i porozmawialiśmy. Kelnerzy skakali w okół nas jakbyśmy byli sami, a przecież obok było spotkanie.
Justin powiedział, że zaraz wróci, po czym zniknął za drzwiami restauracji. Wrócił śpiewając dla mnie i grając na gitarze.
Zawsze wiedziałem, że byłaś najlepszą, najfajniejszą dziewczyną jaką znałem, o wiele ładniejsza niż cała reszta, gwiazdą mojego show. Tyle razy pragnąłem byś była dla mnie tą jedyną, ale nigdy nie pomyślałem,że tak to będzie wyglądać, co Ty ze mną zrobiłaś dziewczyno....
Jesteś tą, o której myślę, dziewczyno nie będziesz u mnie nigdy na drugim miejscu. I nie ważne co się stanie, zawsze będziesz numerem jeden....
Moja własna nagroda, jedna i jedyna, uwielbiam Cię dziewczyno, chcę Ciebie, jedyną bez której nie umiem żyć. Tak właśnie, to Ty.
Jesteś moją szczególną małą damą... Jedyną która doprowadza mnie do szaleństwa. Ze wszystkich dziewczyn które znam, to Ty...
Moja ulubiona, moja ulubiona, moja ulubiona dziewczyna...
Zawsze chodziłaś swoimi drogami, by zaimponować Panom Niewłaściwym, a ze mną możesz być sobą, wezmę Cię taką jaką jesteś. Wiem, że Oni mówili ,że wiara w miłość jest marzeniem, które nie może się spełnić, więc dziewczyno napiszmy baśń, i pokażmy im jak się czujemy.
Zapierasz mi dech w piersi, wszystkim co mówisz, chcę po prostu być z Tobą, moje kochanie, moje kochanie. Moja Panno nie graj ze mną w żadne gierki. Nie potraktuję Cię w żaden sposób na który nie zasługujesz,bo jesteś dziewczyną moich marzeń...
Moja ulubiona, moja ulubiona, moja ulubiona dziewczyna...
Moje oczy zaszkliły się w półmroku świec. Justin podszedł do mnie i pocałował mnie delikatnie w usta.
Zza pleców usłyszeliśmy oklaski... I to właśnie się stało... Największy producent muzyczny bił mojemu narzeczonemu brawa za występ.
Wiedziałam, że Justin coś zaplanował pod to ich spotkanie. Ale cieszyłam się, że napisał piosenkę specjalnie przeznaczoną dla mnie. Justin obrócił się zadowolony, Scooter stał jakby zdziwiony...
- Znowu się spotykamy - dodał
- Tak wyszło. Moja narzeczona, Kate, Scooter Braun.
- Miło Pana poznać.
- Mów mi Scoot - odparł - Nie mówiłeś, że masz taki talent, nie pochwaliłeś się.
- Dałem swoje demo, przecież nie chciałeś go nawet posłuchać...
Justin spojrzał przez plecy Scootera, a tam kolejnych pięciu managerów szło do niego.
- Chłopcze! Masz ogromny talent, zapraszam Cię do współpracy z naszą wytwórnią muzyczną - powiedział brodaty mężczyzna
- Nie, nie. Ja zapraszam Cię do współpracy z nami, dogodne warunki - powiedział pucułowaty facet.
- Przykro mi, ale Justin chcę z nami podpisać kontrakt, nie zmieni zdania - powiedział Scooter.
- Wiesz co Scoot, nie byłeś dla mnie od początku taki "łaskawy", miałeś w dupie moje prośby, nie słuchałeś mnie, więc myślę, że rozważę warunki innych managerów...
- Kochanie - powiedziałam do Justina - Myślę, że jednak umowa ze Scooterem będzie najlepsza, wiesz kim On jest w świecie muzyki, nie bądź głupi. Nie musisz zawsze być chojrakiem. Schowaj swoją dumę, i zgódź się.
- Jesteś pewna?
- Czuję to - powiedziałam głaskając go po ręce.
Justin obrócił się. Spojrzał na nich wszystkich dyskutujących między sobą.
- Zgoda. Scooter możemy spróbować.
- Mądrą masz kobietkę - odparł...
Wiedziałam, że wiążą się z tym jego liczne wyjazdy, ale cieszyłam się, że będzie spełniał swoje marzenia.
- Za tydzień widzimy się w takim razie w Atlancie, w naszej siedzibie...
Moje źrenice poszerzyły się. Nie spodziewałam się, że wszystko zacznie się dziać już tak szybko...
_______________________________________________________\
I jak 57?
Troszkę spokoju, od następnych liczcie się z akcją, i zmierzaniem niestety powolutku ku końcowi opowiadania....A może tylko tej części!? Kto wie...
INSTAGRAM : http://instagram.com/newyorkdream_s
TWITTER : https://twitter.com/NewYorkDream_s
KOMENTUJCIE! <3