JUSTIN
Pakowałem się i pakowałem... Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, cały czas miałem przed oczyma obraz mojej mamy i chowającego się taty.
On nigdy przecież nawet nie próbował mnie poznać, nie próbował się mną zaopiekować. A gdy zaczyna być dobrze, gdy zaczyna mi się układać po trochu ze wszystkiego, zjawia się i sypia z moją mamą.
Rujnuje wszystko,wszystko co do tej pory było... Mama dla niego zmienia się w jakąś seks maszynę, od rana nie znajduje na nic innego czasu.
Myślałem, że po tym co powiedziała, nie wróci do niego, nie będzie ciągnęła tak silnie. Nie będzie miała takiego łaknienia, trudno, myliłem się. Moja mama jednak nie miała za grosz rozumu. Nie wiedziała co jej szkodzi a co nie. Zachowywała się teraz niczym nastolatka.
Nie widziała nic poza nim, nie odpowiadała na moje wiadomości. Dopiero gdy byłem spakowany, zwarty, gotowy do wyjścia, zadzwoniła do drzwi i zaczęła mnie przepraszać.
- Nie uważasz mamo, że za późno?
- Justin, jestem Twoją matką, to się nigdy nie zmieni,ale jestem dorosła. Wiem co powinnam a czego nie powinnam. Daj mi chociaż raz samą zadbać o siebie.
- Mamo, jak On znów Cię skrzywdzi, przyjdziesz z płaczem.. Ponownie.
- Zmienił się.
- Taka ślepa już jesteś, że pozwalasz mu się zmieniać sama. Nie widzisz już jego wad.
- Justin to Twój ojciec, nie obrażaj go. Dzięki niemu tu jesteś.
- Dzięki niemu masz złe wspomnienia, gwałty...
- Skąd niby to wiesz?
- Napisał mi list nim się pojawił. Mamo, nie jestem tak zaślepiony jak Ty, bo tatuś wrócił... Tatuś. Kurwa.
- Justin, jednak jestem Twoją matką, wymagam szacunku. Nie przeklinaj! Co Cię boli? To, że ktoś mnie uszczęśliwia?
- Nie, chcę byś była szczęśliwa. Ale nie z nim. On Cię skrzywdzi, i to nie raz, więcej. Ale jak mówiłaś jesteś dorosła. Poradzisz sobie. Mam nadzieję. Będę Cię wspierał, bo co innego mam robić. Ale chcę, żebyś wiedziała, że bardzo mnie zawiodłaś. Tylko nie płacz potem. Do widzenia.
- On chcę mieć znów prawa co do Ciebie...
- Już za późno. Nigdy nie będzie dla mnie ojcem jakiego zawsze chciałem mieć.
- Wiesz... W takim razie, proszę, to dla Ciebie - podała mi kopertę
- Za tydzień masz rozprawę z nim, i mną... O prawa rodzicielskie.
- Co?! Kurwa, że niby jak.
- Znaczy, znów prawnie będzie Twoim ojcem.
- Pozwoliłaś mu?
- Nie miałam wyjścia. To jest Twój ojciec Justin.
- Mamo, na prawdę nie spodziewałem się, że na to pozwolisz. Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?
- Właśnie podczas tej kolacji, ale zrujnowaliście z Kate wszystko.
- Już nie zwalaj wszystkiego na moją narzeczoną. Niczemu nie jest winna.
- Do zobaczenia Justin.
Mama wyszła z domu,ja zaś popadłem w głębokie zastanowienia. Nie sądziłem, że moja mama dopuści kiedykolwiek do takiej sytuacji. Już raz się sądziliśmy z nim i wygraliśmy. A teraz? Nagle chce być moim tatusiem.
Nigdy! Nie dopuszczę do tego. Na tej rozprawie podam wszystkie powody, dowody, dla których taki człowiek nie może być moim ojcem. Pokażę mamie wszystkie jego dziewczyny, ba nawet zaproszę je.
Wynajmę człowieka na ten tydzień by uświadomić mamie z kim się spotyka. I z kim spotyka się mój "ojciec".
Ciekawe czego teraz potrzebuje, że zjawia się w tym momencie. Czego od nas oczekuje... Musiałem go rozgryźć,dla swojej mamy i dla swojego świętego spokoju.
Tak mijały i tygodnie, w sądzie udowodniłem, że mój ojciec nie zasługuje na miano mojego prawnego opiekuna. Po czym pokazałem wszystkie dowody, które zdobyłem w ciągu tego tygodnia, mój ojciec poza moją matką miał jeszcze dwie kobiety, z których jedna miała z nim dwójkę dzieci...
Moje rodzeństwo. Nie, nie chcę ich poznać, nie chcę mieć z nimi nic do czynienia. Mówiłem, że mój ojciec nie jest wart mojej mamy. Nie sądziłem, że ją to tak zaboli.
Sędzia orzekł, że Jeremy nie może mieć do mnie jakichkolwiek praw, i bardzo dobrze. Chociaż coś raz w życiu spotkało mnie sprawiedliwego. A na kolejne papiery musiałem zostać tu kolejny tydzień. Wiem, Kate to zaboli, ale musiałem załatwić to wszystko, by się za mną nie ciągnęło przez następne lata.
I tak zleciało mi się wszystko do połowy października... Kate mnie zabije, wiem... Ale musiałem, po prostu musiałem zostać z mamą.
KATHERINE
Ze strony mamy nie usłyszałam nic przez dwie minuty, aż doczekałam się upragnionego pisku i zadowolenia.
- Tak się cieszę córeczko!
- Nie gniewasz się?
- Ależ skąd. Będę miała wnuczkę lub wnuka! Kiedy powiesz Justinowi?
Mama zagięła mnie tym pytaniem, bo sama nie wiedziałam dokładnie kiedy chcę mu powiedzieć. Czy powinnam mu teraz mówić? Ma tyle na głowie, że pewnie nawet nie zwróciłby uwagi na to co mówię.
Pomyślałam chwilę, zastanowiłam się porządnie nad wszystkim i już wiedziałam kiedy będę chciała powiedzieć Justinowi, może do tego czasu się nie domyśli.
- Mamo, powiem mu w Wigilię. Wiem co zrobię, mam już plan. I tak, będę jadła więcej, w końcu!
- Skarbie, to żaden sekret, wszyscy wiemy, że uwielbiasz jeść.
- Ale nie aż tyle, ale zawsze zamiast powiedzieć, że jestem w ciąży, mogę powiedzieć, że przytyłam. Musi mnie kochać w każdej postaci, nawet gdy będę kulką.
- Bez przesady Kate - mama zaczęła się śmiać - Kulką nie będziesz.
- Mamuś, ale na prawdę proszę nie mów nic nikomu.
- Dobrze skarbie, nie powiem. Śpij dobrze.
- Ty też.
Rozłączyłam się z mamą i usiadłam przed laptopem. Wzięłam go na kolana, i moja jedna dłoń powędrowała na brzuch, tak jakby instynktownie. Pogłaskałam go.
Cieszyłam się, że w naszym życiu pojawi się kolejna osoba, która będzie dla nas tak bardzo ważna. Która będzie naszym małym światem. Będzie rozweselała nas codziennie, i polepszała nasze życie.
Uśmiechnęłam się do siebie i przeglądając stronki usnęłam przed laptopem, lekko wtulona w poduszkę.
Kolejne dni leciały mi bardzo szybko, przeciekały jakby przez palce. Coraz bliżej zobaczenia swojego narzeczonego.
Codziennie siedziałam z nadzieją, że to może akurat ten dzień, może zadzwoni i powie, kochanie jestem, podaj adres... Tak bardzo tego pragnęłam. A coraz bardziej się zawodziłam... Aż do soboty, dziewiętnastego października. Byłam już w pierwszym trymestrze ciąży. Lekarka określiła to na około siódmy tydzień.
Nic mnie nie interesowało tak bardzo jak rozwój naszego maleństwa. Chciałam wiedzieć co się z nim dzieje, akurat w siódmym tygodniu ciąży. Z resztą jak w każdym, tydzień po tygodniu sprawdzałam co się tam dzieje. Byłam co dwa tygodnie u lekarza, by sprawdzać czy wszystko przebiega dobrze.
Nie chcę pewnego dnia się rozczarować...
W siódmym tygodniu zaczyna się rozwijać mózg naszego maleństwa. Ponoć w ciągu tego tygodnia podzieli się na trzy części... Nie dosłownie oczywiście.
Podzieli się na przodomózgowie - odpowiedzialne za rozumowanie, rozwiązywanie problemów, kształtowanie, i zachowywanie pamięci. Śródmózgowie - odpowiedzialne za przekazywanie sygnałów elektrycznych do ich punktu przeznaczenia w mózgu. Oraz ostatnia część tyłomózgowie - odpowiedzialne za rytm pracy naszego maleństwa, ruchy mięśni, oraz oddychanie.
Główka maleństwa powiększa się, powstają nozdrza, formują się powieki. A w jego oczkach gromadzi się tęczówka. W tym tygodniu, czyli siódmym, nasze maleństwo ma już maleńkie nóżki i rączki. Niebawem będzie można poznać czy chłopiec czy dziewczynka.
Z tym poczekam, chcę by Justin równo ze mną dowiedział się o córce tudzież synku.
Od teraz u maluszka pojawia się pępowina, dzięki której ode mnie będzie dostawał tlen i składniki odżywcze. Ma dopiero od 5-10 mm wzrostu i waży około grama!
Liczę jednak, że teraz nie przybiorę gwałtownie na wadze, a jednak zrzucę przez wymioty troszkę. By Justin nie zauważył zbytniej zmiany. Moją lodówkę zapełniła woda, wszelkie szafki także, półtorej litra dziennie to moje minimum.
Wracając do tego co mówiłam wcześniej. Dokładnie 19 października, około dziesiątej nad ranem,dostałam wiadomość od Justina, bym była o trzynastej na lotnisku. Ucieszyłam się, że w końcu tu jest.
Cieszyłam się, że zobaczę swojego mężczyznę. Za wcześnie byłoby kupować teraz już ubrania ciążowe, ale nie za wcześnie by zacząć zmieniać swoją garderobę by później nagle nie było strzału.
By Justin nie zdziwił się, że zmieniam styl na luźną klasę. Musiałam wszystko w domu zrobić tak by wyglądało na jak najbardziej normalne, jakbym nie była w ciąży.
Leniwie podniosłam się z łóżka i zeszłam na dół. Zjadłam na śniadanie gofry z truskawkami i cukrem pudrem, mniam! Wszystkie wody z lodówki przeniosłam do garażu, na paletki. No prawie wszystkie, kilka sztuk zostało.
Ubrałam się i umalowałam. Delikatnie, tak jak Justin lubił. Założyłam okulary, spojrzałam na zegarek, było wpół do pierwszej. Wsiadłam w samochód taty, który zostawił. Przecież nie będzie z nim wszędzie. Za to teraz jeździł moim.
Wyjechałam z podjazdu i ruszyłam prosto na lotnisko. Justin podał mi dokładny adres, więc z nawigacją dojechałam bezproblemowo. Czekałam na niego nerwowa.
Zastanawiałam się jak teraz wygląda, czy przez ten czas coś się zmieniło. Czy zauważy jak ja się zmieniłam? Czy domyśli się wszystkiego. Czy moja kochana gaduła,znaczy mama wygadała wszystko. Mam nadzieję, że chociaż tego sekretu dotrzyma.
Równo o 13,00 tabela przylotów zmieniła lot z NY. W trakcie zmieniło się na wylądował. Uśmiechnęłam się do siebie.
Miałam nadzieję, że znów będzie między nami tak jak było,a może i nawet lepiej.
Kochać kogoś i z nim nie być, to jest nieporozumienie XXI wieku. Kiedyś bałam się o Justina. Bo trudno jest kochać kogoś, kto boi się kochać, jak Justin... Gdy odmawiał mi wszystkiego.
Nie spodziewałam się nigdy, że tak daleko zajdziemy. Że będziemy mieli dziecko w drodze, narzeczeństwo, że zmieni się na plus. Nigdy nie zniknął mu ten beztroski śmiech...
Siedziałam nerwowo widząc pasażerów wychodzących do swoich rodzin. Bałam się, że Justin zmyślił wszystko... Chciałam się tylko móc przytulić.
Justin nadal nie wysiadał. Jednak czekałam na niego, czekałam tak długo aż z tabeli zniknęły informację o tym locie. Odetchnęłam ciężko... Zawiedziona.
Wstałam z miejsca, i zaczęłam kroczyć do drzwi. Odwróciłam się jeszcze raz by upewnić się, że na pewno go nie ma... Uśmiechnęłam się szeroko widząc jak mój mężczyzna biegnie w moją stronę z bukietem róż w dłoni.
Podbiegłam do niego i po prostu pocałowałam go w usta, namiętnie, delikatnie, a z uczuciem takim jak nigdy. Nie czułam tego od ponad miesiąca, brakowało nam obu tej bliskości.
Justin wpił się w moje usta zdecydowanie, tak jak z każdym moim snem, gdy to widziałam...
Oddychał szybko, jego serce biło coraz mocniej. Przyłożyłam dłoń do jego klatki piersiowej, czułam jego serce, tak blisko mnie...
____________________________________________________
I jak 55 ? :)
TWITTER - https://twitter.com/NewYorkDream_s
INSTAGRAM - http://instagram.com/newyorkdream_s
KOMENTUJCIE! <3
Cudownyyy <3 po prostu brak mi słów
OdpowiedzUsuńoo matko to jest cudo gdyby takie były lektury oo takie to ja bym czytała z przyjemnoscja. a co do opowiadania mam jakies dziwne przeczucie ze to zaraz moze sie skonczyc. szkoda ale moze lepiej zaczac nowy (mam nadzieje ze to zrobisz) niz ciagnac ten w nieskonczonosc hehe ale tak ogólnie rozdział swietny mam nadzieje ze wszystko skonczy sie dobze i niebawem bedzie kolejny
OdpowiedzUsuńJezu cudo !!! Uwielbiam !!!!!! ;****
OdpowiedzUsuńKofam Kofam <3 <3 . Następnego nie mogę się już doczekac :*
OdpowiedzUsuńświetny :) czekam na nn
OdpowiedzUsuńCudowny kocham to i sie uzalezniam od tego opowiadania normalnie ja to kocham czekam na nastepny <3333333333333333
OdpowiedzUsuńJezuuu cudo! *_* czytam go już tyle i jejku *_*
OdpowiedzUsuńCzekam nn ! ;* mogłabyś mi wysłać na mój profil czy w następnym rozdziale wysłać wykonawcę tej piosenki AMOR? Cudownie pasuje do opowiadania! *_*
Jak się teraz coś złego zrobi, to Ci nie daruję. Przyjadę i uduszę c;
OdpowiedzUsuńLots Of Love <3
Jak teraz coś się zrobi złego, to nie daruję. Przyjadę i uduszę c;
OdpowiedzUsuńLots Of Love <3
Boski *.* Kocham twojego bloga <3 Czekam na nn c;
OdpowiedzUsuńSuper <3 kocham go już nie moge sie doczekać następnego :**
OdpowiedzUsuńJezuuuu! JAki kochany rozdział ! <33!
OdpowiedzUsuńJak ja to uwielbiam z każdym rozdziałem zaskoczenie oczywiście pozytywne <33
OdpowiedzUsuńSłoooodko *_* ♥
OdpowiedzUsuńAwwww... Ale słodkie zakończenie ^_^ Czekam nn <3 ;*
OdpowiedzUsuń