niedziela, 8 września 2013

Rozdział 31

JUSTIN

Sam dziwiłem się sobie. Jak mogłem zrobić coś takiego? Jak mogłem uderzyć kobietę, którą kocham najmocniej na świecie? Która jest tą  jedyną dla mnie.

Tak, jestem skurwielem. Nie poradzę nic na to. Nie chciałem jej uderzyć.. Nie zatrzymałem ciosu w odpowiednim momencie. Bynajmniej dobrze ,że zdążyłem rozłożyć dłoń, nie dostała z pięści...

Wiem jak jest skrzywdzić osobę którą się kocha. Myślałem zawsze,że miłość była prawdziwa tylko w bajkach. Przeznaczona dla kogoś innego, ale nie dla mnie. Miłość była z dala ode mnie. Tak mi się wydaje. Rozczarowanie nawiedzało wszystkie moje sny. I wtedy zobaczyłem jej twarz, i stałem się wierzącym, wierzącym w miłość. Nie ma śladu wątpliwości w moim umyśle, jestem zakochany, jestem wierzący, nie mógłbym jej zostawić, nawet jeśli bym próbował.

Myślałem,że miłość była mniej więcej czymś co jest dane, ale im więcej dawałem, tym mniej dostawałem. Na co przyda się to próbowanie, wszystko co dostaje to ból. Kiedy chciałem słońca, dostawałem deszcz.

Aż w końcu jestem z nią,mam to czego chcę,  a zjebałem wszystko, po całości. Wygoniłem z domu Joe, i poszedłem na basen. Nad nim siedziało kilku moich ziomków. Zapytali czemu jestem taki smutny, opowiedziałem im całą sytuację, po czym poprosiłem o wyjście. I oddanie mi kluczy do mojego domu.

Już wiem czemu z lodówki często ginęło jedzenie. Gdy wszyscy wyszli, usiadłem na kanapie. Jak tradycja to tradycja, gdy przychodziło co do czego ,gdy byłem smutny sięgałem w najskrytsze zakamarki swojej szafki nocnej.

Podszedłem do góry, do sypialni. Z szafki wyciągnąłem woreczek z białym proszkiem.
Od kiedy pamiętam,to była moja jedyna ucieczka od wszelkich problemów.

Zszedłem na dół, wysypałem działkę na stół. Wyciągnąłem z mini baru whisky ,wlałem w szklankę, i jednym duszkiem wypiłem. Wlałem kolejną dawkę ,ją także wypiłem, czując się lepiej.

Na stoliku wysypałem trochę zawartości paczuszki , po czym uformowałem w dwie równe kreski.
Na każdą dziurkę, jak przystało.

Pochyliłem się i wciągnąłem każdą dziurką trochę białego proszku. Najpierw lewa, potem prawa.

Zaciągnąłem się tym głębiej. I resztę schowałem do kieszeni. Bach! Zleciało kilka godzin. Wciąż nie odzywałem się do Kate, ani ona do mnie. Wiem,źle zrobiłem, nie chciała pewnie teraz mnie znać. Ale napisałem jej sms zanim moje oczy przyćmiła mgła.

Położyłem się przed TV ,gdy około dwóch godzin później rozdzwonił się mój telefon. Szukałem go wszędzie.

- Mam! - powiedziałem głośno do siebie

Przystawiłem telefon do ucha , nikt nie mówił, spojrzałem na ekran, po czym zorientowałem się ,że muszę odebrać.
Przesunąłem palcem po ekranie i odblokowałem go, przystawiłem do ucha.


- Halo?

- Och już nie udawaj - kompletnie nie wiedziałem o co chodzi - Jestem w Los Angeles - przestraszyłem się, szczerze.

- Co?!

- W tym klubie - wyjaśniła

- Uff, już myślałem... - chciałem dokończyć

- A Ty ? - przerwała - Gdzie jesteś?

- W domu, zasypiałem.

Tak było, to wszystko tak mną zamotało,że nie miałem co innego do roboty.

- Dziwne - dodała - Ja myślę,że siedzisz przy barze, i podrywasz dziewczyny.



Od razu skojarzyłem fakty, Christian ,mój brat, do którego nigdy bym się nie przyznał. Jest w mieście od tygodnia.

Jak ja go nienawidzę. Zrobiłby wszystko byle popsuć mi wieczór, nawet nieświadomie.
Taki typ człowieka, nie byliśmy całkowicie podobni, bo tak nigdy nie jest. Był prawie jak ja, po prostu miał inne rysy, ale tylko odrobinę, przy pierwszym rzucie oka, można było stwierdzić stuprocentowe podobieństwo, po dłuższym przyjrzeniu się, byliśmy inni. Ja byłem starszy ,o kilka minut.

Podobno z Christianem były jakieś problemy,dlatego taka różnica. Dla mnie lepiej. Nie muszę tak długo go wysłuchiwać. Nasze drogi rozeszły się gdy postanowił uczyć się gdzie indziej. Trudno, nie żałuję. Nigdy nie mieliśmy tematów do rozmów. Nigdy nie byliśmy braćmi tak mocno ze sobą związanymi jak reszta bliźniaków.

Musiałem tam wkroczyć i wyjaśnić Kate wszystko co się dzieje, wiem ,może być w szoku, trudno, wyjaśnię jej wszystko po kolei.

Wyszedłem przed dom i wsiadłem do taksówki,  pojechałem prosto do klubu. Minąłem całą kolejkę i ochroniarza. Wślizgnąłem się przez bramkę ,i w tłumie wyszukiwałem swojej dziewczyny. Stała przy barze oblewając mojego brata drinkiem.

Cieszyłem się, bo każdy by chciał to zrobić, ale trudno, nie każdy ma okazję.

Podbiegłem do nich i stanąłem obok swojego brata ,łapiąc Kate za rękę. Widziałem w jej oczach zdziwienie, kompletnie nie wiedziała co powiedzieć. Jedyne co wykrzesała to

- Ale jak,co?

- Kate jest coś o czym nie wiesz, czas by Co powiedzieć.


KATHERINE



Stałam tam kompletnie nie wiedząc o co chodzi. Widziałam dwóch Justinów, poczuć mogłam także.

- Słucham - dodałam - Czekam na wyjaśnienia.

- Porozmawiajmy w cztery oczy.

-  Kto to kurwa jest ? - szłam w zaparte

- Mój brat Christian, Christian to Kate, moja dziewczyna.

- Zadziorna - dodał

- Zamknij ryj, Christian - dodałem

Wziąłem Kate za rękę i odciągnąłem od niego.

- Chodź.

- Nie chce.

- Chodź - powiedziałem głośniej.

Poszliśmy z Kate za klub, wychodząc tylnymi drzwiami.

Stanąłem z nią w ciemnej uliczce, obok lampy. Tak by mogła mnie widzieć.

- Kate, nie chciałem nic mówić, bo nie mam z nim najlepszego kontaktu.

- Przejdź do rzeczy.

- Christian, mój młodszy brat bliźniak, młodszy w sensie kilku minut. Straciliśmy kontakt gdy wyjechał. Nigdy nie mieliśmy dobrego kontaktu. On zawsze był synkiem mamusi, bo zawsze miał jakieś problemy ze zdrowiem, więc zawsze szedłem w odstawkę. Nigdy nie zwracano na mnie takiej uwagi jak na niego. Bo ja zawsze byłem tym zdrowym dzieckiem, tym co nie potrzebuje tyle miłości. Dlatego znalazłem pocieszenie w końcu w innych kobietach. Trudno. Musiałem zapchać czymś tę pustkę.

- Chodź tu biedactwo.

Przytuliłam do siebie Justina, mocno.  Poczułam coś ciepłego na mojej skórze, coś spływało po moich plecach, liczyłam ,na łzy. Odsunęłam Justina od siebie, chcąc otrzeć mu łzy.

Nie było łez, była smutna mina i krwawiący nos.

- Justin, krwawisz.


Justin wyciągnął chusteczkę ,i przyłożył ją do nosa.

- Przepraszam, to niewyspanie.

- Czyżby?

- Tak, a co?

- Justin, czy Ty czasem czegoś nie brałeś?

- Nie, kochanie, nie biorę.

- Mogę coś sprawdzić?

- Pewnie - dodał spokojnie

Zauważając foliową małą torebkę w kieszeni Justina,sięgnęłam po nią. Wyciągnęłam z kieszeni. Justina wzrok zaczął szaleć. Nie mógł znaleźć jednego punktu.

- Justin, brałeś to świństwo ,tak?


____________________________________________________________________

I jak 31 rozdział ? :)

KOMENTUJCIE! <3 














.

16 komentarzy:

  1. ♥♥♥♥♥♥♥ szyybko następnyy

    OdpowiedzUsuń
  2. wooooooo pierwsza zajebisty rozdzial KOCHAM!!!!!!!!!!!!!!1

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!!! Pliss postarasz się jutro napisać rozdział 32 do 11:00 ???

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju jak ja to kocham czekam na następny :3 , a ten to po prostu super nie wiem co napisać po prostu CUDO *________*

    OdpowiedzUsuń
  5. Boooooooooski •_• czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze cuudowny rozdział <33!

    OdpowiedzUsuń
  7. Z każdym rozdziałem kocham to co raz bardziej :) Dziękuje ze poświęcasz czas na pisanie ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG znowu emocje ! <33 UWIELBIAM :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże z każdym rozdziałem to opowiadanie jest coraz lepsze :)
    Tyle emocji, zawsze cos sie w nim dzieje.
    Kocham ♥
    Czekam na nn z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  10. fjkernfjkrenjg *__* Boskie ! ♥ Fajnie by było jak by jakiś z księgarni czy cos to zauważył to może by wypromował czy coś :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejku weź dawaj dzisiaj 32 plissss < 3 kc kicia ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. niesamowity masz talent czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  13. moge gdzies zobaczyc czesc pierwsza? ;)

    OdpowiedzUsuń