KATHERINE
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam po karetkę. Przyjechali po dziesięciu minutach, tłum gapiów zebrał się naokoło ,z moich oczu płynęły łzy.
W tłumie pojawił się Jake, podszedł do mnie. Wtuliłam się w niego mocno i obserwowałam zachowanie ratowników.
Chwycili dłoń Ashley i sprawdzili jej puls,lekarz powiedział Godzina zgonu - 12,37
Te słowa złamały moje serce , z oczu słona substancja zaczęła płynąć jeszcze szybciej. Moja wina, tu powinnam stać ja, ja byłam winna tej całej sytuacji, gdybym nie była z Jakiem ,gdybym nie siedziała z nim w tej pieprzonej stołówce, Ona by żyła.
Z drugiej strony, żyję tylko dzięki Justinowi, zagadał mnie, dzięki niemu tutaj stoję.
Gdy usłyszałam słowa o godzinie zgonu ,wtuliłam się jeszcze mocniej w Jake'a i wypłakiwałam się w jego ramię. Widziałam ,że mu jest równie przykro co i mnie ,ale starał się być silny. Musiał mnie teraz wspierać.
Musiał? Nie musiał. Doskonale bym poradziła sobie jakoś sama, chciał. To chyba odpowiednie słowo.
Kucnęłam jeszcze do ciała Ashley i ucałowałam ją w głowę. Moje oczy były czerwone, podkrążone, zapłakane, tusz spływał mi po policzkach i kapał na ziemię.
Widziałam jak Justin wychodzi ze szkoły ,usłyszał o tym co dzieje się na dworze. Ruszyłam w jego stronę.
- Gdzie idziesz Kate? - zapytał Jake
- Do Justina - powiedziałam pewnie
- Po co?
- Muszę mu coś przekazać. Od moich przyjaciółek.
- Ach, dobrze.
Było mi głupio, znów musiałam go okłamać. Stał wśród tych wszystkich płaczących ludzi. Był moją opoką, tak mogłam to powiedzieć w stu procentach pewnie. Podeszłam do Justina.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to,że mnie uratowałeś.
- Ja ? Uratowałem Cię?
- Tak, dzięki temu ,że zagadałeś mnie ,dzięki Tobie teraz tutaj stoję - stanęłam na palcach i przytuliłam się do Justina
Obok przechodzili jego znajomi, Justin mnie odepchnął.
- Daj spokój maleńka ,nie w tym miejscu - powiedział
- O co Ci chodzi?
- Jeśli chcesz mój numer to powiedz.
- O co Ci chodzi? Ty do mnie dzwoniłeś, mam Twój numer.
- Nie zawracaj mi głowy mała.
Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi, czułam się zdezorientowana, przymrużyłam oczy a Justin stał chwilę obok mnie. Jego znajomi odeszli. Justin pochylił się do mnie i szepnął mi na ucho
- Poza tym świetnie wyglądasz, nawet zapłakana. Nie ma za co.
Odchodząc klepnął mnie w pośladek... W ogóle go nie rozumiałam. Liczyłam jednak,że Jake całej sytuacji nie widział. Zastanawiałam się o co mu chodziło. W jednej sekundzie pożąda mnie,w drugiej nienawidzi.
Wróciłam do Jake'a. Ciało Ashley włożyli do czarnej jakby torby na zwłoki. Włożyli do karetki i odjechali. Kierowce autobusu przesłuchiwała policja.
Bolało mnie to ,cholernie bolało. Straciłam przyjaciółkę na rzecz chłopaka i jedzenia z nim lunchu? Co za pojebany świat, dlaczego Ona? Nikomu nigdy nic złego nie zrobiła. Jake stał równie smutny co ja.
Zdałam sobie sprawę jakie życie jest. Nie mamy zbyt wiele czasu by być szczęśliwymi. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru.
Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?
A prawda jest taka,że najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same. Podobnie jak te najgorsze. Myślisz,że przeżyjesz wszystko, a szansę na cokolwiek odbiera Ci cholery wypadek.
Który nigdy nie powinien mieć miejsca. Przetarłam dłońmi twarz i pożegnałam się z Jakiem , nie mogłam tam teraz stać i udawać,że nic się nie stało. Poszłam do parku, usiadłam nad brzegiem stawu i rzucałam kaczkom kawałki chleba ze śniadania.
Długo myślałam i trawiłam całą tą sytuację, wciąż nie mogłam pogodzić się ze śmiercią Ashley.
Siedziałam tak około dziesięciu minut ,a obok mnie znalazł się Justin.
- Co tu robisz?
- Widziałem ,że siedzisz sama. Pomyślałem ,że możesz zrobić coś głupiego ,więc lepiej Cię przypilnuje - zaśmiał się .
Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, mimowolny, ale szczery.
- Nic sobie nie zrobię. Nie chcę ,żeby na grobie napisali " Zginęła w stawie dla kaczek ". Nie brzmi zbyt ciekawie.
- Masz rację. Przepraszam - dodał po czasie
- Za co?
- Wybacz, ale musiałem tak postąpić. Moi znajomi by nie zaakceptowali tego ,że się z Tobą zadaję, w sensie pozytywnym. Oni woleliby jakbyśmy się tylko cisnęli i nienawidzili. Sama rozumiesz, wolałbym żeby nas nie widzieli,bo znów będą się panoszyć.
- Wstydzisz się, tak?
- Nie ,nie to nie tak ,że się wstydzę. Po prostu nie chce mieć u nich srania ,że zadaję się z Panią Perfekcyjną.
- Jezu! Możecie skończyć z tym wszystkim? To są jakieś wyolbrzymione faktu. Nauczyciele tak mówią ,bo wzięłam udział w kilku olimpiadach, konkursach i wielce mam stać się ulubienicą szkoły i mózgiem? Mam nagle być taka jak moi rodzice? Nigdy. Ja jestem Kate a Oni do tej szkoły nie chodzą od wieków, dlaczego wszyscy mnie porównują do nich. Żadna ze mnie Pani Perfekcyjna, ani kujon. Nie jestem ani idealna ani perfekcyjna.
- Dla mnie jesteś. Co sprawia ,że jesteś tak piękna to to,że nie wiesz jaka jesteś piękna dla mnie. Nie starasz się być ideałem, nikt nie jest idealny. Ale Ty jesteś, dla mnie. To jak odbierasz mój oddech...
Justin pochylił się do mnie ,a nasze usta złączyły się w pocałunku. Nie przerwałam go. Poczułam jego gorące wargi. Nagle wszystko przestało istnieć . Związek z Jakiem , nicość. Usta Justina były chłodne ,ale słodkie. Oddaliłam się od Justina, ale wciąż byłam blisko jego twarzy, czułam jego oddech, a On mój.
Potrząsnęłam głową , położyłam rękę na klatkę piersiową Justina. Oddychał szybko, jego klatka ruszała się niespokojnie w górę i w dół. Wstałam i otrzepałam spodnie z okruszków. Popatrzałam chwilę na Justina.
- To nie powinno się zdarzyć - skomentowałam
- Mnie się podobało.
- Ja mam chłopaka Justin. Dzień i już go zdradziłam. Ugh... Musiałeś!?
- Nic nie zrobiłem - uśmiechnął się cwaniacko
Odwróciłam się i uciekłam z parku. Wbiegłam do swojego domu i poszłam na górę, byłam sama. Na szczęście. Wzięłam prysznic chcąc zapomnieć o tym wszystkim. W mojej głowie rodziły się przebłyski i retrospekcje z Justinem. Pocałunki, to wszystko. Wysuszyłam się i położyłam na łóżko starając się zasnąć.
Dwa dni później ,to był ten dzień. Pogrzeb Ashley... Od rana byłam blada. Coraz bledsza z każdą upływającą sekundą. Wstałam około ósmej nad ranem . Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ułożyłam włosy zrobiłam makijaż. Na zewnątrz nie byłam od poniedziałku, od sytuacji w parku, nie widziałam się z nikim, nie rozmawiałam, byłam sama w swoim centrum zainteresowania.
Po makijażu zeszłam na dół zjeść śniadanie, siedziałam sama, mama spała, tata w pracy, a Casie w szkole.
Zjadłam omlety i poszłam na górę ubrać się. Na zegarze była już 10:20 . Pogrzeb był na jedenastą. Miałam jeszcze trochę czasu. Do oczu co chwila spływały mi łzy, robiło mi się przykro gdy pomyślałam o tym co się wydarzyło. Ubrałam na siebie czarny sweterek i wyszłam z domu. Słońce pieściło twarze, założyłam okulary przeciwsłoneczne i powędrowałam do kwiaciarni po jedną czerwoną różę. To były jej ulubione kwiaty, jak każdej z nas. Wybrałam odmianę American Beauty. Zapłaciłam i powędrowałam do kapliczki niedaleko cmentarza. Usiadłam w drugim rzędzie zajmując miejsce obok Vanessy i Sidney.
Vanessa miała oczy pełne łez. Podobnie jak i ja. Złapałyśmy się za ręce wierząc ,że będziemy we dwie silniejsze. Tak było, każda dawała sobie wsparcie. Mama Ashley odwróciła się do nas z pierwszego rzędu, z prośbą. Prosiła nas o to byśmy wypowiedziały się o Ashley, zgodziłyśmy się bez chwili zawahania.
Nie wiedziałam co powiem, czy powinnam powiedzieć o wypadku, ale wiedziałam,że powiem o uczuciach jakie między nami były, była dla mnie jak siostra, kochałam ją, była mi bliska.
Wybiła jedenasta, dzwony zaczęły bić, w kapliczce pojawił się pastor, który czytał słowa księgi. Po jego wypowiedzi ,zaczęli podchodzić ludzie by się wypowiedzieć o Ashley. Pierwsza podeszła jej mama, mówiąc o tym jak wspaniałą córką była Ashley, co robiła dla niej, i jaka uzdolniona była. Jej tato podobnie się wypowiedział, kończąc słowami,że ta najjaśniejsza gwiazda będzie zawsze między nami. Jej brat Kyle również się wypowiedział, mówił o ich sprzeczkach ,że dzięki nim byli za sobą jeszcze bardziej, mówił o braterskiej więzi.
Następnie podeszła jej babcia i dziadek, później Vanessa. Chciałam wstać, ale mama Ashley powstrzymała mnie mówiąc ,że przede mną jeszcze jest jedna osoba. Usiadłam ponownie i czekałam na swoją kolej.
Nie mogłam uwierzyć w ten widok. Teraz wypowiadał się mój chłopak... Jej były.
Nic mi nie powiedział, teraz zrozumiałam dlaczego był tak przygnębiony tym,że odeszła.. Jego druga połowa ,hm? Miałam być ich spoiwem czy jak? Chciał z nią być czy na prawdę coś do mnie czuł?
Jake zaczął swoją wypowiedź : Ashley , była wspaniałą osobą. Była mi bardzo bliska,mimo,że już nie byliśmy ze sobą od pewnego czasu miałem nadzieję na odbudowanie naszych relacji. Pamiętam jak za każdym razem mnie rozśmieszała gdy byłem przygnębiony. Pamiętam jej zapach,uśmiech, spojrzenie. Każdego sknerę by to ociepliło i rozbawiło. Mam nadzieję,że mimo tego,że odeszła ,będzie nad nami, będzie nas strzegła , będzie trzymała za mnie kciuki na każdym meczu. Mam nadzieję,że zaakceptuje każdy mój związek, mimo,że nie rozstaliśmy się w pokoju, mam nadzieję,że mi wybaczyła. Ashley, nasza gwiazdo, wszyscy Cię kochamy.
Jake uśmiechnął się i zszedł z podestu, spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął puszczając mi oczko.
Teraz była moja kolej... Wstałam z miejsca i poszłam się wypowiedzieć. Podeszłam do mikrofonu i pochyliłam się do niego.
" Ashley, była dla mnie jak siostra. Wciąż jest. Nigdy nie zapomnę jak mnie wspierała. Była przy mnie od kiedy miałyśmy po pięć lat. Nie zawsze nam było wesoło. Ale wspierałyśmy się. Byłyśmy niczym małżeństwo, na dobre i na złe ,w zdrowiu i chorobie. Zawsze przy sobie. Gdy u siebie nocowałyśmy nie było mowy o spaniu. Śmiałyśmy się tak głośno ,że Pani Benson musiała nas za każdym razem uciszać. Gdy tylko wchodziła do pokoju kładłyśmy się i udawałyśmy ,że śpimy, zawsze nam odpuszczała wszystko. "
Rozejrzałam się w tłumie i zobaczyłam Justina wchodzącego do kapliczki. Zrobiło mi się gorąco , serce zaczęło szybszą pracę a oddech ,niekontrolowanie przyspieszał...
" Jak już wszyscy wspomnieli - zawahałam się - Ashley była naszą gwiazdą, mam nadzieję,że jej światło zawsze będzie nas prowadziło we właściwym kierunku, kocham Cię Ashley, przepraszam za wszystko ... "
Zeszłam z podestu i unikając wzroku Justina usiadłam na swoje miejsce. W tym momencie ta ceremonia mogła trwać wieczność, bylebym mogła uniknąć konfrontacji z Justinem. Niestety, chwilę później ceremonia się skończyła.
Podeszłam prędko do Jake'a i pocałowałam go. Starałam się cały czas unikać Justina... Jak na razie szło dobrze. Miałam nadzieję,że do końca ceremonii odpuści sobie i nie podejdzie. Zagadywałam Jake'a.
- Kochanie, dlaczego żadne z Was mi nie powiedziało o tym ,że byliście razem?
- Bo ukrywaliśmy to, to nie był taki związek typowy, żadne się do siebie nie przyznawało. Ale czas po lekcjach wspólnie spędzaliśmy.
- Mhm.
- Nie dąsaj się.
- Nie dąsam. Ale jeśli myślałeś,że nasz związek miał Waszą znajomość odbudować ,jesteś w wielkim błędzie.
- Kate, szacunku, Ona nie żyje, teraz już nic nie zrobisz.
- Więc jednak? Miałam?
Jake milczał, uznałam to jako odpowiedź twierdzącą.
- Super,na prawdę ekstra Jake - fuknęłam.
Odwróciłam się i szukałam wzrokiem Vanessy , stała niedaleko trumny. Podeszłam do niej, i przytuliłam mocno do siebie.
- Nie chciałam,żeby to się tak skończyło - powiedziałam
- Wiem Kate, to nie Twoja wina.
- Kate ,możemy porozmawiać?
Poczułam stukanie w ramię.
- Jake, daj mi na razie spokój. Pomyśleć muszę.
Odwróciłam się, za mną stał Justin... Zrobiłam większe oczy. Otarłam łzy i zapytałam :
- Justin, o czym chcesz rozmawiać? - powiedziałam wahając się
- O tym co się ostatnio stało. Nie odzywałaś się potem
- Bo ja nie mam Ci na ten temat nic do powiedzenia.
_______________________________________________________________________
I jak kochani 18 rozdział ? :)
KOMENTUJCIE! <3
ASK : http://ask.fm/KatherineAnnGomez
TT : https://twitter.com/KateAnnGomez
Booski °_° zresztą jak zawsze :) nie mogę się doczekać nn :**
OdpowiedzUsuńSuper !! Czekam na nn
OdpowiedzUsuńJA NIE MOGĘ ALE AKCJE. O LOL! KOCHAM TO! JESTEŚ CUDOWNA! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 Kurcze popłakałam się jak czytałam ;(
OdpowiedzUsuńSuper czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńczekam na 19 :)
OdpowiedzUsuńOch uwielbiam te rozdziały są świetne z niecierpliwoscia czekam na nastepne ;*
OdpowiedzUsuńBłagam daj szybko kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńRyczę jak dziecko. Czekam na następny ;)/ ♥♥♥
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty :) czekam na następny :) Popłakałam się :( masz ogromny talent i wyobraźnie do pisania :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWgl się nie spodziewam jak skończy się to opowiadanie :) Tyle się dzieje uwielbiam to <33
OdpowiedzUsuńpopłakałam się <3 kocham to opowiadanie <33 boski ;**
OdpowiedzUsuńsuper rozdział <3
OdpowiedzUsuńBoże moge to czytać i czytać ! Uwielbiam po prostu too Czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńboze to ff jest takie ciekawe! NIE MOGE SIE DOCZEKAC NATEPNEGO. ILY X
OdpowiedzUsuńto jest jak jakiś dobry serial :) czekam nn
OdpowiedzUsuńOoooooooezuuu jakie akcje ?!?! Jest świetny , zresztą jak zawsze ;) czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak to ja zawsze popłakałam się to takie przykre że Ashley odeszła czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńSuper naprawdę czekan an nastepny
OdpowiedzUsuńMasz z nim rozmawiać Katherino i już -.- jake-ale świnia! Biedna Ash :'( Czekam :*
OdpowiedzUsuńBoże popłakałam się jak przeczytałam że Ashley nie żyje :(
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście boski jak zawsze ;p
Już nie mogę się doczekać następnego <3
drftgyhujikjuhy6gt5fr pocałowali się *.* świetny !!! szkoda Ashley;c czekam na kolejny ;**
OdpowiedzUsuńAshley.....
OdpowiedzUsuńa ja właśnie czekałam, aż napiszesz o niej trochę więcej, byłam nią zainteresowana.
teraz to już za późno, boże płaczę.
kocham to opowiadanie <3
Adfsaifbakuybgfvrask...szklanki w oczach. Tyle emocji. Och ach. *-*
OdpowiedzUsuńczekam na następny.!! <3
Suuuupeeeeer <3 Następny ! :) ; *
OdpowiedzUsuńJest zajebiaszczy, ale teraz nie wiem o co chodzi. Raz ona sni raz nie i cofa sie do tylu, moze mi ktos powiedziec ;p
OdpowiedzUsuńdawaj nn <3
OdpowiedzUsuńczemu nie dodajesz ?????? <3 ; C
OdpowiedzUsuńSuper ona i Justin będą piękną parą jak zresztą było tylko że w śnie
OdpowiedzUsuńZajebiste.. nigdy bym się nie spodziewała, że ona umrze.. :C
OdpowiedzUsuńzdziwiło mnie 1 zdanie .. :
" Ciało Ashley włożyli do czarnej jakby torby na zwłoki. Włożyli do karetki i odjechali. "
dlaczego? bo zmarłych nie wkładają do karetki tylko muszą dzwonić po karawan :).. taki mały szczegół :D
czy wgl jeszcze kiedys wroci sie do tego co bylo? shadow itp.. ? odpowiedz to wazne dla mnie
OdpowiedzUsuń