wtorek, 24 września 2013
Rozdział 39
JUSTIN
Liczyłem ,że tymi słowami jakoś ją zatrzymam, że coś mi się uda osiągnąć tymi słowami, niestety, nie udało się. Pocałowała mnie ponownie w polik i z czystą łzą opuściła mnie.
Odeszła, wzięła swoją torbę i odjechała. Od zawsze wiedziałem,że nie jestem człowiekiem idealnym. Jest wiele rzeczy ,których nie chciałbym zrobić, wciąż się uczę. Nigdy nie chciałem jej zrobić tego wszystkiego. Tak więc ,zanim odejdę muszę jej powiedzieć,że chcę by wiedziała...
Odnalazłem dla siebie powód, by zmienić kim zwykłem być, powód dzięki,któremu zacznę od nowa. A tym powodem jest Ona...
Przepraszałem,za to ,że ją skrzywdziłem. Muszę z tym żyć, z dnia na dzień. A ten cały ból , w który ją wciągnąłem, chciałbym go zabrać...
I być tym który złapie wszystkie jej łzy, być tym który ją złapie gdy będzie upadała.
Niestety to wszystko za nami, odeszła. I jak ja miałem teraz cokolwiek zrobić sam?
Moja nostalgia nie potrwała za długo, kilka godzin później, w moim domu zawitali przyjaciele.
Namówili mnie na wspólne wyjście, poszliśmy do ogródków na piwo, tak miał się rozpocząć nasz wieczór.
Miałem na sobie czarną bluzę, biały t-shirt, supry i luźne jeansy. Na szyi świecił mi złoty łańcuch a na ręku rolex. Usiedliśmy do stolika, całkiem przyzwoita skąpo ubrana kelnerka podała nam cztery piwa, tyle ilu nas było na rozpoczęcie wieczoru.
Wychyliliśmy około trzech na sam początek. Po czym zostawiliśmy jej spory napiwek. Około dwudziestej trzeciej weszliśmy do Malibu , tak nazywał się klub. Lekko urządzony w stylu nadmorskim.
Usiedliśmy do swojej loży, z przyzwyczajenia wyciągnąłem telefon i napisałem Kate sms ,by życzyć jej spokojnego snu i dobrej nocy. Niestety nie odezwała się. Uznałem ,że przez ten tydzień jesteśmy wolni ,tak?
Nie ma w ciągu tego tygodnia żadnego zobowiązania między nami, nie jesteśmy zaręczeni ,nie ma nic ,tak?
Dobrze rozumiem, czy po prostu świruje? Bez niej u swego boku.
Sam nie wiem, czysto ogłupiałem , postanowiłem zapić się tej nocy. Przecież zawsze tak reagowałem na zło, i tym razem także. Niestety nie było przy mnie nikogo kto by mi pomógł, nikogo, kompletnie. Nie było Kate, nie było opiekunki.
Następnego wieczora powtórzyło się to samo, znów wyszliśmy na miasto, ponownie zaczęliśmy od ogródków letnich, ta sama kelnerka. Zostawiła mi liścik. W nim napisane było " Kończę za dziesięć minut, zostaniesz? Może Ci się poszczęści "
Nie wiedziałem co miała na myśli,ale zostałem. Kumple odeszli kawałek, dziewczyna pojawiła się po dziesięciu minutach.
- Skończyłam zmianę, widzę ,że lubicie tu przesiadywać, jeszcze trochę i zostaniecie stałymi klientami - zaśmiała się - Jestem Ellie , miło mi Cię poznać.
- Justin, Ciebie również.
Nie byliśmy tam tak często by mogła nas nazywać stałymi klientami, pojawialiśmy się raz może dwa w miesiącu,ale rozumiem ,chciała jakoś zacząć rozmowę, więc podziwiam odwagę.
W tych czasach, rzadko kto podchodzi do drugiej osoby i stara się zrobić pierwszy krok, czy cokolwiek zrobić by zostać zauważonym. Nie mamy już tej odwagi co ludzie kiedyś.
Może właściwie nie jest uzależnione to od tego czy jesteśmy odważni czy nie,ale od tego ,że boimy się odrzucenia. Podejdę, ale co jeśli mnie wyśmieje, powiem,że to był zakład?
Ile można, to nie jest takie łatwe. Miłości nie znajduje się jak kasztanów w trakcie jesieni, o od tak leży na ulicy, trzeba poszukać, a można znaleźć na prawdę piękne rzeczy, piękną głębię.
Kilkanaście minut później, Ellie , Mark, Jacob, Ryan, i ja znaleźliśmy się w Los Angeles, tak nazywał się klub, nie martwcie się ,nie wyprowadziłem się, wciąż jestem tu gdzie jestem.
Zajęliśmy swoje miejsca, zaczęło się od szybkich shotów, później whisky , drinki, napoje energetyzujące z wódką, i kolejna porcja wściekłych psów. Wiedziałem ,że już nie powinienem pić, film urywał mi się z lekka. Miałem "przebłyski" z tej nocy.
Ellie, ja , toaleta, całowaliśmy się, i tak był seks, nie pamiętam wszystkiego dokładnie, ale chyba wszedłem w nią około pięciu razy, może więcej, nie pamiętam dokładnie.
Czuję wstręt, do siebie, do tego co się stało, do tej sytuacji, do niej także czuję obrzydzenie.
Czemu przestaliśmy? Odebrała telefon od kogoś i wybiegła.
Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Poczułem straszny ucisk w żołądku. Zacząłem wymiotować. Wiedziałem co będzie dla mnie teraz najlepsze. Wziąłem swoją kurtkę i wyszedłem z klubu, poszedłem prosto do Kate.
KATHERINE
Odeszłam - nie chciałam,ale musiałam. Musiałam zrobić to dla siebie, mimo,iż wiedziałam,że to nie będzie takie łatwe. Że to nie będzie wcale łatwe.
Najcięższa sytuacja w moim życiu - gdybym miała wybierać, to właśnie ta. Tak bardzo męczy mnie bycie tu, zduszona przez wszystkie moje lęki.
Jego obecność tu się przeciąga, i nie zostawi mnie w spokoju. Te rany nie będą zdawały się goić, ten ból jest zbyt rzeczywisty, za wiele by czas mógł to wymazać. Gdyby płakał, otarłabym wszystkie jego łzy, gdyby krzyczał, pokonałabym wszystkie jego lęki, trzymałam go za rękę przez te wszystkie dni, a On nadal posiada mnie całą.
Zniewalał mnie tym swoim niesamowitym światłem. A teraz związana jestem z życiem,które pozostawił za sobą, jego twarz, Ona nęka mnie przez moje przyjemne sny, jego głos, wygania ze mnie zdrowe zmysły.
Staram się powiedzieć sobie ,że jego teraz nie ma. Ale chociaż wciąż jest ze mną od samego początku czułam się samotna... A On wciąż mnie posiada...
Spędziłam dwa dni w samotni, w domu niedaleko plaży, ale w końcu zgłodniałam, wróciłam do domu, około dwudziestej drugiej. Weszłam do środka i poszłam do kuchni.
Pełno jedzenia! Tak to jest to co właśnie potrzebowałam, nie można przecież się głodzić z powodu faceta.
Zrobiłam sobie omlet z dwóch jajek, zjadłam sałatkę która stała w kuchni. Rodziców nie było.
Zadzwoniłam do mamy ,która oznajmiła mi ,że są w SPA i będą jutro około szesnastej.
Więc dzisiaj jestem zmuszona nocować tu. Czekam na mamę by jej opowiedzieć co się działo. Może Ona spojrzy na to z innej perspektywy.
Zdjęłam z siebie kurtkę, założyłam sobie buty emu , cieplutkie! Siedziałam w zwykłym białym podkoszulku i jeansach, tak jak lubiłam, nie chciało mi się jak na razie przebierać, co może było błędem ,po tym co później się stało z moimi ulubionymi spodniami.
Jadłam spokojnie przed telewizorem sałatkę,omlet,popijałam mlecznym szejkiem. Jak zazwyczaj w leniwe wieczory, nawet z Justinem mi się to zdarzało. Oczywiście obydwoje siedzieliśmy w poplamionych sosami koszulkach, dresach ze śladami palców na materiale.
Uwielbiałam takie leniwe wieczory gdzie siedzieliśmy sami, nic nam się nie chciało.
A wracając, siedziałam spokojnie,aż usłyszałam stukanie do drzwi. Niespokojnie swoją drogą .
Otworzyłam je, i zobaczyłam Justina, a wejście do domu, wolę nie wspominać jak wyglądało. Ochota na wymiotowanie przychodzi wraz z tym wspomnieniem.
Wpuściłam go do środka, w tym stanie nie mógł zostać sam, widać było ,że jest dobrze już zmieszany.
Zaprowadziłam go do łazienki i pozwoliłam czynić swoje. Justin wymiotował około dwóch godzin.
Siedziałam obok niego by dotrzymać mu towarzystwa,a co miałam zrobić?
Nie mogłam go zostawić tak samego. Nie mogłam mu pozwolić by się odwodnił, zabrudził coś więcej niż altanę i toaletę. Gdy już widziałam,że nie miał czym wymiotować, pomogłam mu wstać. Umyłam mu buzię i przepłukałam jamę ustną płynem do płukania.
Od razu lepiej pachniało. Zaprowadziłam Justina do siebie na łóżko. Pobiegłam po miskę, podstawiłam ją po jego stronie łóżka. Justin leżał i bełkotał coś po swojemu. Ciężko przełknął ślinę.
- Przepraszam - wymamrotał
- Za co? - starałam się dopytać
- Za to co dzisiaj Ci zrobiłem, przepraszam.
Nie wiedziałam czy ma na myśli wymiotowanie czy coś innego, na jego poliku dostrzegłam ślady szminki, podobnie jak na szyi, na ręku miał napisany numer telefonu.
- Kurwa ,Justin ,co to ma być?
Nic nie usłyszałam tej nocy prócz cichego chrapania Justina.
Zasnął i zostawił mnie z tym wszystkim samym. By zabić tę noc posprzątałam altanę, toaletę.
Postawiłam mu wodę przy stoliku, gdyby potrzebował. Spakowałam kilka rzeczy na wyjazd, trochę jedzenia. Pojechałam do KFC, wróciłam, a On dalej spał. Popływałam trochę w basenie by się orzeźwić, Justin ani drgnął.
Sprawdziłam mu tętno, było ,znaczy żył. Około dziesiątej gdy jadłam śniadanie zszedł na dół Justin, ubrudzony wczorajszym dniem i sobą.
- Dzień dobry księżniczko.
- Cześć - powiedziałam oschle
- Co się stało? Tak właściwie, czemu tu jestem ?
- Bo jesteś na tyle głupi by pić ze swoimi kolegami,również idiotami, i zdradzić własną dziewczynę. Dwa dni Justin! Tyle Ci starczyło by inna miała dać Ci dupy. Tracę wiarę w ludzkość, tracę wiarę w Ciebie, lecisz dwa dni później najebany do jakiejś przypadkowej laski, która maluje Ci swój numer telefonu na ręce jak jakiejś męskiej dziwce, no bez przegięć, kurwa! Jesteśmy dorośli, nie uważasz ,że to chyba nie fair wobec mnie? Twojej narzeczonej.
- Jesteś nią?
- Tylko tyle masz do powiedzenia!?
________________________________________________________
I jak 39?
KOMENTUJCIE! <3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
eh..;c to się porobiło ;/ mam nadzieję że jakoś to sobie wyjaśnią ;c
OdpowiedzUsuńAle się porobiło, normalnie aż ugh. Justin musi się ogarnąć <3 Mam cichą nadzieję, że będzie dobrze. Oni sa idealni :) Kocham to opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńbez przegięc ; o
Usuńdopiero co napisałam ten!
łooo...co to się porobiło *.*
OdpowiedzUsuńNo to co zrobił Justin to załamka :c Ale mam nadzieję że wyjaśnią to sb i będzie okej bo są idealni *___________* kocham to i czekam na następny rozdział <3333333
OdpowiedzUsuńO MAJ GASZ !!! świetny blog, boskie rozdzialy czego tu chcieć ? Kooocham <333 pozdrawiam i zycze weny ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne...!
OdpowiedzUsuńłooooo drama : o
OdpowiedzUsuńJekju :c Rozdział pod względem fabuły jak zawsze niesamowity :)
OdpowiedzUsuńStrasznie Ci dziękuje, że dodajesz tak systematycznie rozdziały ♥ Oczywiście jak zawsze piękny rozdział nie moge się doczekać co będzie dalej z Kate i Justinem
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent :3 Strasznie zaciekawiło mnie to opowiadanie <3 KC
OdpowiedzUsuńpisz i oby Kate była z Jusem :*
OdpowiedzUsuńBoski jak zawsze z niecierpliwością czekam na następny <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń