piątek, 25 października 2013

Rozdział 54

JUSTIN

- Kochanie, póki mamy czas, pamiętaj, udawaj, że nie znasz Harrego, kochaj mnie tak jak kochasz, a nawet i mocniej, i dzwoń co wieczór.

- Kochanie, inny czas, Ty musisz do mnie dzwonić, a będę mówiła dobranoc, za każdym telefonem.

- Ale będziesz o mnie myślała?

- Tak! Skarbku, tylko tydzień, no maksymalnie tydzień. Mam nadzieję, że uporasz się szybciej.

- Postaram się. Będę szybko przy Tobie, nawet nie spostrzeżesz, że się tyle nie widzieliśmy.

- Chciałabym.

- Nie masz skarbie poczucia czasu - zaśmiałem się - nie odczujesz tego.

- Aż tak złego to nie - klepnęła mnie w barek

- Przytul się - nakazałem


Kate wtuliła się we mnie najmocniej jak umiała, tak by być bezpieczną. Uwielbiałem tę świadomość, że mogłem ją ochronić, mieć całą dla siebie.

Potem... Musieliśmy się rozstać, musiała już lecieć do wielkiego świata, do Los Angeles, gdzie mogła się spełnić w tym w czym chciała, w nauce.

Nigdy nie rozumiałem jak można tak uwielbiać naukę. Jak Ona może tyle wiedzieć, tyle rozumieć.  Jak można mieć łatwo przyswajalne wiadomości... Są widoczni ludzie z mocami ,które wykraczają poza moje granice.

Pożegnałem ją bardzo czule. Tak jak umiałem. Poczekałem aż samolot wyleci, dopiero wtedy ruszyłem do domu swojej mamy, by przeprosić ją za wszelkie złości.

Pojechałem po drodze jeszcze do kwiaciarni, kupiłem ogromny bukiet kwiatów. Zapłaciłem florystce i pobiegłem do samochodu.  Wsadziłem kwiaty na tył auta, ciężko było ,ale wsadziłem je. Jakoś, mam nadzieję, że nic tam się nie złamało.

Po trzydziestu minutach żmudnej jazdy, byłem przy swoim starym domu. Zastanawiałem się czy wejść do środka czy czekać, jak mama wyjdzie sama z domu... Nie powinienem chyba zachowywać się jak jakiś psychol.

Wysiadłem z samochodu i wyciągnąłem kwiaty. Były całe, łodygi nie popękały. Zamknąłem samochód i poszedłem do domu. Zapukałem. Usłyszałem kroki, jakby bieganinę po domu, ktoś jakby się gonił.

Ale nikomu nie było spieszno by otworzyć mi drzwi. Stałem, czekałem, traciłem nadzieję, że mi otworzy. Bałem się, że rozgniewana jest na amen, że już nie wybaczy.

Ukucnąłem by zostawić kwiatki, i akurat w tym samym momencie moja mama otworzyła drzwi swojego domu. Stała w luźnej koszulce, z potarganą fryzurą.

- Mamo...

- Justin, synku co Ty tu robisz? O tej porze.

- Myślałem, że jesteś dzisiaj w pracy, z cichą nadzieją przyszedłem najpierw tu a nie do biura. I jednak zastałem Ciebie.

- Co tu robisz?

- Co Ty tu robisz?

- Mieszkam skarbie, to mój dom.

- Nie w tym sensie

Mama milczała przez krótki okres.


- Ładne kwiaty, dla kogo?

- Ach tak dla Ciebie. Proszę.

- Dziękuję synku - powiedziała zabierając kwiaty - Coś jeszcze?

- Nie wpuścisz mnie? Nie wyjaśnimy sobie nic?

- Nie mamy co synku, ja się nie gniewam, widzę, że nie pojechałeś, znaczy jestem najważniejsza.

- I zostałem tylko po to byś dowiodła swojej racji?

- Poniekąd.

- Tata? - powiedziałem cicho dostrzegając mojego tatę zza pleców mamy przemykając ukradkiem z salonu na schody.

- Justin, chyba wystarczy rozmowy na dzisiaj, tak?

- Sypiasz z nim?

- Justin! To pytanie chyba nie jest na miejscu?

- Mamo! Chyba już całkiem zapomniałaś co o nim mówiłaś! Ja zostałem tutaj dla Ciebie, zrezygnowałem z jazdy z moją ukochaną a Ty co?!

- Justin, jestem dorosła, moja sprawa co robię i z kim to robię.

- Obleśne. Cześć mamo.


Odwróciłem się i pobiegłem do samochodu. Odjechałem z podjazdu szybciej niż kiedykolwiek. Miałem wszystko sobie z nią wyjaśnić, a tymczasem, dostawałem coraz więcej batów od losu.

Zajechałem od razu do domu i zacząłem się pakować.


KATHERINE


Siedziałam w tej auli jak na szpilkach, nie wiedząc co powiedzieć. Spoglądałam na Harrego ze złością w oczach, nie wierzyłam, że mógł coś takiego mi zrobić i rozpowiedzieć takie świństwo.

Caroline opowiedziała mi co tu się działo gdy mnie nie było przez prawie dwa miesiące. Co Harry opowiadał, co pokazywał, a przede wszystkim co mi zrobił.

Myślałam na początku, że się przyznał do zdrady,ale nie... Wymyślił zupełnie co innego.

Siedziałam wyczekując końca. Ciężko było mi się skupić na tym co mówił dyrektor wiedząc co mówi Harry, a to narastało i narastało.  W końcu gdy dyrektor powiedział, że możemy iść do domu ucieszyłam się.

W końcu mogłam dorwać tego palanta, niestety, nie był tak łatwym celem. Stchórzył, wybiegł z auli jak poparzony. Bał się konsekwencji tego co za chwilę miało nastąpić. Uciekł z sali, nie wiedziałam gdzie.

Muszę go poszukać, musiałam... Poszłam odebrać swój kod do swojej szafki, i bingo!
Stał z kolegami przy automacie z przekąskami. Chwalił się czymś bo miał minę zadowoloną. Zrzedła mu gdy zobaczył mnie wychodzącą z sali i idącą w jego kierunku.

Dobiegłam do niego gdy zaczął uciekać, zatrzymałam go ciągnąc za koszulkę.

- A Ty kurwa co za plotki rozsiewasz?

- Ja? Niby co takiego powiedziałam?

- O! Nie udawaj - powiedziałam kompletnie rozwścieczona - Już doskonale wiesz co powiedziałeś.

- Nie na prawdę nie wiem, powiedz mi.

- Że niby ja z Tobą w związku? Że niby zaręczyny?  Że dziecko!? Haha! Nigdy w życiu, nigdy bym tego nie zrobiła, nawet za milion lat. Nie z Tobą, nie to dziecko. Jestem zaręczona, ale z Justinem, tak Justinem Bieberem. Patrz, masz dowód - pokazałam pierścionek - I jestem z nim szczęśliwa, bardziej niż z Tobą. Ach no i tak najważniejsze, będzie tu niebawem, więc radzę Ci przepisz się jeśli chcesz jeszcze żyć.

- On? Tutaj? W Los Angeles?

- Owszem.

- Kate... Ja to zrobiłem tylko dla nas, dla Ciebie, dla siebie.

- Myślisz, że mnie to interesuje? Odkręć to. Nie ma żadnych nas! Zrozum to, psychiczny jesteś!?

- Wiem, że jesteśmy odwróceni do góry nogami, więc trzymaj język za zębami i wysłuchaj mnie. Wysłuchaj tego co powiem. Zostaliśmy stworzeni by psuć. To co, nie mam nic przeciwko. Zabiłaś światło, więc odsłoń rolety, nie tłum iskier w swoich oczach.  Gdzie zostaniesz dzisiaj na noc?

- U siebie, nie martw się, mam dom. To wszystko?

- Jestem ogniem, Ty  benzyną, przyjdź zalej mnie całą sobą, zostawimy to miejsce w płomieniach. Jeszcze jeden raz.

- Lecz się...

- Kate, nie odwołam tego wszystkiego, to się jeszcze stanie.

- Zamknij ryj - wycelowałam dłoń prosto w jego lewy policzek.

Rozszedł się huk, cichy plask, gdy się wściekłam waliłam z całej siły, właśnie tak jak dzisiaj, Harremu, prosto w mięsisty polik.

- Nigdy więcej niczego takiego nie mów, bo będzie gorzej.

- Oddałbym Ci, ale mam szacunek do kobiet.

- Nie odważyłbyś się, nie chodzi o szacunek. Jestem równa Tobie, i tu Cię boli.

- Nie boję się.

- Skoro tak, to uderz. Śmiało, Twój ruch, uderzenie... Nic nawet nie poczuję - roześmiałam się.

Harry spojrzał na mnie i już zamierzał wycelować, stchórzył jak zawsze.

- Nie umiem - dodał

- Tchórz.


Odwróciłam się od niego i wróciłam do domu. Było mi go żal, musiał się tak starać by mi jakoś się podobać, bym mogła jakkolwiek go zauważyć, na marne... Nie szło mu dobrze. Przez następny tydzień unikał mnie jak ognia.

Starał się wszystkim wytłumaczyć te plotki. Oczywiście, miał teraz dosłownie przejebane w szkole, za kłamanie, zmyślanie. Byliśmy na językach siedem dni. Ale plotka to plotka, cichnie z czasem, wystarczy jeden mały błąd drugiej osoby.


Tęskniłam za Justinem z każdym dniem coraz mocniej. Rozmawialiśmy codziennie na skype, tłumaczył się, że musi wyjaśnić sobie wszystko w sądzie, z mamą, tatą...

Żałowałam, że nie mogłam być z nim, też miałam mu ważne rzeczy do opowiedzenia, ale nie na telefon... Wolałam osobiście - prosto w twarz.

Minął kolejny tydzień, sama, minęły dwa tygodnie od kiedy tu jestem, a nadal mimo wszystko nie potrafię się zaaklimatyzować.

Miał być tydzień, a leciało coraz więcej dni. Mało jadłam, mało spałam, codziennie wymiotowałam.. Los Angeles mi na pewno nie służy. Tęskniłam, coraz bardziej, Justin codziennie z każdym przedłużającym się dniem przepraszam za nieobecność. Codziennie tłumaczył się ze wszystkiego,jak na spowiedzi.

Codziennie mówił mi, wmawiał, że jutro jutro.... Będę, obiecuję. Przestawałam w to wierzyć z czasem. Liczyłam jednak tą cichą nadzieją, że pewnego dnia stania w moich drzwiach, w progu i powie, jestem kochanie, wybacz. Kocham Cię, tęskniłem.

Ale ta nadzieja stawała się coraz bardziej wybielana... Coraz bardziej bledła. Może kiedyś będzie ponownie przy mnie. Żałowałam jednak, że mnie tam nie ma. Mogłabym jakoś może pomóc....

Co z tego, że jest opalenizna, skoro źle się czuję. Dzisiaj w szkole był bilans, dowiedziałam się bardzo ciekawych rzeczy o swoim ciele. Bardzo bardzo ciekawych. Kto by pomyślał, że jedna noc może zmienić moje życie. Mina pielęgniarki ze szkoły - bezcenna. Ten uśmiech na jej twarzy i to skupienie.

Kazała mi się jeszcze upewnić u lekarza specjalisty, tak więc zrobiłam. Poszłam na wizytę, i wszystkie teorie potwierdził, niczego nie zaprzeczał. Zbadał mnie dokładnie i pogratulował.

Cieszyłam się w sumie z tego co się dowiedziałam, musiałam się podzielić wszystkim z mamą, Justinem, z całą rodziną. To taki jakby prezent dla mnie po wszystkim co było.

Wieczorem zadzwoniłam do swojej mamy, zawsze mogłam się jej wygadać. Była moją powierniczką i opoką w każdej sytuacji.

- Halo?

- Obudziłam Cię?

- Nie, pracuję.

- Przeszkadzam?

- Kate, mów,po coś dzwonisz jednak.

- Tak mamo,ale obiecaj, że zachowasz to dla siebie w ścisłej tajemnicy, nikt ale to nikt nie może się dowiedzieć, to będzie prezent na święta dla Justina, można tak powiedzieć.

- Mów córcia.

- Jestem w ciąży.


_______________________________________________________________

I jak 54?

Już niebawem być może dojdziemy do końca.  ; o

INSTAGRAM : http://instagram.com/newyorkdream_s
TWITTER - https://twitter.com/NewYorkDream_s



KOMENTUJCIE! <3 






























19 komentarzy:

  1. Aha moja twarz to wielka literka "O" :P Naprawdę nie spodziewałam się tego... Może jeszcze ten debil wymyśli i powie Justinowi, że to jego dziecko a nie Justina? Wtedy to już będę mega zła! No ale... Rozdział świetny zresztą jak zawsze! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super nie moge sie doczekać nastepnego <33 :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale świetny rozdział !!! <3 Czekam nn <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. tylko niech Justin w koncu przyjedzie a harry nic nie wymysli plisss a tak poza ty super

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu tu mnie zszokowałaś naprawdę czekan na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeeej jaki świetny rozdział <33!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale ja to uwielbiam :D KC ♥ czekam na nn kochana

    OdpowiedzUsuń
  8. Wątek gdzie Justin poiwiedział, że nie będzie jakimś psycholem haha cudo :) A końcówka super <3

    OdpowiedzUsuń
  9. TAK TAK TAK !!!! Na to czekałam rozdział po prostu cudo <3333333333333 czekam na następny *o*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział!! I jeżeli to czytasz to błaaaaaaaaaaaaaaaaagam nie uśmiercaj Justina ani Kate na końcu. To moja wielka prośba ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie nie nie :( wiem,ze to sporo czasu wymyślać nowe rozdziały,ale kocham twojego bloga i nie chce zeby sie kończył :(:(

    OdpowiedzUsuń
  12. Super świetny wspaniały i wgl KC <33!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciąża jeeej tylko żeby jakoś się poukładało z Harrym bo ogólnie Justin go zabije haha :D Świetny rozdział kochana :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Będzie 3 część proszę <3 Moje marzenie : ŻEBY TO SIĘ NIGDY NIE KOŃCZYŁO ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń